Nagroda Kazaneckiego
Nagroda Kazaneckiego
To kolejna rozmowa z nominowanym do nagrody literackiej im. Wiesława Kazaneckiego. Ubiegają się o nią: Mira Łuksza (Biały stok), Dariusz Adamowski (Gub, trać, porzucaj), Wojciech Roszkowski (Dworzec św. Łazarza), Krzysztof Gedroyć (Piwonia, niemowa, głosy), Tadeusz Słobodzianek (Śmierć proroka i inne historie o końcu świata).
To, co na pierwszy rzut oka widać w Pańskich wierszach to głębokie zainteresowanie kulturą Dalekiego Wschodu.
Dariusz Adamowski: - Jeżdżę trochę po świecie, chociaż muszę przyznać, że jestem w tych podróżach dość monotematyczny. Przeważnie wybieram Indie. Jest to związane z moimi zainteresowaniami, jeżeli chodzi o duchowość i filozofię życia.
Porusza Pan też m.in. motyw reinkarnacji i życia pozagrobowego. Utwór "Tybetańska księga umarłych" kończy się słowami: "Pozostanie pusta przestrzeń i światło. I nie będzie puenty". Po drugiej stronie czeka na nas pustka?
- To dla mnie wielka zagadka, z którą próbuje się uporać. Co do reinkarnacji, to - choć nie ma na to żadnych dowodów - jestem skłonny w nią uwierzyć. Przechodzenie dusz z ciała do ciała wydawałoby się sensowne, chociażby ze względu na odkrycia naukowe, które pojawiły się w XX wieku. Fizyka kwantowa mówi, że informacja we wszechświecie nigdy nie ginie. Coś musi się z nią dziać. Myślę, że w XXI i XXII wieku nauka wejdzie w takie sfery, które do tej pory były zastrzeżone dla religii. Bardzo bym chciał, żeby tak się stało.
W wierszu "Gub, trać, porzucaj" pisze Pan, że po każdym z nas pozostaną marzenia i wizje. Co do całej cywilizacji, w utworze "Pocztówki z Efezu" stawia Pan zaś tezę, że: "Archeologia to często zbyt mało. Gdy wszystkie miękkie tkaniny pożrą larwy, pewnie nikomu nie będzie się chciało, pozbierać puzzli, ułożyć nas w całość.
- Wszystko zależy od perspektywy. Jeśli pomyślimy o najbliższych stu latach, to z każdego z nas nie zostanie zbyt wiele, oczywiście oprócz kości. Co do całej cywilizacji, to w perspektywie najbliższego tysiąclecia myślę, że zostanie po nas wiele zabytków architektonicznych, których do tej pory nikt nie wybudował - na przykład 800-metrowy wieżowiec. Powinny po nim zostać przynajmniej jakieś ruiny. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę to ile lat ma wszechświat i ile jeszcze potrwa, to dojdziemy do wniosku, że po niczym, co nas otacza nie zostanie pewnie ani śladu.
Stąd powtarzające się w Pańskich wierszach pytanie o sens naszego życia?
- Na pewno każdy z nas postawił sobie kiedyś takie pytanie. Nie ma na nie jednej prostej odpowiedzi. Dlatego w moich wierszach nie wskazuję celu naszego życia. Myślę, że odbiega on daleko od tego, co na co dzień się z nim kojarzy, czyli na przykład zrobienie kariery i założenie rodziny. Wszystkie tego typu cele są tylko grą iluzji. Tak naprawdę wszystko to się kiedyś skończy. Tymczasem celem naszego życia jest - moim zdaniem - szukanie czegoś co jest pod skórą tej rzeczywistości, czegoś co tak naprawdę ją tworzy.
Podobne tezy są też prezentowane w wierszu "Bodhgaya Calling", gdzie podmiot liryczny szuka prawdziwej miłości. Mówi, że "Skóra nas starannie przykrywa i każdy dotyk się kiedyś kończy".
- Mam ogromny szacunek do ludzkich uczuć. Na dłuższą metę one również jednak zmieniają się i blakną. Trudno wyobrazić sobie miłość, która trwa przez wiele lat i nigdy w jakiś sposób nie umrze. Każdy też musi sam określić co ma na myśli mówiąc "miłość". Dla jednego będzie ona oznaczała nagły poryw serca, dla drugiego - stabilny i długotrwały związek.
Mnie najbardziej przypadł do gustu wiersz "Jihad", w którym pisze Pan o permanentnej wojnie, w której bezwiednie bierzemy udział. Zginąć można w samochodzie - pułapce, czy "bankowej katastrofie".
- Wojna trwa każdego dnia. Dzięki mediom mentalnie bierzemy w niej udział na co dzień. Chciałbym, aby ludzie mieli świadomość, że nasze życie w pokoju jest okupione krwią, która przelewa się w innych zakątkach świata.
Czyli niezwykle modne w ostatnich latach twierdzenie, że żyjemy w czasach końca historii można włożyć między bajki?
- Zachód żyje w pewnej iluzji - szklanej bańce przywilejów, spokoju i dostatku. Tymczasem, z uwagi na kryzys gospodarczy, ta bańka zaczyna powoli pękać. Jeszcze do niedawna mieliśmy przeświadczenie, że Europa jest rajem na Ziemi. A dziś również Europejczycy wychodzą na ulicę protestować. Jak to się skończy, nie wiadomo. Pewne jest za to, że świat już nie będzie taki, jaki był przed kryzysem.
W Pana wierszach tylko raz pada nazwa "Białystok". Podmiot liryczny opisuje skąpaną w deszczu ulicę Lipową tylko po to, by zaraz zacząć snuć opowieść o Gangesie.
- Kiedy wyjeżdżam do Indii to przywożę je ze sobą. Mam takie swoje Indie w Białymstoku.
A dlaczego akurat Lipowa?
- Bo lubię tę ulicę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?