„Wyklęta armia” to książka, którą można czytać jak najlepszą powieść, tyle, że 99 proc. przedstawionych w niej historii oparta jest na faktach. Utalentowany autor sprytnie żongluje cytatami, korzysta z dostępnych pamiętników i wspomnień, by pokazać młyny wielkiej historii przez pryzmat losów jednostek. Już sam początek, opis beztroskich wakacji w Truskawcu, polskim uzdrowisku przy rumuńskiej granicy, pełnym bogaczy, którzy wzbogacili się na wydobyciu ropy naftowej, przedstawiający mimochodem nastroje panujące w Polsce, jest w istocie bardziej sprawną pop literaturą niż książką historyczną. Ale o to właśnie chodzi.
Poznajemy szlak bojowy Władysława Andersa i jego decyzje podczas kampanii wrześniowej, ale też, dzięki pamiętnikom Andersa, Kacper Śledziński może wpleść bezpośrednie słowa i myśli przyszłego dowódcy II Korpusu w bieg wydarzeń. Ale „Wyklęta armia” nie jest tylko historią odysei wojennej samego Andersa. Mamy tu atak Sowietów na Polskę, przekonujące opisy wyglądu sołdatów z czerwoną gwiazdą, ich zachowania. Nie brak też opisów brutalnych działań NKWD. Pojawiają się polscy oficerowie w Ostaszkowie, starobielsku czy Kozielsku, jest nawet opis ich Wigilii – pierwszej za drutami i ostatniej w życiu. Są wywózki na nieludzką ziemię, tiepłuszkami podróżuje i białostoczanin Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent RP na wychodźstwie, ofiara katastrofy smoleńskiej i jest Krystyna Skwarko z Sokółki, która wysłana z dwójką malutkich dzieci na Syberię, z chwilą decyzji o formowaniu polskich oddziałów mogła zaopiekować się setkami polskich dzieci, by wreszcie po wojnie, miast wrócić do Sokółki, wyjechać wraz z podopiecznymi aż do Nowej Zelandii.
Są oczywiście wstrząsające opisy znęcania się nad uwięzionym Andersem, późniejsza przemiana oprawców w dobroczyńców. Kacper Śledziński podkreśla nieufność generała wobec Sowietów, wręcz wrogość, ukazuje w opozycji do szefa polskich oddziałów służalczość Zygmunta Berlinga. Dobrze znany szlak bojowy tez naszpikowany jest rozlicznymi osobistymi wspomnieniami zwykłych żołnierzy. Autor nie zapomina nawet przypomnieć nieudane starania o uwolnienie z łap Sowietów Eugeniusza Bodo i opisuje dzień jego śmierci. Niestety, przyznając się do obywatelstwa szwajcarskiego, nie mógł uciec do polskiej armii, zmarł w Związku Sowieckim. W obliczu bitności i odwagi polskich żołnierzy nie tylko pod Monte Cassino, jakże boleśnie czyta się zdania o postawie Wielkiej Brytanii po zakończeniu II wojny światowej. Trudno się dziwić, że byli zesłańcy i ofiary sowieckich katowni nie chciały wracać do Polski. Większość nie miała złudzeń, wolała zostać na obczyźnie.
Kacper Śledziński pisze w sposób godny autorów książek przygodowych, a jednocześnie podaje mnóstwo faktów historycznych inkrustowanych autentycznymi wypowiedziami czy cytatami ze wspomnień. Właściwie każda jego książka może wejść do kanonu lektur szkolnych – uczy patriotyzmu i dumy z oręża na najtrudniejszych przykładach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?