Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bielszczanie czczą ofiary katastrofy pod Smoleńskiem: Tragedia, niedowierzanie, szok

Janusz Bakunowicz
Pierwsze znicze przed bielskim ratuszem pojawiły się już w sobotę. Z dnia na dzień ich przybywa.
Pierwsze znicze przed bielskim ratuszem pojawiły się już w sobotę. Z dnia na dzień ich przybywa. Fot. Janusz Bakunowicz
Biało-czerwone flagi przepasane żałobnym kirem na budynkach administracji i na domach prywatnych, znicze przed ratuszem, msze żałobne. Tak mieszkańcy Bielska Podlaskiego oddają hołd ofiarom wypadku prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.

Sobota rano. Media podają, że na lotnisku, gdzie miał wylądować prezydencki tupolew 154 doszło do katastrofy. Pierwsze informacje nie zawierają jednak szczegółów dotyczących ofiar wypadku. Wiadomo jednak, że na uroczystości upamiętnienia wydarzeń katyńskich oprócz pary prezydenckiej leciały najważniejsze osoby w państwie: parlamentarzyści, politycy, wojskowi, osoby duchowne, członkowie rodzin pomordowanych w Lesie Katyńskim w 1940 roku.
Kolejna wiadomość jest szokująca. Rosyjskie służby informują, że katastrofy nikt nie przeżył. Na pokładzie było 96 osób.

Bielsk zamarł. Na budynkach urzędów i instytucji pojawiły się flagi przepasane kirem. W kościołach odprawiano żałobne msze za dusze tragicznie zmarłych. Przy bielskim ratuszu pojawiły się pierwsze znicze. Mieszkańcy spontanicznie przystają, w zadumie zastanawiają się, jak mogło dość do takiej tragedii.
- To nic, że nie znam ich osobiście - mówi straszy pan, który przed chwilą zapalił znicz. - Ale znamy ich z mediów i pierwszych stron gazet. W pewien sposób byli nam bliscy, bo to oni wydając decyzje mieli wpływ na nasze funkcjonowanie, na nasze życie.

Bielszczanie w różny sposób dowiadywali się o tragedii. Najczęściej z mediów, rzadziej od przyjaciół, znajomych, najbliższych. Ale za każdym razem reakcje były podobne.

- Początkowo nie mogłam w to uwierzyć - mówi Nina Krawczuk. - Z tragicznej listy nie znam nikogo, ale moja córka śpiewa w chórze. Właśnie Władysław Stasiak był na jednym z jej koncertów. Podobał mu się śpiew. Chwalił.

- W domu byłam zajęta swoimi obowiązkami - mówi Małgorzata Bagińska. Wraz z mężem po mszy przyszła przed ratusz, by zapalić symboliczny znicz. - Mąż zadzwonił do domu i powiedział, bym włączyła telewizor. W pierwszym momencie niedowierzanie. Taka tragedia.

W niedzielne popołudnie w kościele p. w. Matki Bożej z Góry Karmel zaśpiewał Chór Polskiej Pieśni Narodowej. Tym razem wystąpił z repertuarem żałobnym. Inaczej nie można.

- To wielki znak od Boga - dodaje pan Andrzej. - Mam nadzieję, że Polacy wyciągną z tego wnioski. Część społeczeństwa nie przepadała przecież za prezydentem, politycy byli podzieleni, skłóceni. Może to pomoże dojść do porozumienia i zjednoczyć się w tak tragicznym momencie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny