Kolejne białostockie piekło. Instal toczy batalię o zagospodarowanie terenów w rejonie ulicy Składowej.

Instal od jesieni walczy o zmianę planów zagospodarowania. Firma chce postawić bloki na sześciu hektarach, które ma pomiędzy ulicami: Składową, Magazynową, Transportową i Sejneńską w Białymstoku.

Teraz mieści się tam wytwórnia konstrukcji stalowych. Miasto się nie zgadza. Bo twierdzi, że projekt planu zagospodarowania dla tego rejonu przewiduje tu wyłącznie funkcje produkcyjne, usługowe i handlowe.

Konflikty interesów

Wczoraj odbyło się poświęcone tej sprawie posiedzenie miejskiej komisji zagospodarowania przestrzennego. Popiera ona starania Instalu, czyli zmianę planów zagospodarowania.

- Komisja chciała umożliwić tu rozwój budownictwa mieszkaniowego - mówił Zbigniew Nikitorowicz, szef komisji zagospodarowania. I wytknął władzy: - Pan prezydent, delikatnie mówiąc, z dystansem odnosi się do stanowiska komisji.

- Procedura przygotowywania planu zagospodarowania jest już zakończona - przypomniał Piotr Firsowicz, szef miejskiego departamentu urbanistyki. - Pozostało przedstawić go radzie miejskiej do uchwalenia.

Spotkanie miało niecodzienny przebieg, bo pojawiła się na nim duża grupa przedsiębiorców. Byli to sąsiedzi Instalu, ale również przedstawiciele białostockich organizacji biznesowych.

Władze miasta chciały poznać ich zdanie na temat ewentualnej zmiany planów zagospodarowania w tym miejscu. Okazało się, że zdania przedsiębiorców są mocno podzielone.

- Tu może dojść do konfliktu interesów - mówił przedstawiciel firmy Wimex. - Jeżeli wpuścimy tu mieszkania, to będziemy mieć blokady przejść, żądanie obwodnic. To tak jakby zamknąć wilka w jednej klatce z owcami. Z czasem ci mieszkańcy nas stąd wyrugują. Po co pchać się z mieszkaniami tam, gdzie ich nie przewidziano.

- Mam złe doświadczenia z sąsiadami z bloków - dodawał Bogusław Walendzik. - Krzyczą, że ja zatruwam powietrze, że przyślą inspekcję.

- Uważam, że pomysł Instalu jest trafiony, jestem za nim - stwierdził natomiast Jarosław Dziemian, właściciel firmy Jard.

Piekło, manna z nieba i przeprowadzki

- Nie róbmy kolejnego białostockiego piekła, jak to się stało z lotniskiem - popierał go Lech Pilecki, szef Podlaskiego Klubu Biznesu. - Dla miasta każdy inwestor to manna z nieba. Bardzo dziwię się ludziom, którzy starają się w jakiś sposób ukręcić tę inwestycję. Pomóżmy tej firmie tu zainwestować.
Dyskusja była burzliwa. Przedsiębiorcy wytknęli miastu np. rosnące podatki.

- Po ostatnich podwyżkach opłat za wieczystą dzierżawę będziemy zmuszeni wynosić się z tego obszaru - zaznaczył Adam Rożko z firmy Reflex. - Opłaca się tu budować mieszkania. Będę kibicował Instalowi. I kto wie czy nie będę następny, który wystąpi z takim samym wnioskiem.

- To już zrobił się tak drogi teren, że firmy będą musiały powoli się stąd wynosić - przyznał Józef Rzońca.

- Przedsiębiorcy na tym terenie są uwięzieni - stwierdził Paweł Świderski, prezes Instalu Białystok. - Z jednej strony podnosi się opłaty za grunt, a z drugiej nie pozwala się realizować zamierzeń inwestycyjnych.

Magistrat jeszcze nie wie czy zmieni plany zagospodarowania w tym rejonie.
- Dopiero dyskutujemy - mówi wiceprezydent Adam Poliński.
Ale by taka zmiana była możliwa, wcześniej trzeba zmienić studium zagospodarowania. A to bardzo długotrwała procedura.