Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodzieje i sutenerzy na Plantach

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
W sobotni i niedzielny wieczór na Plantach zjawiali się złodzieje i sutenerzy. Mieszkańcy chcieli aby park otoczyć kordonem policji.
Złodzieje i sutenerzy na Plantach

Białystok - stolica województwa - koniecznie chce stać się miastem nowoczesnym, w stylu miast zachodnich Polski. Ambicje pod tym względem Wersal Podlaski posiada wielkie. Ale od ambicji do ich realizacji droga jest daleka". Bo w opinii białostoczan Anno Domini 1937 Białystok to nie "Wersal tylko jakieś wronie gniazdo". Twierdzono, że nie ma w nim życia kulturalnego, życie społeczne było "anemiczne", a towarzyskie "wprost niemożliwe".

Powtarzano sobie więc, że "Białystok na co dzień to przerażające chamstwo, głupota, nudy na pudy". Jedyne co ożywiało senną atmosferkę to wyczyny miejscowej socjety w Ritzu i anegdotki o tym krążące po mieście. Oto pewien dystyngowany klient zamówił w tej renomowanej restauracji kolację. Czekając aż zostanie mu podana, przysłuchiwał się melodiom granym przez zespół Kwarta i Fidlera. Po pewnym czasie kelner przyniósł zamówione danie. Zgłodniały gość zabrał się za sztukę mięsa, ale ta nie poddawała się natarczywemu piłowaniu nożem. Zirytowany konsument zawołał więc kelnera i zadał mu pytanie: Przepraszam pana, co to właściwie jest? Kelner ze skupioną miną, spoglądając w sufit i przekręcając głowę w kierunku orkiestry, odpowiedział po chwili: To prze pana jest kawałek z Wesołej wdówki.

Ale gdy przyszła wiosna... Tuż za oknami Ritza zaczynały się białostockie, parkowe salony. Rozpisywano się o nich jako o miejscowej "chlubie". Twierdzono nawet, że "sztuka ogrodnicza znalazła tutaj piękne pole do popisu. Niektóre ich fragmenty przykuwały uwagę swą artystyczną kompozycją". W 1937 roku szczególne nadzieje wiązano ze Zwierzyńcem. Planowano, aby stał się on "wielkim nowoczesnym parkiem miejskim". Parkiem, który będzie podkreślał wielkomiejskie ambicje Białegostoku. Tę opinię podtrzymywali sami białostoczanie, którzy z nastaniem wiosny tłumnie zapełniali Planty i Zwierzyniec, pomimo, że był on wówczas "jeszcze prawie dzikim lasem". Towarzystwo spacerowało, rozsiadało się na parkowych ławeczkach i "konsumowało frysze luft". Zjawisko to nasilało się szczególnie w pogodne niedziele. Wówczas cały park "rozbrzmiewał szczebiotem ptasząt i gwarem ludzkich głosów". Ta idylliczna sielanka trwała do wieczora, kiedy to w "głębiach parkowych" zaczynał się podejrzany ruch. To właśnie z nastaniem zmroku następował "zalew parku przez męty społeczne". Wówczas to "cała apaszeria białostocka, wszyscy złodzieje, rzezimieszki i zbóje, alfonsada i suteneria, mistrze majchra i szpadrynki i ich brany - wszystko to wyłazi - z nastaniem wiosny - ze swych ukrytych nor, spelunek i krokodylówek i zalewa sobą park po wszystkich zakątkach". Postulowano, że może by tak w sobotni bądź niedzielny wieczór otoczyć policyjnym kordonem cały Zwierzyniec i wyłapać te rozmaite grube fisze. Twierdzono, że wówczas to Białystok znacznie zbliżyłby się do cywilizowanych miast. Był też Zwierzyniec już od tamtych lat ulubionym miejscem rowerzystów. "Amatorzy jednak tego sportu, wjechawszy do Zwierzyńca rozpoczynali nieraz formalne wyścigi, bez uwagi na przechodzących ludzi". Z tego powodu dochodziło więc tu do wielu przykrych zdarzeń kończących się awanturą i siniakami.

Magnesem ciągnącym białostoczan do Zwierzyńca była letnia, ale otwierana już wiosną, restauracja Rozkosz. To był powiew Europy, oczywiście tej z podkasaną muzą. Tu przez wiele sezonów występował urocza Katia Masłowa, bożyszcze miejscowych panów. Były czasy, że nad ranem pito szampana z pantofelków artystki. W tej restauracji nie o kulinaria szło. Tu trzeba było być wyłącznie dla rozkoszy ducha i frysze luftu. Przeto nikogo tu nie mogła zdziwić rozmowa pewnego, znanego w mieście mecenasa z kelnerem: Panie Ober! Ten kurczak jest przypalony. Ja tego nie mogę jeść! Proszę zawołać właściciela restauracji! Na co kelner z właściwą temu zawodowi nonszalancją odpowiadał: Nie ma po co, proszę szanownego pana. Właściciel tym bardziej nie będzie go jadł.

Tak to Białystok, obudzony wiosną, ambitnie parł ku nowoczesności. Pisano, że "przed Zarządem Miejskim stoją jeszcze wielkie zadania". Sprawiedliwie zauważano, że "w ciągu ostatnich lat dokonano w estetyce miasta ogromnej przemiany i konsekwentnie, nieustannie, systematycznie prowadzona jest dalsza akcja". Skąd my znamy tę historię. Deja vu czy co?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny