Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabłudów: Stowarzyszenie Barwa - Bardzo Aktywna Wieś. Pasja gospodyń.

Aneta Boruch
Żurek na własnoręcznie zrobionym zakwasie i białej kiełbasie, domowy chleb, ciasta, wędliny - tak przygotowują święta panie ze Stowarzyszenia Barwa. W środku szefowa Danuta Bagińska.
Żurek na własnoręcznie zrobionym zakwasie i białej kiełbasie, domowy chleb, ciasta, wędliny - tak przygotowują święta panie ze Stowarzyszenia Barwa. W środku szefowa Danuta Bagińska. Wojciech Wojtkielewicz
Wspólnie gotują, pieką ciasta, szyją, śpiewają. Ich nalewki, chleby, sery zdobywają nagrody. Energiczne gospodynie z gminy Zabłudów uczą się same i zarażają aktywnością innych. Swoje umiejętności starają się przekazać młodszym. - Wracamy do korzeni i chcemy, żeby dzieciom i wnukom coś po nas zostało -mówi Danuta Bagińska, szefowa Stowarzyszenia Barwa - Bardzo Aktywna Wieś.

We wtorkowe popołudnie w Dobrzyniówce, w siedzibie Stowarzyszenia Barwa - Bardzo Aktywna Wieś panuje ruch i gwar. Grupa pań przyniosła wielkanocne wypieki, wędliny i inne potrawy. Żeby dać spróbować koleżankom i wybrać te, które pojadą w sobotę na konkurs ciast w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. Jedna drugiej podpowiada jak najlepiej przyrządzić świąteczne smakołyki.

- Aby zrobić dobrą kiełbasę przede wszystkim trzeba mięso pokroić nożem, a nie przepuszczać przez maszynkę - uczy Genowefa Prus z Dobrzyniówki. - Potem oczywiście dodać czosnek, gorczycę, trochę majeranku, pieprz, sól. Ja dodaję też trochę cukru.

Najlepszy chleb natomiast piecze Irena Prończuk. Robi go dwa razy w tygodniu dla swojej rodziny. A takich maślanych bułeczek jak piecze pani Irenka, to nikt w okolicy nie robi. Nic więc dziwnego, że jej pieczywo zdobywa różne nagrody. Sery zresztą też.

W Dobrzyniówce już atmosfera świąteczna. Na śniadanie wielkanocne będzie żurek i biała kiełbasa. Ale także jaskółcze gniazda - to jajka na twardo otoczone mielonym mięsem, usmażone w głębokim tłuszczu. Inna miejscowa specjalność to kiełbaski w piwie karmelowym, podawane z suszonymi śliwkami.

Tajnikami swoich przepisów panie chętnie dzielą się z innymi. W sumie ponad dwadzieścia gospodyń z Dobrzyniówki, Rafałówki i innych miejscowości gminy Zabłudów należy do Stowarzyszenia Barwa - Bardzo Aktywna Wieś. I rzeczywiście energii można im pozazdrościć.

Kibiny i nalewka na pszczelich nóżkach

Korzystają z pomieszczenia spółdzielni mieszkaniowej w Dobrzyniówce, drugie mają w Rafałówce. Prezes udostępnił im je nieodpłatnie. Na drzwiach gęsto zapisana kartka z godzinami zajęć. Na zapleczu dużej sali znajduje się aneks kuchenny. Niektóre sprzęty są z odzysku, podarowane. Inne, na przykład kuchenka gazowa, mikser, maszynka do mięsa - kupione z unijnego projektu. Zaradne kobiety na wszystko mają sposób. Instalację do wody założył znajomy fachowiec - one w zamian przygotowały przyjęcie komunijne dla jego dziecka.

Kulinaria zajmują najważniejsze miejsce w ich działalności. Bo gotować potrafi każda gospodyni. Co nie znaczy, że nie można dalej się uczyć tej sztuki. Dlatego niedawno panie zorganizowały sobie kurs masarstwa oraz pieczenia chleba i ciast.

Największa chluba tutejszych gospodyń nazywa się kibiny. To nieduże pieczone pierożki z ciasta półfrancuskiego. W środku jest mięso - karkówka grubo pokrojona nożem i doprawiona jak na kiełbasę. To właśnie za kibiny w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo Stowarzyszenie z Dobrzyniówki dostało pierwszą nagrodę. Sama potrawa wywodzi się z kuchni litewskiej - Danuta Bagińska ma sporo przepisów stamtąd, bo jej prababcia pracowała w jednym z tamtejszych dworów.

W kategorii napoje bezkonkurencyjna okazała się nalewka malinowa i na pszczelich nóżkach. Ale spokojnie - do tej ostatniej wcale nie trzeba pozbawiać odnóży pracowitych owadów. Składa się na nią miód, spirytus, sok z cytryny i odrobina gałki muszkatołowej. I właśnie ta pływająca w płynie gałka wygląda jak pszczele nóżki. A jak się wypije takiej naleweczki kilka kieliszków, to nogi rzeczywiście robią się miękkie, jak u pszczółki.

Ze swoimi wyrobami gospodynie jeżdżą na różne festyny, imprezy i prezentują swoje wyroby. To, co dzięki temu zarobią, inwestują w rozwój Stowarzyszenia. Kupują sprzęt, obrusy, naczynia.

Przyuczyć młodszych

Motorem działania jest Danuta Bagińska, prezes Stowarzyszenia. Kiedyś radna, wciąż na pół etatu pracuje w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Szepietowie jako specjalista do spraw wiejskiego gospodarstwa domowego i agroturystyki. Przyznaje, że to przypadek. W 2007 roku zrealizowała wspólnie z gimnazjum projekt na zakup sprzętu. Na jednym ze szkoleń zgadała się z koleżanką z lubelskiego - ta opowiedziała jej, że można zdobywać pieniądze na różną działalność, pisać wnioski, dostawać granty. Ale warunkiem ich otrzymania było utworzenie stowarzyszenia. Spróbowała, na początku szło opornie. Zachęcała, rozwieszała we wsi ogłoszenia, chętnych było mało. - No to poszłam do Rafałówki, do pani Gieni - wspomina Danuta Bagińska. - Ona skrzyknęła kobiety, zebrało się 21 i założyłyśmy stowarzyszenie.

Wspólnie działają już cztery lata. I to jak. Poza kursami gotowania w Barwie były już zajęcia z tworzenia dekoracji ze słomy, dekoracja wnętrz na Boże Narodzenie, stroiki. Przed Wielkanocą uczyły się robić tradycyjne palmy i pisanki. Właśnie trwają zajęcia wikliniarskie. Powstaje młodzieżowa grupa cyrkowa, lalkarska, taneczna. Dorosły zespół folklorystyczny Barwianka już działa. A pani Basia pisze teksty i piosenki.

- Postawiłam sobie za zadanie, żeby Zabłudowszczyznę troszkę rozsławić, bo ten zakątek jest trochę taki zapomniany - mówi Barbara Sacharewicz z Folwarków Wielkich. - Piszę piosenki o Podlasiu, o zwyczajach, czasem i o miłości są. Choć wszystkie panie to już babcie, ale zdecydowanie wolą śpiewać te o miłości.

Ukazał się już jeden tomik wierszy pani Basi, w tym roku ma wyjść drugi.

Miejscowi lubią przychodzić na spotkania Barwy. - Jest ciekawie, można wiele rzeczy zrobić i nauczyć się - opowiada Celina Czerniawska. - Dawniej było kółko gospodyń wiejskich. Starsi odeszli i tradycja zginęła. My ją teraz odbudowujemy.

- Co kto umie, to upiecze czy usmaży i próbujemy - opowiada Helena Borysewicz. - A że czasem przychodzą też młodsze kobiety, to mamy to komu przekazać. Musimy przyuczyć tych młodych i coś im zostawić. Nam chodzi też o to, żeby i po nas coś dzieciom i wnukom zostało.

Wulkan energii

We wsiach, gdzie działa Barwa, cały czas panuje ruch, co chwila odbywają się różne zajęcia i imprezy. Wkrótce z kolejnego projektu zorganizowany zostanie kurs komputerowy, kroju, szycia i haftu. W jego ramach panie chcą uszyć sobie wyjściowe bluzki dla zespołu. Takie wspólne spotkania przyciąga nawet panów.

W Barwie są też trzej mężczyźni. - Jak tylko mam wolną chwilę, to staram się przyjechać, bo na każdym spotkaniu coś się dzieje - opowiada Roman Cytrynowicz z Zabłudowa. - A wszystko zależy od serca naszego zespołu, czyli pani Danusi.

- To ona nas rozruszała - przyznaje Bożena Sidorowicz z Dobrzyniówki. - Dzięki niej nauczyłam się robić wiele potraw, na przykład skrzydełka faszerowane. Są pyszne.

Wszystkie bez wyjątku gospodynie z Barwy chwalą Danutę Bagińską. - Robi bardzo dobrą robotę, jednoczy nas - mówi pani Bożenka. - Dzięki temu jesteśmy bardziej otwarte. Wiadomo, że w domu są różne problemy, a tu przyjdziemy i rozmawiamy o wszystkim. I ma to na nas zbawienny wpływ. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy taką panią Danusię, bo to wulkan energii i ona nas ciągnie do działania.

- A gdzie takie drugie kobiety znaleźć, jak tutaj - odpowiada ze śmiechem na te pochwały pani Danusia.
Ale teraz właśnie zabiera się za młodzież. Chce, żeby powstał młodzieżowy zespół śpiewaczy, który podtrzyma tradycje muzyczne. - Muszę napisać projekt do urzędu marszałkowskiego na naukę gry na gitarze - zdradza plany pani Danusia. - Widziałam, że niektóre dzieci ślicznie grają, ale nie wszystkie mają instrumenty. Chcę poodkrywać talenty dzieci, niech się uczą, może będą miały lepszą przyszłość.
A niespełnione jeszcze marzenie Danuty Bagińskiej, to utworzenie izby ginących zawodów i ośrodka edukacji kulturalnej. Żeby panie mogły zarabiać.

- Cały czas chodzi mi po głowie, że jedna mogłaby robić masło, druga tkać, trzecia coś jeszcze innego. To byłby taki powrót do korzeni, a i ludziom jeszcze dodatkowe złotówki wpadną.

Żeby turyści przyjeżdżali

Stowarzyszenie Barwa przystąpiło do Lokalnej grupy Działania Puszcza Knyszyńska. Dostało stamtąd grant m.in. na stroje dla zespołu. LGD Puszcza Knyszyńska to wspólna inicjatywa kilku gmin. Skrzyknęły się i postanowiły razem działać w dziedzinie turystyki, drobnej przedsiębiorczości w otoczeniu rolnictwa. Wspólnie chcą wykorzystywać potencjał przyrodniczy i kulturowego regionu. Rozdają granty na związaną z tym działalność, zorganizowali ogólnopolską kampanie promocyjną Puszczy Knyszyńskiej, wydali przewodnik turystyczny i "Wielką księgę tradycji kulinarnych Puszczy Knyszyńskiej".

- Taka aktywność społeczna to przykład, że wystarczy tylko troszeczkę pomóc, a czasami po prostu nie przeszkadzać, i ludzie sami się organizują, sami rozwiązują swoje problemy - mówi Adam Kamiński, prezes LGD Puszcza Knyszyńska. Organizacja pomaga nie tylko stowarzyszeniom, ale także firmom: restauracjom, pensjonatom, hotelom w puszczy. Wszystko po to, by przyjechali tu turyści, zostawili trochę pieniędzy i za jakiś czas wrócili.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny