Zaczęło się niewinnie. Rano 10 grudnia ubiegłego roku Marek Ł. zgłosił do komisariatu policji na ul. Warszawską, by złożyć zeznania jako świadek przestępstwa.
Prokuratura ustaliła, że po zakończeniu przesłuchania mężczyzna twierdził, że niektóre słowa zostały przekręcone, a policjant źle sporządził protokół. A w pewnej chwili Marek Ł. złożył dokument i schował go do kieszeni kurtki. I nie chciał go wyjąć. - Zabieram go - miał stwierdzić.
Policjant pouczył go, że to dokument i że grozi mu odpowiedzialność karna. - Nie oddam go nawet, gdy użyjecie wobec mnie siły - miał zagrozić oskarżony.
Wtedy funkcjonariusz powiadomił przełożonego. I wspólnie próbowali nakłonić mężczyznę, by oddał dokument. Powiedzieli mu, że będą zmuszeni go przeszukać. Zdaniem śledczych, Marek Ł. poprosił, by dali mu to na piśmie. I zażądał adwokata. Zagroził, że zadzwoni na policję, bo w tym komisariacie jest źle traktowany. Prokuratura ustaliła, że po chwili zażądał numeru telefonu do ministra sprawiedliwości.
Mało tego. Marek Ł. wyjął protokół, porwał go na oczach mundurowych i zaczął wkładać papier do ust, próbując przełknąć. Wtedy policjanci obezwładnili go, by nie zadławił się papierem. Chcieli go zmusić, by wypluł protokół. Ale Marek Ł nie miał zamiaru. Według prokuratury, zaczął szarpać się z pięcioma funkcjonariuszami. Jednego ugryzł za palec, drugiemu porwał rękaw koszuli. Policjanci skuli go i Marek Ł. został przewieziony na badania psychiatryczne.
- Oskarżony nie przyznał się do winy - mówi Katarzyna Pietrzycka, szefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Markowi Ł. grożą trzy lata więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?