Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia - Legia. Mistrz na kolanach. Kibice cieszą się po zwycięstwie [FILM INTERNAUTY]

Tomasz Dworzańczyk, krk
Piłkarskie szachy przy słonecznej, ale na koniec szach mat w wykonaniu Jagi
Piłkarskie szachy przy słonecznej, ale na koniec szach mat w wykonaniu Jagi Internauta
Ekstraklasa. Jagiellonia Białystok pokonała u siebie Legię Warszawa 1:0. Bohaterem strzelec gola w końcówce Fedor Cernych.

Po ośmiu latach kibice Jagiellonii Białystok doczekali się zwycięstwa z Legią Warszawa na własnym obiekcie. Żółto-czerwoni spełnili wreszcie ich oczekiwania, pokonując mistrzów Polski 1:0. Gola na wagę triumfu strzelił w 87. minucie Fedor Cernych, który pięknym strzałem z dystansu zaskoczył Arkadiusza Malarza. Do tego momentu spotkanie przypominało piłkarskie szachy. Niby więcej z gry mieli goście, ale klarownych okazji obie strony zbyt wiele nie miały.

- Wiemy, jak ważny to był mecz dla naszych kibiców i cieszymy się, że teraz raduje się z nami cały Białystok - komentuje zdobywca jedynego gola w meczu.

Rzeczywiście, spotkanie z Legią jak zwykle zgromadziło tłumy na białostockim obiekcie. Po raz pierwszy od dawna mieli zagościć na nim także fani przyjezdnych, ale jak się okazało, służby porządkowe doszukały się jakichś nieprawidłowości i jak się finalnie okazało, na trubuny ich nie wpuścili. Piłkarze Legii nie przejęli się jednak tym faktem i od początku prezentowali się bardzo dobrze. Piłkarsko rozgrywali chyba najlepsze spotkanie w tym sezonie.

Białostoczanie z kolei od początku wyglądali, jakby ranga tego meczu trochę ich przytłoczyła. Mnożyły się wśród nich proste błędy. Co prawda to gospodarze jako pierwsi ruszyli z groźną akcją, kiedy z kontrą zabrał się zastępujący tym razem Cilliana Sheridana Łukasz Sekulski, jednak nic groźnego z tego nie było. Później na boisku dominowali już dość wyraźnie przyjezdni.

W pierwszej połowie legioniści wypracowali sobie dwie dogodne okazje, obie zresztą dość podobne. Ataki prowadzili przeważnie lewą stroną i właśnie po dośrodkowaniach z tego sektora boiska było groźnie. Najpierw w 16. minucie nożycami uderzał aktywny Dominik Nagy, jednak jego uderzenie minęło słupek bramki strzeżonej przez Damiana Węglarza. Młody bramkarz Jagi musiał interweniować i pokazał się z dobrej strony w 28. minucie, kiedy wybronił techniczne uderzenie Kaspera Hamalainena.

Po stronie żółto-czerwonych takich akcji przed przerwą było niewiele. Bramkarz Legii Arkadiusz Malarz na dobrą sprawę zatrudniony był tylko raz, kiedy strzałem z dystansu próbował zaskoczyć go Martin Pospisil. Golkiper przyjezdnych umiejętnie zbił jednak piłkę do boku i tym samym zażegnał niebezpieczeństwo.

- Na razie nie ma zbyt wielu super akcji, ale w drugiej połowie postaramy się zachować czyste konto i zrobimy wszystko, by coś strzelić - deklarował w przerwie Sekulski przed kamerami Canal +.

Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Nadal dłużej przy piłce byli przyjezdni, ale dobrze ustawiona białostocka obrona starała się rozbijać ataki gości jeszcze przed szesnastką. Po godzinie gry jagiellończycy zaczęli zresztą wyglądać coraz lepiej, próbując przerzucić ciężar gry na połowę rywali. Sygnał do ataku dał Piotr Tomasik, po którego strzale z rzutu wolnego piłka otarła się o mur i minęła w niewielkiej odległości słupek bramki Malarza. Wydaje się też, że pojawienie się na boisku Sheridana wniosło więcej wiary w poczynania gospodarzy. Irlandczyk co prawda nie miał okazji, by przerwać swoją niemoc strzelecką, ale widać było, że obrońcy mają problem, by wygrać z nim pojedynki główkowe, z czym wcześniej większych kłopotów nie mieli.

Nadal jednak to nie było to, czego oczekiwali kibice, bo to Legia prowadziła grę, a głęboko schowani jagiellończycy czekali na tę jedną kontrę. Taka nadarzyła się w 65. minucie, kiedy Przemysław Frankowski uciekł rywalom, jednak później zabrakło wykończenia przez Piotra Wlazło, który został wypchnięty z piłką z pola karnego. Trudno jednak winić defensywnego gracza za brak wykończenia, bo przede wszystkim odpowiadał z porządek w drugiej linii i z tego się wywiązywał dobrze.

- Moja rola polegała głównie na tym, by przeszkadzać zawodnikom Legii w wyprowadzaniu piłki. I myślę, że w defensywie wyglądało to naprawdę dobrze - przyznaje Wlazło.

Kiedy zapowiadało się, że potyczka zakończy się remisem, na indywidualną akcję zdecydował się Cernych. Litwin przejął źle wybitą piłkę przez Artura Jędrzejczyka, podciągnął kilka metrów i huknął nie do obrony z 2o metrów. Malarz frunął za futbolówką, ale nie miał szans, by zdążyć. 1:0 i szaleństwo przy Słonecznej.

- Już kilka takich goli w swoje karierze strzeliłem. Piłka dobrze mi siadła na nodze, tak jak chciałem i wpadła do siatki. Mam nadzieję, że ten worek z bramkami teraz się już rozwiąże - mówi Cernych, dla którego to było trafienie w drugim kolejnym meczu.

Na szczęście powtórki z poniedziałkowego meczu w Gdańsku z Lechią nie było i jagiellończycy nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa w końcówce. Odparli ostatni szturm Legii i mogli cieszyć się z bardzo ważnego zwycięstwa.

Bramka
1:0 Cernych 87

Jagiellonia: Węglarz - Grzyb, Runje I, Guti, Tomasik I , Frankowski (81. Novikovas), Romanczuk, Wlazło, Pospisil (90. Kwiecień), Cernych, Sekulski (62. Sheridan).

Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Astiz, Pazdan, Hlousek, Nagy, Kopczyński, Moulin (90. Niezgoda), Hamalainen, Kucharczyk (75. Szymański), Sadiku.

Sędziowali: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: 17 894.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny