Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się kiedyś puszczało filmy w kinach. Wystarczy zerwana taśma, a 600 widzów wpada we wściekłość

Fot. Bogusław F. Skok
Do kina na film wybrał się raz. Na "Szczęki”. Usiadł w fotelu i zaraz zasnął.
Do kina na film wybrał się raz. Na "Szczęki”. Usiadł w fotelu i zaraz zasnął. Fot. Bogusław F. Skok
Ale technika poszła do przodu. W Forum korzysta się dzisiaj z tak zwanego plateru. Maszyna składa się z kilku ogromnych talerzy. Na jednym, podającym, umieszczona jest taśma, która przechodzi przez projektor i trafia na talerz odbiorczy.

Co jest w tej pracy najcięższe? - Kopie, które trzeba dźwigać na drugie piętro. Ważą ponad trzydzieści kilo - odpowiada Wiesław Domanowski, najstarszy pracujący kinooperator w Białymstoku.

Filmy wyświetla od 1967 roku. Najpierw pracował w kinie Pokój. Teraz, od 15 lat - w Forum.

A na sali tłumy widzów

- Przed laty, kiedy sale były wypełnione po brzegi, zerwanie taśmy zdarzało się często. Był gwizd i potężny tupot. Proszę sobie wyobrazić - 600 niezadowolonych osób! Teraz materiał jest lepszy i kopie się praktycznie nie zrywają - opowiada Domanowski.

Z zawodu jest fotografem. Po skończeniu szkoły zawodowej chciał otworzyć swój własny zakład. Ale było ciężko. Sprzęt, lokal - za duże koszty.

Miał 20 lat, gdy pojawiła się szansa pracy w kinie. Był na praktykach w zakładzie fotograficznym. Jego szef miał znajomości w Zakładowej Radzie Wojewódzkiego Zarządu Kin.

- To przez jego protekcję dostałem się do kabiny kina Pokój. On mnie tam wkręcił. I się zakorzeniłem.

Potem były dwa szkolenia we Wrocławiu. Każde po trzy miesiące. Tak uzyskał Zezwolenie Pierwszej Kategorii na Obsługę Aparatów do Wyświetlania Filmów. Dzięki niemu mógł sam, bez niczyjego nadzoru, obsługiwać sprzęt. A dzisiaj! Pan Wiesław z żalem opowiada, że teraz kinooperatorem może zostać praktycznie każdy.

Kino Pokój. - Znajomi nie mogli uwierzyć, że tam pracuję. Ja zresztą też. Nie dość, że ciepło, sucho i oglądam sobie filmy, to jeszcze dodatkowo mi za to płacą.

Pierwszy film, który wyświetlił: "Kaukaska Branka".

- Bardzo dobra komedia radziecka. Oglądał ją w sumie kilkadziesiąt razy.

Nie miał zresztą wyboru. Po uruchomieniu aparatu nie można było odejść od niego na krok. - Źródłem światła była lampa łukowa. Trzeba ją było bez przerwy ręcznie regulować, by utrzymać stabilność światła na ekranie.

W tej chwili filmy grane są tydzień, dwa. A kiedyś jeden wyświetlało się przez półtora miesiąca.

Ta nowoczesność!

W Forum korzysta się dzisiaj z tak zwanego plateru. Maszyna składa się z kilku ogromnych talerzy. Na jednym, podającym, umieszczona jest taśma, która przechodzi przez projektor i trafia na talerz odbiorczy.

W ten sposób całość - od początku do końca - grana jest z jednego aparatu.

- Bywa, że plater jest zajęty, a mam jeden seans. To gram z małych rolek na dwóch aparatach, bez podajnika. Jest też możliwość grania z płyt. Tak robimy przeważnie przy pokazach organizowanych przez Maćka Ranta.

Ale zanim film trafi na wyświetlacz, trzeba przygotować taśmę. Przychodzi w kilku częściach, zależnie od długości. Kinooperator ją montuje.

- Dlatego podczas pierwszego pokazu zawsze jestem bardzo uważny. Bo może być złe cięcie kadru i obraz ucieknie z ekranu albo ścieżka dźwiękowa będzie w drugą stronę. Różne sprawy mogą być. Mi na szczęście nic takiego się nigdy nie zdarzyło. Czasami tylko są takie małe błędy, ale widz nie jest w stanie ich nawet zauważyć.

Zobaczyłam pana i wiedziałam, że się uda

A na kopie filmów, które trafiają do kin, trzeba bardzo uważać. Bywa, że kosztują po kilkadziesiąt tysięcy.

- Czasem przychodzą do nas z kartką - z prośbą od dystrybutora, żeby nie zniszczyć, bo jest ich w Polsce mało. Na przykład kopia filmu "Po-lin", który w Forum wyświetlaliśmy kilka miesięcy temu, była tylko jedna na całą Polskę. Kosztowała 6 tysięcy euro.

Film był nagrany w formacie standardowym.

- Tak nie mogliśmy go odtworzyć, więc zaproponowałem reżyser Jolancie Dylewskiej, by zagrać go na kasecie 1,66. Standardowy jest prawie kwadratowy, a na kasecie - prostokątny. Pani reżyser nie wierzyła, że się tak da. Ale się udało. Była na pokazie. Po projekcji powiedziała: "Jak tylko pana zobaczyłam, to wiedziałam, że się uda." To był taki miły żart.

W kinie Forum kinooperatorów jest dwóch. Z Wiesławem Domanowskim pracuje tam Andrzej Wyspiański. Wcześniej był w Tonie.

- Ja kiedyś, jak jechałem z pracy, to zawsze patrzyłem na ten neon, co się nad Tonem świecił. Teraz jest tam ciemno. I w gablotach pusto. Jakiś taki smutek ogarnia. Sentyment jest - mówi Domanowski.

To nie to samo

Wiesław Domanowski pół życia spędził w kinie. Jak sam mówi, w swojej kabinie czuje się jak w domu. Nie jest jednak kinomaniakiem.

- W telewizji oglądam tylko publicystykę i dziennik. Nigdy nie byłem w kinie. Znaczy... na filmie, na widowni. A nie - raz poszedłem na "Szczęki". Zasnąłem po Kronice Filmowej. Od czasu, gdy zaczął pracę, wiele się zmieniło. Zwłaszcza na widowni.

- Nie ma już sal wypełnionych po brzegi. A wtedy to grało się z przyjemnością. Bo mimo że ludzie nie myśleli o tym, że z tyłu jest kinooperator, to ja wiedziałem, że dużo osób patrzy na moją robotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny