To dobra decyzja - mówi Nina Sadowska z Osiedla Tysiąclecia. - Nie jestem w konflikcie ze spółdzielnią, ale gdyby tak było, chciałabym, żeby moją sprawą zajął się sąd.
- To będzie bezhołowie - denerwuje się Zbigniew Gartych, prezes spółdzielni im. Mickiewicza w Białymstoku. - Czekają nas tysiące pozwów.
Wszystko dzięki rzecznikowi praw obywatelskich, który zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Wątpliwości budziło kilka przepisów, m.in. ten dotyczący podwyżek w lokalach spółdzielczych i ten, który mówił, że własnościowe mieszkanie spółdzielcze może kupić jedynie członek spółdzielni.
Do tej pory swoje zastrzeżenia na temat nieuzasadnionej podwyżki czynszu można było zgłaszać tylko do spółdzielni. Droga sądowa to była ostateczność. Rzecznik, a za nim sędziowie trybunału, uznali to za niezgodne z konstytucją.
Prezesi załamani
Prezesi spółdzielni są załamani. - Czekają nas ciężkie czasy - martwią się.
- Wystarczy, że lokator nie będzie się zgadzał z jakąś niewielką kwotą. I potem będzie mi to udowadniał w sądzie, biegłych powoływał. Czynszu też niektórzy nie będą płacić, bo uznają, że sprawę w sądzie i tak wygrają - przewiduje prezes Gartych .
Mieszkańcy spółdzielczych lokali wiedzą jednak swoje - czynsze wzrastają regularnie, a różnice między poszczególnymi spółdzielniami sięgają nawet kilkuset złotych. Do tej pory jednak mało kto decydował się na walkę. W spółdzielni im. Mickiewicza w ciągu ostatnich kilku lat był zaledwie jeden taki przypadek. Na Słonecznym Stoku, gdzie mieszka kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a czynsze należą do najwyższych w mieście - żadnego. Dlaczego?
- Ten cały tryb spółdzielczy stawiał nas na nierównej pozycji - uważa Zofia Daniszewska-Dek, adwokat. - To przecież widać gołym okiem, jak tam niewiele liczą się z ludźmi. Spółdzielca jest traktowany jak petent. Ludzie wiedzą, że już na starcie skazani są na przegraną, więc nawet nie próbują dyskutować. Teraz sprawy będzie rozpatrywać niezawisły sąd, powoływani zostaną niezależni eksperci. To rodzaj takiej kontroli społecznej. Teraz spółdzielnia poważnie się zastanowi, zanim wprowadzi kolejną podwyżkę.
Nie musisz być członkiem
Sen z powiek prezesów spędza też wizja utraty członków spółdzielni. Bo już nie trzeba nim być, żeby kupić własnościowe mieszkanie spółdzielcze. A to oznacza mniej pieniędzy w kasie. W Słonecznym Stoku np. wpis na członka kosztuje 760 złotych.
- Ten warunek, że spółdzielnia musi kogoś przyjąć na członka, żeby można było kupić mieszkanie, był absurdalny - komentuje mecenas Daniszewska-Dek. - Spółdzielnie na nas zarabiały, były pośrednikami w naszym dostępie do lokalu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?