Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WORD Białystok: Kolejny kolega Przemysława Sarosieka. Piotr Tenczyński ma ściągać do Białegostoku kursantów z Warszawy

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Z Piotrem znam się z czasów, gdy pracował w kolegium sędziów PZPN. Dałem mu zlecenie opiewające na tysiąc złotych miesięcznie, co nie jest jakimś dużym wydatkiem - mówi Przemysław Sarosiek, dyrektor białostockiego WORD-u.
Z Piotrem znam się z czasów, gdy pracował w kolegium sędziów PZPN. Dałem mu zlecenie opiewające na tysiąc złotych miesięcznie, co nie jest jakimś dużym wydatkiem - mówi Przemysław Sarosiek, dyrektor białostockiego WORD-u. Anatol Chomicz
Białostocki WORD podpisał umowę z agencją reklamową Piotra Tenczyńskiego. To kolega dyrektora ośrodka Przemysława Sarosieka z czasów pracy z PZPN-ie. A jak pisaliśmy w maju, w WORD-zie znalazło pracę jeszcze dwóch kolegów dyrektora.

Nie dalej jak w maju pisaliśmy o dwóch kolegach dyrektora białostockiego Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Przemysława Sarosieka, którzy znaleźli pracę w ośrodku. To sędziowie piłkarscy Paweł Tokarewicz i Grzegorz Kawałko (Przemysław Sarosiek jest szefem sędziów futsalu w Polsce - przyp. red.). Teraz z WORD-em związał się jeszcze jeden kolega Przemysława Sarosieka. To Piotr Tenczyński, były pracownik PZPN-u oraz były dziennikarz m.in. "Faktu".

Czytaj też: Szef WORD-u przyznaje, że zatrudnił znajomych. Bo zna ich kompetencje. Były wiceszef WORD-u: PiS realizuje nowy program: Kolesie Plus

- Z Piotrem znam się z czasów, gdy pracował w kolegium sędziów PZPN. Dałem mu zlecenie opiewające na tysiąc złotych miesięcznie, co nie jest jakimś dużym wydatkiem. Piotr mieszka w Warszawie i prowadzi tam agencję reklamową Same Plusy. Zleciłem mu prowadzenie kampanii reklamowej w mazowieckich szkołach jazdy - mówi Przemysław Sarosiek.

Chce przyciągnąć do Białegostoku tamtejszych kursantów. - Teraz, gdy komuś nie udaje się zdać w Warszawie - a jest tam niska zdawalność - najczęściej jedzie zdawać do Łomży (tamtejszy WORD kojarzony jest jako ten, w którym najłatwiej zdać - przyp. red.). Chciałbym, aby jechał do Białegostoku. Tym bardziej, że ostatnio poprawiła nam się zdawalność. Można też u nas, jeśli nie udało się zdać za pierwszym razem, jeszcze tego same dnia próbować zdać za drugim i trzecim razem. Mamy też nową usługę - egzamin próbny - wyjaśnia dyrektor.

Dodaje, że zachęcać mazowieckich kursantów poprzez media społecznościowe to jedno, a spotykać się z przedstawicielami tamtejszych szkół jazdy, wręczać ulotki itd. to drugie.

- Mógłbym brać delegacje i sam to robić, ale po co wydawać pieniądze na dojazdy, kiedy może to zrobić ktoś kto mieszka w Warszawie? Korzystanie z miejscowej agencji reklamowej nie jest niczym nadzwyczajnym - podkreśla dyrektor.

Łomża leży jednak bliżej Warszawy niż Białystok. - To prawda. Kursant nie przyjedzie jednak samochodem, ale autobusem lub pociągiem. A to Białystok jest lepiej skomunikowany z Warszawą niż Łomża. Dwie godziny jazdy pociągiem i warszawski kursant jest w Białymstoku - podkreśla Przemysław Sarosiek.

Pytamy go o wspomnianych na wstępie Pawła Tokarewicza i Grzegorza Kawałko. - Jestem zadowolony z ich pracy. Paweł zajmuje się m.in. finansami i inwestycjami. Natomiast Grzegorz prowadzeni Facebooka, Twittera itd. Reklamuje również nasze szkolenia w całym regionie. Razem obsługują też eventy - mówi dyrektor.

Czytaj też: Dyrektor WORD w Białymstoku, Przemysław Sarosiek, stracił kiedyś prawo jazdy za łamanie przepisów

WORD Białystok za czasów dyrektora Przemysława Sarosieka

W maju w WORD-zie pracowało 49 osób, czyli o sześć więcej niż wtedy, gdy Sarosiek zaczynał dyrektorowanie (a było to w styczniu).

- Teraz pracuje 47 osób. - Za porozumieniem stron odszedł jeden pracownik działu technicznego i jeden z obsługi egzaminów. Ich obowiązki przejęli inni pracownicy - podkreśla.

Na koniec 2018 roku ośrodek miał ponad 60 tys. zł na minusie. W połowie roku było to już minus 300 tys. zł. Dyrektor przewiduje, że 2019 rok WORD zakończy ok. 100 tys. zł na minusie.

- Złożyło się na to wiele czynników. Wydaliśmy 50 tys. zł na naprawy aut. Za 80 tys. zł kupiliśmy używaną ciężarówkę. Poprzednia była 18 -letnia i nie nadawała się już do użytku. Po to, by w przyszłości zaoszczędzić nawet 60 proc. na kosztach prądu, zmieniamy całe oświetlenie na ledy. Ponieśliśmy też koszty przygotowania do przyszłorocznego zamontowania paneli fotowoltaicznych - mówi dyrektor.

Dodaje, że ok. 100 tys. zł poszło na akcje związane z bezpieczeństwem w ruchu drogowym. - W kwietniu i maju o 25 proc. spadły nam przychody z egzaminów. Ma to związek z ogólnopolskim trendem wynikającym z niżu demograficznego. W pierwszym półroczu zeszłego roku wszystkie WORD-y w miały, jeśli chodzi o przychody z egzaminów, 5,5 mln zł na plusie, w pierwszym półroczu 2019 roku była to ta sama liczba. Tyle że na minusie. Przyszły rok ma być jeszcze gorszy demograficznie - podkreśla Przemysław Sarosiek.

Kolejne wydatki jakie poniósł związane są z zaległymi urlopami. - Pracownicy mieli ponad 360 dni zaległych urlopu. Teraz zaległych urlopów już nie mają. Prawie 40 tys. zł musiałem też zapłacić za nadgodziny z zeszłego roku. Poza tym, gdy odchodził dyrektor Michał Frejno, trzeba było mu wypłacić 25 tys. zł z tytułu niewykorzystanych urlopów z lat 2017-18 - podkreśla dyrektor.

Sprawa zwolnienia z WORD-u Białystok Macieja Biernackiego

Już niedługo ośrodek będzie musiał prawdopodobnie ponieść jeszcze jeden spory koszt. Chodzi nawet o 80 tys. zł brutto. Tak przynajmniej mówi Maciej Biernacki, były wicedyrektor ośrodka. To radny miejski, który w lutym został zwolniony przez Przemysława Sarosieka.

Czytaj też: Przemysław Sarosiek zwolnił radnego Macieja Biernackiego. Choć jest prawnikiem, myślał że nie trzeba zgody rady [ZDJĘCIA]

Jako że dyrektor WORD-u nie miał na to - wymaganej w takich przypadkach - zgody rady miasta, Maciej Biernacki poszedł do sądu i na początku października wygrał w pierwszej instancji. Przemysław Sarosiek musi go przywrócić do pracy i dać wyrównanie za okres, gdy Biernacki był bez pracy. Aktualnie Przemysław Sarosiek czeka na uzasadnienie wyroku. Wtedy podejmie decyzję, czy złoży apelację.

- Nawet jeśli przegram, to w żadnym razie ośrodek nie będzie musiał płacić 80 tys. zł. Okres wypowiedzenia Macieja Biernackiego minął 30 kwietnia. Od maja do października jest sześć miesięcy. Dostał jednak 2-miesięczną odprawę - która gdyby wyrok został utrzymamy przez apelację - liczy się jako pobory. Zostają więc cztery miesiące. Jako że Maciej Biernacki zarabiał ok. 7 tys. zł brutto, cztery raz siedem równa się 28 tys. zł, a nie 80 tys. zł - wylicza Przemysław Sarosiek.

Czytaj też: Maciej Biernacki przywrócony do pracy. WORD będzie musiał mu wypłacić wynagrodzenia od lutego. Czyli nawet 80 tys. zł brutto

Maciej Biernacki wyliczenia te przyjmuje z rozbawieniem. - Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że Przemysław Sarosiek przy zwalnianiu mnie wielokrotnie złamał kodeks pracy. Musiał przez to dwa razy poprawiać moje świadectwo pracy - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny