Straż miejska wystawiała mandaty z fotoradaru. Prokuratura bada, czy były nieprawidłowości.

Policyjna kontrola wykazała, że wypisywane były nie tym osobom, co trzeba.

I tak na przykład na zdjęciu z jedynego fotoradaru, jaki ma białostocka straż miejska widnieje blondynka w okularach. A na wystawionym przez strażników mandacie wypisane są dane mężczyzny.

To tylko jedna z nieprawidłowości, jaką wykazała kontrola policjantów z białostockiej komendy miejskiej. Funkcjonariusze zawiadomili prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo. Prowadzi je w kierunku przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. - Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów - mówi prokurator Dorota Antychowicz z Prokuratury Rejonowej w Białymstoku.

Śledztwo jest żmudne. Prokuratorzy sprawdzają dokumenty i dysk fotoradaru. Teraz analizują każde zdjęcie, które urządzenie wykonało od momentu, gdy białostocka straż miejska je kupiła. Czyli od października 2006 roku.

Prokuratura przesłuchuje też świadków. Już wysłuchała w tej sprawie około 350 osób. I wiadomo, że zeznawać będzie jeszcze co najmniej cztery razy więcej ludzi.

Na razie postępowanie przedłużone jest do 10 lipca tego roku. Ale śledczy już wiedzą, że potrwa dłużej, właśnie ze względu na liczbę świadków, którzy jeszcze muszą zostać wysłuchani.

- Nie mogę komentować toczącego się śledztwa. Wiem, że w tej sprawie do tej pory żaden z funkcjonariuszy straży miejskiej nie został przesłuchany - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik prasowy białostockiej straży miejskiej.

Za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków funkcjonariuszowi grożą nawet trzy lata więzienia.