Od kilku tygodni dostajemy sygnały, że niektóre z umieszczanych w przestrzeni miejskiej plakatów i banerów wyborczych znalazły się tam nielegalnie. Dotyczy to zarówno terenów prywatnych, jak i gminnych.
- Do 27 września zgody na zajęcie pasa drogowego na tzw. płotkach zostały wydane dla 5 kandydatów PO, 4 kandydatów PiS, 2 kandydatów SLD oraz 1 kandydata PSL. W czasie kontroli przeprowadzonej 27 i 28 września stwierdzono brak zezwoleń dla reklam 3 kandydatów PO, 2 kandydatów PiS, 1 kandydata PSL i plakatów UPR - mówi Urszula Sienkiewicz, rzeczniczka magistratu.
Kontrole przeprowadzane są na bieżąco. Za bezprawne wieszanie plakatów, urzędnicy naliczają kary. Kwoty do zapłaty wyliczane są poprzez pomnożenie: liczby metrów kwadratowych powierzchni reklamy, liczby dni zajmowania pasa drogowego oraz stawki za zajęcie 1 metra kwadratowego pasa drogowego. Wynik mnożymy jeszcze razy 10.
Nie są to małe kwoty, bo za każdy dzień zajęcia pasa drogowego obowiązują stawki od 90 groszy do 2 złotych za 1 metr kwadratowy (w zależności od tego czy mamy do czynienia np. z drogą wojewódzką czy gminną). Mimo wszystko, nie odstrasza to komitetów wyborczych przed łamaniem prawa.
- Być może wynika to z tego, że jeszcze kilka lat temu nie było potrzeby uzyskiwania żadnych pozwoleń. Przepisy się jednak zmieniły. Przed rozpoczęciem kampanii zawsze wysyłamy do komitetów wyborczych stosowne informacje. Nie ma więc mowy, że kandydujący o tym nie wiedzą - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik straży miejskiej.
Dodaje, że podczas tegorocznej kampanii i tak jest dobrze.
- Komitety nie mogą już oblepiać plakatami m.in. skrzynek energetycznych czy rur ciepłowniczych. Zawsze był z tym problem, m.in. w przypadku rur przy ul. Poleskiej czy na wiadukcie kolejowym przy rondzie Sopoćki, gdzie podczas poprzednich kampanii, umieszczano jedne plakaty na drugich - wspomina Jacek Pietraszewski.
O ile straż miejska może zdjąć plakaty, które zagrażają bezpieczeństwu w ruchu drogowym (zrobiła to już w aż 140 przypadkach), to inspektorzy z zarządu dróg i inwestycji miejskich mają prawo jedynie odnotować, że jakiś baner wisi bezprawnie, naliczyć karę i wysłać informację do komitetu wyborczego.
- Zazwyczaj znika tylko część banerów, niekiedy pojawiają się nowe. I jeśli są nieuzgodnione, to sytuacja się powtarza. Na koniec kampanii, wszystkie naliczone kary się sumuje i kwotą tą obciążony zostaje komitet wyborczy - twierdzi Urszula Sienkiewicz.
Marcin Moskwa, szef sztabu wyborczego PO podkreśla, że wieszanie plakatów bez zgody urzędu miasta wynika często z błędów, jakie popełniają wynajmowane przez poszczególne komitety firmy.
- Mieliśmy taki przypadek, że pracownikom takiej firmy pomyliły się miasta i zamiast powiesić plakaty przy ul. Piłsudskiego w jakiejś innej miejscowości, umieścili je przy al. Piłsudskiego w Białymstoku - twierdzi Moskwa.
Dodaje, że 23 września dostał od miasta pismo o tym, że w bliżej nieokreślonych miejscach stwierdzono nieprawidłowości.
- Nie dotarły do mnie kolejne uwagi urzędników, więc zakładami, że komitety poszczególnych kandydatów poradziły sobie z tym problemem - uważa Marcin Moskwa.
Aleksander Orłowski ze sztabu PiS twierdzi, że nikt z magistratu nie zgłaszał, by któreś z plakatów wisiały nielegalnie.
- Na wszystkie tego typu sygnały, reagujemy bardzo szybko - zapewnia Aleksander Orłowski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?