Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka ucieczka

Jarosław Sołomacha
Szpital jest objęty monitoringiem.Karol Ł. jednak uciekł z niego. Miejsce ucieczki nie jest obserwowane przez kamere
Szpital jest objęty monitoringiem.Karol Ł. jednak uciekł z niego. Miejsce ucieczki nie jest obserwowane przez kamere Fot. Wojciech Oksztol
Karol Ł. jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i dokonanie szeregu włamań. W czwartek uciekł ze szpitala w Choroszczy, gdzie odbywał areszt.

Drut już mają

Drut już mają

Kurier Poranny: Dlaczego dozór okazał się nieskuteczny?

Wiesław Rutkiewicz, zastępca dyrektora szpitala w Choroszczy: Dozór jest. To był naprawdę młody i zwinny człowiek. Nie zdążono go zatrzymać. Z więzień też zdarzają się ucieczki.

Czy salowi to wystarczająca ochrona?

- Na pewno gdyby pacjentów pilnowało więcej ludzi, to ucieczka byłaby trudniejsza.

Czy na bramie i murze nie powinno być drutu kolczastego?

- Szpital z drutem to nieciekawy widok. Nie chcemy, żeby budził skojarzenia z obozem koncentracyjnym. Mamy już taki drut. Być może go założymy...

Czy ucieczka czegoś Was nauczyła?

- Wskazała lukę w zabezpieczeniach. Dział techniczny już się nią zajął, żeby uniemożliwić kolejną ucieczkę.

Pilnowało go raptem dwóch salowych.

Był taki spokojny i cichutki. Płakał rzewnymi łzami - opowiada Irena Siemieniako, ordynator Oddziału Psychiatrii Sądowej szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. W czwartek stamtąd uciekł. - Nie jest niebezpieczny dla otoczenia - twierdzi ordynator.

Chciała złapać go za nogę

Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Karol Ł. chodził po spacerniaku. Nagle podbiegł do okna gabinetu lekarskiego. Wspiął się po kracie jak po drabinie. Z niej wskoczył na bramę wjazdową. Podciągnął się i przeskoczył na zewnątrz. Później droga ucieczki wiodła prawdopodobnie przez budynek, w którym jest biuro dyrektora.

Ucieczkę widziała lekarka, która była akurat w gabinecie. - Chciałam jeszcze otworzyć okno i złapać go za nogę. Ale wszystko działo się za szybko. Jest młody, wysportowany - opowiada. Zawiadomiła salowych. Ci biegiem rzucili się w pościg. Potem przesiedli się do samochodu. Do akcji włączyła się także policja. Bez rezultatu. Osadzony zbiegł.

Dlaczego uciekł? - Podejrzewał, że zdradza go żona. Ostatnio był nawet tego pewien. Jednak podstawowym powodem była chęć wyjścia na wolność i uniknięcie odpowiedzialności karnej - tłumaczy Siemieniako.

Areszt w szpitalu

Karol Ł. pochodzi spod Warszawy. Ale przestępstw dokonywał na naszym terenie. Po aresztowaniu osadzono go w Białymstoku. - Nie ciążą na nim zarzuty użycia przemocy. Jego i grupę, w której działał, podejrzewamy o dokonywanie kradzieży z włamaniem - tłumaczy Beata Brysiewicz, przewodnicząca III Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Trafił do Choroszczy po próbie samobójczej. 22 marca nad ranem w dzień rozprawy połknął dużo leków. - Do rozprawy nie doszło - dodaje Beata Brysiewicz.

Areszt został zamieniony na szpital. - Na początku kwietnia jego stan się poprawił. Mógł wrócić do aresztu. Ale pozostał w szpitalu, bo niedokończone były badania potrzebne do opinii. I uciekł - wyjaśnia Brysiewicz.

Za niski mur, drutu brak

W szpitalu na I piętrze przebywają internowani i badani z wolnej stopy. Na parterze aresztowani. Nigdzie nie ma strażnika, nawet bez broni. W całym budynku jest monitoring. Jednak miejsce ucieczki nie jest nim objęte.

Były pacjent oddziału opowiada o panujących tam warunkach. - Dwóch salowych pilnuje trzydziestu chłopów. Każdy może mieć komórkę. Skazany za podwójne zabójstwo miał laptopa i załatwiał sobie Internet. Wszyscy chodzą w cywilnych ubraniach. Normalnie nie powinni opuszczać oddziału, a łażą sobie, gdzie chcą. Ordynator nic sobie z tego nie robi - twierdzi. Nie chce podawać nazwiska.

- Porządku pilnuje po dwóch salowych na piętrze. Ochrony jako takiej nie mamy - przyznaje ordynator. - Pacjenci z piętra mogą posiadać telefony i komputery - dodaje.

Także pracownicy szpitala widzą niedociągnięcia. - Mur jest za niski. Jeden podsadzi drugiego i już jest na wolności. Na bramie i ogrodzeniu powinien być jeszcze drut.

Za ucieczkę odpowiedzialności nie ponosi służba więzienna. - W momencie przewiezienia do szpitala, osadzony przestaje być naszym podopiecznym. Wykreślamy go z ewidencji - mówi kapitan Jarosław Kopczuk, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Białymstoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny