Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabudowa Białegostoku. Burzyć i budować nowe czy zostawiać?

Andrzej Lechowski
W 1936 r. myślano nawet o zburzeniu bramy pałacowej i "chińskich murów", bo dałoby to inne perspektywy! Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
W 1936 r. myślano nawet o zburzeniu bramy pałacowej i "chińskich murów", bo dałoby to inne perspektywy! Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Fot. Archiwum
Białystok ze swoją starą, specyficzną zabudową wywołuje skrajne uczucia. Spór o to wcale nie jest nowy.

Jedni, niosący wysoko sztandary postępu, gromko nawołują: Burzyć rudery! Stawiać w ich miejsce nowe, piękne domy, wytyczać szerokie aleje, nadać miastu europejski wygląd. Drudzy, do których bijąc się w piersi i mamrocząc mea culpa, i ja należę, uchodzą za bezrozumne stado warchoło-konserwo-głupoidealistów, co to widzą historię w każdej prymitywnej, starej, nikomu niepotrzebnej, odrapanej chałupie.

Spór wcale nie jest nowy. Oto jesienią 1934 roku do natarcia ruszyli praburzyciele. Na pierwszy ogień poszło otoczenie Plant. Zaczęło się niewinnie, od przesunięcia płotu okalającego domy kolonii urzędniczej. W wyniku tego od strony ulicy

Mickiewicza powstał "szeroki plac, gdzie mogli spocząć interesanci" przybywający do Sądu i Izby Skarbowej. Kłopot w tym, że do dziś nikt tej plenerowej poczekalni nie chce używać. A może trzeba tam postawić stosowną tablicę z instrukcją? Idąc za ciosem, w 1935 r. stwierdzono, że "trzeba będzie pomyśleć o usunięciu rażących obecnie mocno budynkach".

Miano na myśli gmachy Seminarium Nauczycielskiego (Zakład Anatomii Uniwersytetu Medycznego) i Gimnazjum Żeńskiego (Wydział Prawa UwB).
Burzenie wszelkich parkanów, ogrodzeń i murów, a co za tym idzie - odsłanianie "nowych pięknych perspektyw" miało i nieoczekiwane skutki. Oto planując zburzenie bizantyjskiego gmachu gimnazjum, zabrano się najpierw za rozwalenie szczelnego płotu oddzielającego szkolne boisko od ulicy Mickiewicza. I wówczas okazało się, że "każdy, kto nic nie ma do roboty lub kto sprawy swoje załatwiał w Izbie Skarbowej lub w Sądzie, biegnie wartko i oczy swe wlepia. A tu istne cuda. Młode latorośle rodzaju żeńskiego w strojach majteczkowych wyczyniają wygibasy przeróżne". Ech, niejeden "podtatusiały wujaszek", przełykając ślinkę na widok tych "majteczkowych wyczynów", błogosławił pionierów unowocześniania Białegostoku!

Na wiosnę 1936 r. przyszła kolej na piękne ogrodzenie ogrodu miejskiego (park im. księcia Józefa Poniatowskiego). "Pod rękami robotników runęły olbrzymie słupy głównej bramy, zniesiono masywne, żelazne sztachety". W ten sposób znikł na zawsze z krajobrazu miasta park zaprojektowany w 1897 r. przez Waleriana Kronenberga, wybitnego polskiego architekta zieleni. Za to zrobiło się tu "przestrzenniej, obszerniej i jaśniej". W tym samym czasie burzono dawną zajezdnię tramwajową, która stała na rogu Świętojańskiej i Wersalskiej (Akademicka). Oczywiście, że konki już nie było, ale mieścił się tam posterunek konnego oddziału białostockiej policji. Zburzenie zajezdni wyszło miastu na dobre, bo dzięki temu połączono Planty ze Zwierzyńcem.

Ale jak burzyć, to burzyć! "W najbliższym czasie powinna przyjść kolej na mury otaczające Urząd Wojewódzki (Pałac Branickich)". Ten, jak go nazwano, chiński mur stanowił bowiem w opinii szermierzy nowoczesności "największą szpetotę centrum miasta". Po jego rozwaleniu pałac zyskałby nową, niespotykaną perspektywę, a białostoczanie mogliby się bez przeszkód przechadzać się po ogrodach i plantach.

Następnie zwrócono uwagę na "groźny mur przypominający trochę mury dawnych fortec", który pięknie dopełniał fronton białostockiej fary. W kwietniu 1936 roku bez litości poszedł pod młoty. Korzyść z tego była taka, że można było zrobić w tym miejscu szerszy chodnik (!), choć najpierw myślano o zieleńcach.

Pod koniec 1936 r. burzyciele, podsumowując swe dokonania, stwierdzili, że "w tym sezonie rzeczywiście zrobiono w Białymstoku olbrzymi krok naprzód". Ale sen z oczu unowocześniaczom spędzał "nieforemny plac" przed bramą pałacową. "Jedynym urbanistycznem rozwiązaniem tego punktu, który posiada cudowne warunki, aby stworzyć kompozycyjną całość zieleni z parkiem miejskim jest niewątpliwie zburzenie bramy"! Oczyma wyobraźni już widzieli, jak "od strony Żwirki i Wigury (Pałacowa) powstałaby wówczas głęboka perspektywa na zabytkowy pałac Branickich".

I właśnie o te perspektywy idzie. Jakie będą? Czas pokaże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny