Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolontariat daje im siłę. Ty też możesz zrobić coś pożytecznego i pomóc innym

Agata Sawczenko
Pomaganie stało się naszą pasją – mówią młodzi wolontariusze. Od lewej: Paulina Zawada, Julia Kozłowska, Jagoda Kutrzepa i Piotr Filip Cichocki
Pomaganie stało się naszą pasją – mówią młodzi wolontariusze. Od lewej: Paulina Zawada, Julia Kozłowska, Jagoda Kutrzepa i Piotr Filip Cichocki Wojciech Wojtkielewicz
Szykują Szlachetne Paczki, gromadzą Góry Grosza, wspomagają dzieci z Rwandy, a teraz pieką i sprzedają gofry, by pomóc zwierzakom ze schroniska. Natomiast 6 grudnia zorganizują kiermasz ciast. Zebrane pieniądze przeznaczą na cele charytatywne. Lista działań młodych wolontariuszy jest dużo dłuższa.

Bezinteresowna pomoc naszych uczniów już czterokrotnie została nagrodzona w samorządowym konkursie dla nastolatków "Ośmiu Wspaniałych" - opowiada Ewa Drozdowska, dyrektor Zespołu Szkół Społecznych STO przy ul. Fabrycznej. - Jednak prawdziwe Szkolne Koło Wolontariatu powstało dopiero w ubiegłym roku, a w tym najszerzej rozwinęło skrzydła.

Pod opieką dwóch nauczycielek - Ewy Tyburczy i Beaty Łodygi oraz pedagoga szkoły Grety Hapunik wolontariusze z Fabrycznej szkolą się, zdobywają informacje, planują i działają. Ich entuzjazm udziela się coraz większej grupie młodzieży. Najaktywniejsi wolontariusze z liceum szkolą adeptów z gimnazjum.

Dzieciaki i zwierzaki

- Zorganizowaliśmy spotkanie informacyjne dla młodzieży obu szkół z wolontariuszami-absolwentami naszej szkoły, wyjaśniając na czym polega idea wolontariatu - opowiada Wiktoria Matejko, licealistka.
- Stworzyliśmy kartę - ankietę wolontariusza, na której każdy może wpisywać co chce lub może robić. I pomysły posypały się lawinowo - dodaje Piotr Cichocki.

Młodzi wolontariusze zgodnie przyznają, że wszystko zaczęło się od Pauliny Zawady. Paula dziś jest już licealistką, ale zaczęła działać charytatywnie jeszcze w gimnazjum.

- Wtedy się zaangażowałam na rzecz fundacji Kotkowo - opowiada Paula. - Później usłyszałam o akcji zbierania szkolnych rzeczy dla dzieciaków z Rwandy. I przyszło mi do głowy, żeby do tej akcji włączyć także innych.

I udało się. Szkolne pomoce zbierała cala szkoła. - Ale tak naprawdę to wszystko zaczęło nabierać tempa dopiero w tym roku - mówi Paula.

Teraz w Szkolnym Kole Wolontariatu działa już około 30 osób. Spotykają się po lekcjach i analizują swoje pomysły. A tych jest mnóstwo. Cały czas ktoś wymyśla nowy sposób na to, by pomóc potrzebującym.

- Na przykład, by współpracować z fundacją Mam Marzenie, bo jedna z absolwentek naszej szkoły działa w tej fundacji. Chcielibyśmy wybrać jednego małego marzyciela i zasponsorować jego marzenie - planuje Michalina Zadykowicz.

Dużym wyzwaniem jest też dobre zorganizowanie wszystkich przedsięwzięć. Bo nie może się okazać, że czemuś nie podołali. Nie chcą, by ktoś powiedział o nich, że mieli słomiany zapał.

Dlatego zawsze wszystko dokładnie planują. Na przykład jak przy akcji, którą wymyśliła Michalina, by sprzedawać w szkole upieczone w domu ciasta, a zebrane pieniądze przeznaczyć na cele charytatywne.
- Najpierw trzeba było rozwiesić w szkole plakaty. Potem chodziłam z listą po całej szkole i zbierałam osoby, które byłyby chętne do wypieków. Nawet pani dyrektor zadeklarowała, że coś upiecze.

Powiedziała, że nie wyobraża sobie tej aukcji bez jej wkładu - uśmiecha się Michalina. - Na końcu jeszcze wyznaczyliśmy dyżury, kto będzie stał na korytarzu i sprzedawał.

Jednak, gdy kończy się akcja na szkolnych korytarzach, a zebrane rzeczy czy pieniądze trafią do potrzebujących, to wcale nie oznacza, że wolontariusze uznają ją za skończoną.

- Spotykamy się i omawiamy, jak wyszło, co można poprawić - mówi Wiktoria Matejko.
Wolontariusze są dumni, że niemal wszystko są w stanie zrobić sami. Oczywiście, gdy potrzebny jest transport lub gdy koniecznie trzeba zrobić coś w trakcie lekcji - pomoc rodziców czy nauczycieli bardzo się przydaje.

- A tak na co dzień, to stawiamy na samodzielność - zapewnia Wiktoria. - I to nie tylko w przypadku nas, starszych, licealistów. Również młodsze dzieciaki, z gimnazjum, też zaczęły koordynować akcje.
- Bo tak naprawdę w naszym działaniu najfajniejsze jest to, że każdy ma tu pole do popisu - dodaje Piotr. - Każdy może działać i każdy może znaleźć taką formę działania, która mu będzie odpowiadała.
Za przykład stawia oczywiście siebie. Jest drużynowym drużyny harcerskiej. Tam nauczył się zasad pracy z ludźmi, ale też dobrej organizacji.

- I dzięki tym moim umiejętnościom na początku roku pomogłem dziewczynom w sformalizowaniu całej organizacji - chwali się. - Założyliśmy zeszyciki, w których zapisujemy kto co robi. Na koniec dla każdego będzie to przepustką do uzyskania dodatkowej liczby punktów przy rekrutacji - za działalność pozaszkolną.
Innym i sobie nawzajem

Dlatego do działania zgłasza się wielu chętnych. Chłopcy z gimnazjum wymyślili ostatnio, by zbierać pluszowe misie. Potem zastanowią się, gdzie je przekazać. Pomysłów na to juz mają mnóstwo.

Inni pierwszoklasiści z gimnazjum postanowili piec na przerwach gofry, a następnie oferować je za niewielką opłatą starszym kolegom i w ten sposób wspomóc zaprzyjaźnione schronisko dla zwierząt.

- Udało się niesamowicie - cieszy się Wiktoria. - Wszyscy w szkole kupowali nasze jedzenie, pytali, czy będzie więcej. Często też płacili więcej niż chcieliśmy za konkretną rzecz. Zdarzało się nawet, że wrzucali pieniądze i mówili: ale ja nie chcę tosta, nie chcę gofra. I to było takie pozytywne.

Młodzi wolontariusze zapewniają, że aby zorganizować podobną akcję trzeba tylko trochę czasu i chęci. Wielkie pieniądze nie są potrzebne.

- Ktoś przyniósł mąkę, ktoś opiekacz do tostów, ktoś jajka - wymienia Michalina.

Niewiele kosztuje też akcja Puszka dla maluszka pod patronatem Uniwersytetu Medycznego.

- Zbieramy puszki. Pieniądze z ich sprzedaży będą przeznaczane na pomoc dla dzieci z Afryki. Tak się zabraliśmy za ich zbieranie, że w calej szkole stoją pudelka, do których je wrzucamy - śmieje się Piotrek.

Na długiej liście działań szkolnych wolontariuszy jest też Gwiazdkowa Niespodzianka - akcja Kościoła Baptystów, polegająca na przygotowaniu małej paczki dla wybranych dzieci.
Dziewczyny wykorzystują też swoje zdolności plastyczne. Opowiadają również o koledze, który świetnie gra na gitarze. Poszedł z koleżanką w odwiedziny do chorego chłopca. Bartek grał, ona czytała bajki. Chory maluch był zachwycony.

Osobiste umiejętności przydają się także we wzajemnej pomocy.
- Założyliśmy Naukowe Szkolne Koło Ratunkowe. Pomagamy tam naszym uczniom. Osoby, które nie radzą sobie z jakimś przedmiotem czy tematem, mogą liczyć na naukowe wsparcie kolegów. Mówimy "tak" wzajemnej pomocy, a "nie" korepetycjom - uśmiecha się Michalina Zadykowicz.

Każdy, kto czuje się w czymś pewnie, ma wiedzę, na przykład w matematyce czy francuskim, może pomóc temu, kto ma akurat problemy ze zrozumieniem któregoś przedmiotu czy lekcji - dodaje Wiktoria. - Oczywiście nauczyciele też mogą nam pomóc. Bo taka jest idea naszej szkoły, że nauczyciele mają dla nas czas i mogą nam ten czas poświęcić, ale wiadomo, że nie zawsze jest się w stanie zdążyć. Poprawa sprawdzianu jest za kilka dni, a nauczyciela nie ma tego dnia w szkole. I w tym momencie można zgłosić do wolontariusza.

W te wakacje Paulina zainicjowała jeszcze jedną akcję.

- Tak naprawdę to nie ja, a moja mama, która pracuje na oddziale rehabilitacyjnym w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym. Zaproponowała, żebyśmy przychodzili do dzieciaków na oddziale rehabilitacji, które zostają na weekendy. Na dobre to się rozkręciło, gdy Piotrek do nas dołączył.

Bo Piotrek naprawdę ma masę pomysłów na zabawę. I - co ważne - potrafi do nich przekonać. Ostatnio z Małgosią Droździewicz z gimnazjum przygotował takie kalambury, że dzieciaki z DSK przedniej zabawy miały na kilka godzin.

Uczniowie i nauczyciele ze szkoły przy Fabrycznej zaangażowali się też w ogólnopolską akcję pomocy ubogim rodzinom Szlachetna Paczka. Do 10 grudnia będą zbierali najpotrzebniejsze artykuły i sami przygotują paczki. Wcześniej Julia Kozłowska i Paulina Zawada odwiedzały ubogie rodziny i pytały o ich potrzeby, by pomoc była celowa i skuteczna.

- Najpierw było szkolenie dla wolontariuszy- opowiada Julia Kozłowska. - Bo to nie jest tak, że ktoś przypadkowy może robić wywiad w rodzinie. Potem wolontariusze szukają w swoim rejonie rodzin, które są najbardziej potrzebujące. Pytamy księży, nauczycieli, szkolnych pedagogów.

Potem jest czas na przeprowadzenie ankiety. Zasada jest taka, że do rodziny idą dwie osoby. Jedna z nich musi być pełnoletnia.

- Bardzo się denerwowałam przed swoją wizytą - przyznaje Julka. - Bo ankieta musi być przeprowadzona w formie luźnej rozmowy. Pytania muszą być tak zadane, by nie krępowały, nie obrażały, ale udowadniały, że naprawdę chcemy pomóc.

Na szczęście wszystko poszło dobrze. Julia trafiła na sympatycznych ludzi. Wizyta u nich trwała aż trzy godziny! Potem rodziny, które się zakwalifikowały, trafiają do internetowej bazy danych. I stamtąd darczyńcy mogą sobie wybierać rodziny, którym chcą pomóc.

- To bardzo ważne, żeby robić to rozważnie - mówi Paulina. - Żeby zastanowić się, czy możemy zapewnić wszystkie potrzeby danej rodziny. Bo jeśli już dokonamy wyboru, to znika z listy w internecie.

A potrzeby są różnorodne. Rodziny oczekują na przykład ubrań, ale zdarza się, że na listę rzeczy wpisywany jest odkurzacz, robot kuchenny czy nawet laptop. I nie można się tym bulwersować. Bo chodzi o to, by udowodnić tym ludziom, że każdy może mieć marzenia. I że każdego marzenia mogą się spełnić.

Dlatego do akcji włączyła się cała szkoła. Każda klasa wybrała sobie jedną rodzinę. Swoją ma też rada pedagogiczna. Teraz młodzi wolontariusze szukają kogoś, kto mógłby zasponsorować właśnie laptop.
- Bo w naszej rodzinie jest dziecko. A komputer - wiadomo, przydaje się nie tylko do zabawy czy rozrywki. Sami wiemy, że służy również do nauki - mówią.

Są szczęśliwi

Wszyscy jak jeden mąż zapewniają, że to bezinteresowne pomaganie naprawdę ich wciągnęło. I sprawiło, że ich życie stało się lepsze. Dzięki wolontariatowi potrafią się lepiej zorganizować. Tak ułożyć sobie dzień, by mieć czas i na naukę, i na zajęcia dodatkowe, i na hobby, no i właśnie na pomaganie. - Ja od kiedy działam w wolontariacie, mam nawet lepsze oceny - śmieje się Piotrek.

- Wolontariat daje dodatkową siłę - nie ma wątpliwości Julka. - I sprawia, że kładziemy się spać szczęśliwi, że udało się nam zrobić coś dobrego - dodaje Piotrek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny