Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walenty Korycki słono zapłaci za promile

Magdalena Kuźmiuk
Magdalena Kuźmiuk
Policjanci zatrzymali pijanego wicemarszałka dopiero kilkadziesiąt metrów od urzędu wojewódzkiego
Policjanci zatrzymali pijanego wicemarszałka dopiero kilkadziesiąt metrów od urzędu wojewódzkiego Anatol Chomicz
Półtora roku od alkoholowej wpadki jednego z czołowych polityków PSL w Podlaskiem zapadł wreszcie prawomocny wyrok. Walenty Korycki zapłaci 4000 złotych grzywny. Nie za to, że przyjechał do urzędu tylko po teczkę i klucze, a za to - że przyjechał pijany do pracy i podejmował czynności zawodowe. Wpadł przed telewizyjnymi kamerami.

Chłodny czwartkowy ranek 23 października 2014 roku dla Walentego Koryckiego powinien być przysłowiowym gwoździem do jego politycznej trumny. Tego dnia wicemarszałek z PSL pojawił się w urzędzie na rauszu. To jednak nie zniszczyło mu kariery. Choć pech chciał, że akurat tego dnia w urzędzie było wielu dziennikarzy. Zaplanowana była konferencja prasowa dotycząca inicjatywy referendalnej w sprawie lotniska regionalnego. W pewnym momencie jeden z reporterów krzyknął, że marszałek jest pijany.

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nagle u boku wicemarszałka pojawiła się jego asystentka, która próbowała instruować Koryckiego, że kierowca z autem czekają z drugiej strony budynku. Do urzędu jednak szybko został wezwany patrol policji. Wicemarszałek został zatrzymany kilkadziesiąt metrów od budynku, z którego wcześniej wybiegł - przy pobliskiej masarni. Potem kolejne kilkadziesiąt minut spędził w radiowozie. Usilnie broniąc się przed badaniem alkomatem. Było to możliwe dopiero na komisariacie. Wynik nie pozostawiał złudzeń: przeszło 1,3 promila alkoholu.

Wyborcy wybaczyli mu alkoholową wpadkę

Nad polityczną przyszłością Walentego Koryckiego zawisły czarne chmury. Ludowcy wystawili swemu przedstawicielowi w zarządzie czerwoną kartkę, ale rekomendacji mu nie cofnęli. Marszałek województwa odebrał mu jednak jego kompetencje. Choć zarząd zdecydował, że Korycki zachowa stanowisko wicemarszałka.

Zbliżały się jednak wybory. Walenty Korycki startował do sejmiku, ubiegał się też o fotel burmistrza Bielska Podlaskiego. Wprawdzie wyścig o władzę w tym mieście przegrał, ale wyborcy wybaczyli mu przyjście na bani do pracy. Wybrali Walentego Koryckiego na radnego sejmiku, którym jest zresztą do dziś.

- Nie chcę rozmawiać, o tym, co było. Wie pani, wycofałem się już z życia publicznego - powiedział były wicemarszałek, kiedy do niego dzwoniliśmy dzień przed rozprawą sądową.

Przyjechał do pracy. Został przyłapany

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zapadł prawomocny wyrok w sprawie Walentego Koryckiego. Wicemarszałek nie pojawił się na jego ogłoszeniu. W swojej apelacji przekonywał sąd, że jest niewinny i prosił o taki właśnie wyrok.

Jednak sędzia Dorota Niewińska utrzymała w mocy orzeczenie, jakie w lipcu ubiegłego roku wydał sąd pierwszej instancji.

- Zdaniem sądu, obwiniony 23 października 2014 roku nie przebywał na urlopie na żądanie i podejmował czynności służbowe w stanie po użyciu alkoholu - powiedziała wczoraj sędzia Dorota Niewińska.

Jeszcze w pierwszym procesie Walenty Korycki przekonywał sąd, że w dniu, kiedy dziennikarze przyłapali go pijanego w urzędzie, on przebywał na urlopie wypoczynkowym. Do urzędu przyjechał - służbowym samochodem! - tylko po teczkę i laptop oraz klucze do domu. Chciał też wypełnić pisemny wniosek o urlop - chociaż nie miał takiego obowiązku - ale zapomniał z domu okularów. I akurat jak szedł do pobliskiej apteki po okulary, napotkał natarczywego - jak to określił - dziennikarza jednej z telewizji, który nie dał sobie wytłumaczyć, że wicemarszałek - choć był w urzędzie i stał przed nim - przebywał akurat na urlopie.

Z nagrań telewizji, jakimi dysponował sąd wynika, że wicemarszałek rozmawiał z dziennikarzem dobre kilka minut. Do momentu aż reporter wyczuł od Walentego Koryckiego alkohol. Wtedy się zaczęło!

- O tym, że obwiniony ostatecznie nie zrealizował swego planu wzięcia urlopu świadczy szereg okoliczności. W dniu rzekomego urlopu przebywał w miejscu pracy. Dowody zgromadzone w tej sprawie nie pozwalają na przyjęcie, by jego obecność w urzędzie marszałkowskim była chwilowa - oceniła sędzia Dorota Niewińska.

Te dowody to przede wszystkim fakt, że wicemarszałek zjawił się w urzędzie już z samego rana. Zdążył nawet zdjąć płaszcz i poprosił sekretarkę o zaparzenie mu herbaty. Na jego biurku już czekały rozłożone dokumenty. Wczoraj sąd jako nielogiczne wypunktował też twierdzenia Koryckiego, że przyjechał tylko zabrać klucze do domu. Wszak przyjechał z domu. Przywiózł go też kierowca służbowym samochodem. A członkowie zarządu nie mogli korzystać ze służbowym aut, kiedy przebywali na urlopach na żądanie.

Grzywna dla byłego wicemarszałka

Jaka więc jest kara dla pijanego wicemarszałka? 4000 złotych grzywny.

- Rozstrzygnięcie daje i samu obwinionemu, jak i całemu społeczeństwu sygnał o braku tolerancji dla tego typu zachowań bez względu na pozycję sprawcy w hierarchii społecznej i zawodowej - powiedziała sędzia Dorota Niewińska, kończąc uzasadnienie wyroku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny