- Przyrzekamy ratować zdrowie, życie i mienie. Nasz zawód jest powołaniem. I ci dwaj koledzy do końca zachowali się zgodnie z przysięgą - mówi generał brygadier Leszek Suski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Wczoraj przyjechał do Białegostoku, by podsumować zbiórkę pieniędzy na rzecz rodzin zmarłych strażaków.
Prowadziły je ogólnopolskie fundacje: Dorastaj z nami oraz Solidarni. W poniedziałek przekazały pieniądze żonom strażaków, którzy zginęli w majowym pożarze. Jakie to kwoty - nie wiadomo. O zachowanie tajemnicy prosiły wdowy - i fundacje prośby uszanowały.
- To oczywiste, że wzywamy straż, kiedy jest pożar - mówi Magdalena Pawlak z fundacji Dorastaj z nami. - Ale trzeba pamiętać, że za każdym mundurem stoi człowiek, za każdym człowiekiem jest rodzina. I gdy zdarzają się tragedie, najbardziej cierpi ta rodzina. I my zdajemy sobie sprawę, że gdy na służbie ginie ojciec, w jego głowie pojawia się myśl: co się stanie z moją rodziną, z moimi dziećmi.
Dlatego nie wahała się, gdy usłyszała o białostockiej tragedii. W maju dwóch strażaków zginęło na służbie, gdy gasili magazyny na Dojlidach. Mieli 26 i 29 lat. Jeden miał kilkumiesięczne dziecko, żona drugiego była w ciąży.
Teraz mogą liczyć na fundację. Powstała, by wspierać edukacji aż do zakończenia nauki nawet do 25. roku życia. Fundacja zapewnia stypendia, wsparcie psychologa oraz pomoc w wejściu na rynek pracy. Każdy podopieczny może liczyć na opiekę indywidualnego doradcy edukacyjnego, który pomaga podopiecznemu i jego rodzinie identyfikować najważniejsze potrzeby rozwojowe dziecka.
- I taką deklarację złożyliśmy partnerkom strażaków - mówi Magdalena Pawlak.
- A ja chciałbym, żeby zawsze z tyłu głowy strażacy mieli świadomość, że w razie czego... nie wymawiajmy czego... ich rodziny nie zostaną pozostawione same - dodaje Marek Garniewicz z Fundacji Pomocy PSP „Solidarni”. I zapewnia, że pomoc skierowana będzie nie tylko do rodzin, ale również - psychologiczna - do kolegów, którzy uczestniczyli w tragicznej akcji.
Fakty
Pożar przy ul. Dojnowskiej wybuchł w 25 maja po południu. Straż pożarna zgłoszenie o wydobywającym się dymie otrzymała o godz. 18:41. 100 strażaków gasiło pożar magazynów ponad trzy godziny.
Wśród nich byli Przemysław Piotrowski i Marek Giro. Weszli do budynku po nieistniejących już zakładach mięsnych, gdzie mieściła się hurtowania sztucznych kwiatów, mimo że wiadomo było, że nie ma w nim żadnych ludzi. Mieli sprawdzić, gdzie jest źródło ognia. Było tak gorąco, że ze ścian poodpadały tynki. 800 stopni Celsjusza. Do tego zadymienie, które bardzo ograniczało widoczność. Nie mieli nawet szans, by sprawdzić, czy stawiają stopę na bezpiecznym terenie. Weszli na piętro po stalowych schodach. Z nich dostali się na podest, a potem, podobnymi schodami zeszli niżej. Nie zauważyli, że znajdują się na podwieszonym suficie. Strop się załamał. Jeden strażak spadł. Warunki były tak trudne, że drugiemu również nie udało się wydostać.
Pożar hali zakładów mięsnych (obecnie hurtownia kwiatów) Białystok 25.05.2017
Autor: Paweł Jakubik
Autor. bagnowka.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?