MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw przybudówka, potem dom

Jarosław Sołomacha
Pożar zauważyli sąsiedzi. Na zewnątrz zrobiło się jasno. Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, dom był cały w ogniu. Kiedy go gasili, natknęli się na zwęglone zwłoki.
Pożar zauważyli sąsiedzi. Na zewnątrz zrobiło się jasno. Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, dom był cały w ogniu. Kiedy go gasili, natknęli się na zwęglone zwłoki. fot. Grzegorz Wilczewski
Spalił się drewniany dom. W płomieniach zginął 53-letni mężczyzna. Czy to od papierosa?

Strażacy przyjechali momentalnie. Ale ogień ogarnął cały budynek - opowiada Jarosław Brucki z Wasilkowa. Rano, w miniony piątek, na jego ulicy spłonął dom.
W środku zginął sąsiad Bruckiego. Dwie kobiety zdążyły się uratować.

- To był mój brat, jeszcze kawaler - mówił na miejscu pożaru Grzegorz Żamojtuk z Hajnówki. Do Wasilkowa przyjechał od razu, jak tylko dowiedział się o tragedii.

Drewniany dom zapalił się tuż po godzinie 4. Było jeszcze ciemno.

- Ludzie obudzili się, bo nagle zrobiło się jasno. Wtedy jeden z sąsiadów zadzwonił do nas - opowiada Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków.

- Ogień był ogromny. Szczęście, że wiatru nie było. Bo obok stoi drewniany dom - mówi Brucki.

Zdążyły uciec

Kiedy jego koledzy dojechali na miejsce, pożar obejmował już większość budynku i dochodził do dachu. Przed domem stały dwie kobiety: starsza i młodsza.

- Moja matka z córką zdążyły wyjść z domu. Córka poczuła dym i wyprowadziła matkę - mówi Żamojtuk.

Wtedy kobiety powiedziały strażakom, że w środku może być mężczyzna, syn starszej z nich. Ratownicy jednocześnie gasili pożar i go szukali.

- Zwłoki znaleźliśmy w przybudówce - mówi Ostrowski.

Strażacy dogasili zgliszcza. Przeszukali jeszcze raz cały budynek. Nikogo już nie znaleźli.

Za kołnierz nie wylewał

Pożar najprawdopodobniej wybuchł właśnie w przybudówce domu. Jednak na ustalenie jego rzeczywistej przyczyny trzeba jeszcze zaczekać.

- Określi ją biegły pożarnictwa - tłumaczy Marta Rodzik, oficer prasowa białostockiej policji.

Sąsiedzi jednak mówią, że 53-latek mieszkał w przybudówce, bo miał problemy z alkoholem. Miała go tam wygonić matka. Dlaczego? Bo gdy z nią mieszkał w domu, urządzał pijackie awantury.

- Wszystkim za skórę załaził. Upijał się 2-3 razy dziennie. Dwa kieliszki i był już pijany. Flaszka starczała mu na dwa dni - twierdzi Brucki.

- Bardzo przyjemny był. Sąsiadom pomagał. Ale wypić lubił - dodaje pan Janek.

Potwierdza to jeden z policjantów z wasilkowskiego komisariatu: - Za kołnierz nie wylewał. Często odprowadzałem go pijanego do domu. Matka nie chciała z nim mieszkać - podkreśla.

- Może zasnął z papierosem? - zastanawiał się jeden ze strażaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny