Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OiFP. Zieleń zaczęła współpracować. Efekty widzi każdy

Tomasz Mikulicz
Wojciech Wojtkielewicz
Na ścianach wije się winobluszcz, a zielony dach przestał przypominać pustynię. Damian Tanajewski, dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej wziął sobie do serca nasze zeszłoroczne zastrzeżenia. Nie żartuje już, że zieleń odmówiła współpracy. Zieleń współpracuje, ale to zasługa ludzi.

Chciałbym bardzo przeprosić za naszą zieleń, która nie chce wić się po ścianach opery - tak w maju zeszłego roku odpisał nam Damian Tanajewski, ówczesny zastępcą, a dzisiejszy dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej. Krytykę, również ze strony specjalistów od ogrodnictwa i architektów, wziął do serca. - Była to konstruktywna krytyka - przyznaje.

Efekt zmiany podejścia dyrekcji opery do zieleni widać gołym okiem. Dobrze znane z internetu porównania nowego budynku opery do sarkofagu z Czarnobylu tracą już rację bytu. Opera nam się zazieleniła. I nie jest to zasługa roślinności, która - przywołując już po raz ostatni zeszłoroczną odpowiedź Damiana Tanajewskiego - postanowiła współpracować, ale ludzi. A konkretnie jednego człowieka - Adama Czarnieckiego. To ogrodnik, który wiosną zeszłego roku został zatrudniony przez operę .

- Część roślin, jakie tu zastałem była nieprzystosowana do klimatu naszej części Polski - opowiada ogrodnik.

Weźmy choćby powojnik, czyli zieloną roślinę, która z założenia powinna wić się po ścianie opery od strony ul. Kalinowskiego i Młynowej. - To że się tu znalazła to błąd projektowy. W Poznaniu powojnik może i osiągnie 12 metrów wysokości, ale w Białymstoku to niemożliwe - mówi Adam Czarniecki. Dlatego obok powojnika zasadzony został winobluszcz pięciolistkowy, który nie tylko przez swój fioletowy kolor pięknie komponuje się z zielenią powojnika, ale z czasem tego ostatniego przerośnie. Pytamy ogrodnika, czy nie lepiej byłoby jednak usunąć powojnik i zasadzić bluszcz, odpowiada że byłoby to zbyt radykalne posunięcie. - Przez jakiś czas dwie ściany byłyby „gołe”. Chciałem tego uniknąć - podkreśla Adam Czarniecki.

Uważa, że przy dobrej pielęgnacji powojnik nie osiągnie może wysokości poznańskiej, ale na jakieś 5 do 8 metrów można liczyć. Z czasem będzie wypierany przez lepiej radzący sobie w naszym klimacie winobluszcz. Wije się on na ścianach od ul. Odeskiej i wzgórza św. Marii Magdaleny.

Zmiany widać też na zielonym dachu opery, który jeszcze w zeszłym roku zielony był tylko z nazwy. - Przypominał pustynię - nie owija w bawełnę Damian Tanajewski. Okazało się, że w tym przypadku zawinił wadliwy system nawadniający. Był po prostu niedrożny. Został przerobiony w ramach gwarancji. Zazielenił się dach nie tylko na samej górze, czyli nad ósmym piętrem, ale też nad piątym i trzecim. Rosną tam m.in. drzewka i róże. Dyrekcji zależy też, by z zieleni mogli cieszyć się mieszkańcy. - Moim marzeniem jest widzieć tu w sezonie ludzi siedzących na kocykach i czytających książki - mówi Tanajewski.

O ile na dach nad trzecim i piątym piętrem może w sezonie wejść każdy, to ósme udostępniane jest odpłatnie i tylko w weekendy. Chodzi o to, że opera musi zapewnić ochroniarza, który będzie pilnował na górze naszego bezpieczeństwa. Udać się tu jednak warto. Chociażby by popatrzyć na zieleń, która rozrosła się poniżej. Tutaj też ogrodnik musiał wprowadzić sporo zmian. - Źle zostało nawet dobrane podłoże. Zbyt dużo było w nim ceglanego tłucznia, a zbyt mało ziemi. To tak jakbyśmy zakopali w ziemi doniczki - tłumaczy Adam Czarniecki. Trawa jest też regularnie koszona i podlewana. Tym co jednak trzeba było usunąć były wierzby, które niezbornie rosły w gazonach na daszku nad kolumnami od strony głównego wejścia do opery. Wszystko przez to, że system nawadniający drzewka trzeba było włączać mechanicznie wchodząc na skraj daszku. Brakowało chętnych, by to robić. Wiadomo, że zieleń zielenią, ale każdemu życie miłe. - Teraz mamy system elektryczny. Nie trzeba wchodzić na daszek. Zasadzono też nowe wierzby - mówi ogrodnik.

Zieleni jest też więcej, bo jest ona stale nawożona. - Kupiliśmy bodaj tonę nawozów. Dwie trzecie przeznaczono na pnącza, a pozostałą część na trawniki - podkreśla Damian Tanajewski.

Łącznie opera na te pozytywne zmiany (nawozy, ziemię, sadzonki) wydała w tym roku około 10 tys. zł. To niewiele w porównaniu do efektu, jaki już udało się osiągnąć. A przyszłość ma przynieść jeszcze więcej.

- Myślę, że za jakieś dwa lata winorośl będzie się wiła na całej długości ścian. Przynajmniej od strony ul. Odeskiej i wzgórza św. Marii Magdaleny - mówi dyrektor opery.

Zgodnie z projektem opery autorstwa prof. Marka Budzyńskiego wokół opery miała się rozciągać kwietna łąka. - Nie zdało to jednak egzaminu. Projekt mówił też o tym, że trawa powinna być koszona dwa razy na sezon. A nieraz kiedy skończę kosić dach nad ósmym piętrem, trzeba już zabierać się za pracę nad piątym. Gdyby kosić to tak jak napisano w projekcie, wszystko by bardzo szybko zarosło - mówi Adam Czarniecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny