Po dwóch i pół miesiąca podlaskiej policji udało się zakończyć postępowanie dyscyplinarne wobec naczelnika jednego z wydziałów KWP w Białymstoku, który przed hotelem Gołębiewski pijany szarpał się z policjantem z drogówki. Finał sprawy jest zaskakujący.
Oficer został uznany za winnego sprowokowania słownej utarczki, ale komendant wojewódzki zdecydował, że nie zostanie on ukarany. O szarpaninie, wydawaniu rozkazów, porwanej kamizelce policja nie wspomina.
Naczelnik policji z Białegostoku zaatakował patrol drogówki. Winny, ale kary nie będzie (źródło: TVN24/x-news)
Tymczasem szeregowy policjant, ofiara ataku naczelnika, nie pracuje już w drogówce.
Funkcjonariusz zwrócił się do Komendanta Miejskiego Policji w Białymstoku z prośbą o przeniesienie go do pełnienia dalszej służby w pionie kryminalnym posterunku policji w Zabłudowie (teraz to komisariat - przyp.red.). Komendant przychylił się do prośby - mówi podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji.
Zobacz też: Pijany oficer policji zaatakował policjanta z drogówki. Szeregowi boją się, że sprawy nie będzie
Do incydentu przed hotelem Gołębiewski doszło w nocy z 20 na 21 kwietnia. Patrol drogówki pojawił się tam, by dokończyć interwencję. Wlepiających mandat policjantów zauważył naczelnik ważnego wydziału w KWP. Był akurat na imprezie w hotelu.
Stosunki między drogówką a komendą z Sienkiewicza były w tym czasie napięte. Bo jeden z patroli zatrzymał wcześniej prawo jazdy synowi Sławomira Wilczewskiego, cywilnego zastępcy komendanta wojewódzkiego policji. Drogówka była więc na cenzurowanym. Okazja do ukarania przyszła szybko. Pięć załóg zostało przyłapanych przez kolejnego oficera KWP na stadnym piciu kawy na stacji benzynowej. Drogówka trafiła wtedy do patroli pieszych (jedna z ukaranych załóg to ta, która złapała syna wicekomendanta).
Zobacz też: Piesza drogówka. Policjanci przyłapani na piciu kawy za karę trafili do patroli pieszych
W tej sytuacji doszło do nocnej awantury przed hotelem.
- Pijany naczelnik wyzywał i szarpał policjanta na służbie, aż porwał mu kamizelkę odblaskową, wydawał mu rozkazy, mówił, że jest wyższy stopniem - opowiada nasz informator.
Na miejsce zjechali się przełożeni i nadzór. Zrobiła się awantura. - Oficer był pijany - przyznał wtedy Andrzej Baranowski. Jednak w alkomat nie dmuchał, na badania krwi też nie pojechał. - Miał do tego prawo - uzasadniał rzecznik. Ale w alkomat dmuchnąć musiał policjant na służbie. Był trzeźwy.
Po tym, jak opisaliśmy sprawę, zainteresowała się nią prokuratura. Swoje postępowanie rozpoczęła komenda wojewódzka. Do tej pory naczelnikowi włos z głowy nie spadł. - Funkcjonariusz został uznany za winnego nieprzestrzegania zasad etyki zawodowej w ten sposób, że będąc poza służbą sprowokował słowną utarczkę z patrolem ruchu drogowego - wyjaśnia Baranowski. Policja twierdzi, że "naruszenie zasad etyki zawodowej było zawinione, nastąpiło jednak z winy nieumyślnej" oraz nie miało związku z wykonywaniem czynności służbowych. Tym sposobem, biorąc oczywiście pod uwagę "nienaganny przebieg służby", nadinsp. Sławomir Mierzwa, szef podlaskiej policji, odstąpił od ukarania oficera.
Zobacz też: Wojna w policji. Drogówka zatrzymała prawo jazdy synowi wicekomendanta wojewódzkiego policji
Policja przyznaje, że nie badała incydentu od strony karnej. To robi prokuratura. - Śledztwo trwa, w tym tygodniu będą przesłuchiwani ostatni świadkowie - mówi Dariusz Piekarski, prokurator rejonowy z Ełku.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?