Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sanok: Agnieszka Pasek, kobieta - kowal gnie pręty niczym plastelinę

Wanda Mołoń [email protected]
Dredy nie przeszkadzają mi w kuciu, a jak się znudzą, to włosy zetnę
Dredy nie przeszkadzają mi w kuciu, a jak się znudzą, to włosy zetnę Krystyna Baranowska
Żeby kuć żelazo trzeba mieć chęci i wiedzę, w głowie pomysły i w rękach trochę siły. Więc kowalem równie dobrze może być też kobieta.

Agnieszka kilogramowym młotem uderza w rozżarzony do białości żelazny pręt. Gnie go niczym plastelinę. Zanurza w zimnej wodzie, hartuje. Drobna, z dredami na głowie.

Piec rozpalony do 1300 stopni C, pręt do 900 C. Chłodem ciągnie od okien, żarem od kowalskiego pieca i ustawionej w kącie rozgrzanej kozy. Pracownia Kowalstwa Artystycznego i Metaloplastyki "Kuźnia skarbów" w Sanoku. Na podłodze na szarych arkuszach czekają elementy balustrady kutej w liście i w kwiaty. Lżejsze części wykuwa Agnieszka Pasek (pomysłodawczyni), cięższe Filip, mąż.

- Trzeba mieć krzepę do kucia?

- Raczej wiedzę, praktykę i umiejętności - uważa Agnieszka, obracając w żart pytanie o siłę. Kilogramowym młotem może uderzać kilka godzin, a w cięższych pracach wyręcza kowalkę młot mechaniczny.

W filigranowej uczennicy Liceum Plastycznego w Rzeszowie talent dostrzegł Marcin Rut, nauczyciel. Ciągoty plastyczne miała od dziecka, a mama nie oponowała: "jak chcesz, no to idź"!

To poszła. Zobaczyła pustą kuźnię z wystygłym paleniskiem. - To jest miejsce, w których chcę zostać- zdecydowała w jednej chwili. Nie wiedziała, że dziewczyn do kuźni nie przyjmują, bo "za ciężko, za gorąco, za smrodliwie". Zanim pozwolono jej uczyć się kowalstwa, zajmowała się lżejszymi sztukami, m. in. repusowaniem w blachach miedzianych, bardziej plastycznych.

Wpuścił mnie do kuźni

Wreszcie po pierwszym roku Marcin Rut wpuścił ją do kuźni. - Czułam się, jakbym złapała szczęście za ogon uśmiecha się.

Z kowadłem i młotem została, a Marcin Rut wciąż jest mentorem na jej drodze artystycznej.

- Odważ się i zrób ogrodzenie - zachęcał. - Skoro udają ci się nieduże rzeczy, poradzisz sobie z większymi. Nie uda się -- wyrzucisz i zaczniesz od nowa. Aż wyjdzie.

Niczego nie musiała wyrzucać, a pierwsze ogrodzenie wykonała wspólnie z mężem.

- Nie, nie plastykiem, a ekonomistą, poznanym na dworcu w Rzeszowie.

Pojechała za mężem studiującym w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Razem z przyjaciółmi założyli Stowarzyszenie Pomocy "Inny dom", wspierające dzieci z rodzin niewydolnych wychowawczo, z trudnościami, bezdomnych.

Poznański etap trwał u Filipa dziesięć lat. U Agnieszki - krócej. - Pięć lat Aguś? - zagaduje Filip. Poznańskie stowarzyszenie rozwija się i działa do tej pory. Ale tęsknoty za Podkarpaciem nie potrafili (i nie chcieli) wykorzenić. Wychowani w swobodzie, z trudem znosili blokowiskowe ograniczenia. Wrócili. Najpierw do bloku, potem do wynajętego domku za opłotkami Sanoka.

Oczekiwali wtedy trzeciego dziecka, najmłodszej Eleny. Najstarsza jest Karmina (6 lat), średni - Natan (4 lata). - Nie planujemy więcej - śmieją się. - Na razie.

Niewysoka blondynka z brzuchem

Agnieszka wspomina, jak składała wniosek o dotację w Podkarpackiej Izbie Gospodarczej.

- Zobaczyli niewysoką blondynkę w zaawansowanej ciąży, która mówiła, że chce być kowalem (śmiech). Dotację otrzymali! Planowali biznes drobnych kroków wykonywanie niedużych przedmiotów z metaloplastyki użytkowej, biżuterię, zdobnicze drobiazgi, zamierzali otworzyć sklep internetowy. Rzeczywistość zweryfikowała nieco plany, bo pojawiły się indywidualne zamówienia na solidniejsze gabarytowo elementy - balustrady, kraty okienne, ogrodzenia. Klienci zaczęli polecać prace Agnieszki i Filipa Pasków. Indywidualne, przemyślane, ciekawie zaprojektowane, dostosowane do wnętrz z klimatami. Niektóre samodzielne rozwiązania Filipa i Agnieszki ludzie akceptują w ciemno ("zawsze interesowałem się sztuką, muzyką, ale też pomocą innym ludziom, słabszym"). Ekonomista z duszą humanisty świetnie odnajduje się w rzemiośle kowalskim.

Urodziwa kowalka z Sanoka odpuszcza niekiedy żelaznym prętom sięgając po miedzianą blachę. Przekuwa ją w lekką i finezyjną biżuterię - kolczyki, pierścionki, zawieszki, bransolety, a także patery, lampy, ramy do luster, blachy przed kominek, świeczniki.

- Blacha miedziana jest droga, metr na 60 cm kosztuje ok. stu złotych, więc nie szaleję. Wyroby ze stali są tańsze, za to wykonanie trudniejsze. W stali wykuję prawie wszystko, również elementy abstrakcyjne. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele pasji do zimnej stali i ognia zrodzi się we mnie. Że każda praca ze stali, miedzi, mosiądzu, srebra będzie na nowo przygodą.

Agnieszka z Filipem przyznają, że przyjaciel doradzał im jak kuć przez wiele godzin, aby się nie zmordować. - Nigdy nie myślałem, że będę pracował w kuźni. Miało być tak - żona wykonuje drobne przedmioty ozdobne i biżuterię, ja jej pomagam napisać dotację na kuźnię. Ale wszedłem za żoną do kuźni i zostałem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny