Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynek Kościuszki: Ratusz w remoncie

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Rynek Kościuszki z odbudowanym ratuszem, 1958 rok.  Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Rynek Kościuszki z odbudowanym ratuszem, 1958 rok. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Zaczyna się długo oczekiwany remont dachu białostockiego ratusza. O tyle jest to historyczne wydarzenie, że dachówki zwane od charakterystycznie wygiętego profilu esówkami, leżały na nim prawie 60 lat! Dobra solidna robota.

Decyzja o odbudowie rozebranego przez Sowietów ratusza zapadła w 1952 roku. Rok później zaczęto stawiać ratusz od nowa i już w 1958 roku przeniosła się do niego główna siedziba Muzeum Okręgowego (dziś Podlaskiego). Wcześniej mieściła się w pałacyku gościnnym przy ul. Kilińskiego, a jeszcze wcześniej, bo od 1949 roku w samym Pałacu Branickich.

Odbudowę ratusza zawdzięczamy Władysławowi Paszkowskiemu, wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków. To stare dobre czasy, gdy konserwacja zabytków i muzealnictwo były jednością. Drugim zasłużonym był Stanisław Bukowski, który zaprojektował wnętrza przeznaczone na muzealne ekspozycje. Ogólny kształt architektoniczny nowego ratusza, różniącego się nieco od historycznego pierwowzoru, zaprojektowała Zofia Chojnacka. To dzięki nim Rynek Kościuszki znów miał swój charakterystyczny, utrwalony w pamięci pokoleń, wizerunek.

Ratusz, który przecież nigdy nie był ratuszem, zawsze znajdował się w centrum uwagi białostoczan. Miasto żywo komentowało wszelkie nowinki z nim związane. Pod koniec 1920 roku do znajdującej się na ratuszowej wieży strażnicy Białostockiej Ochotniczej Straży Ogniowej zaczął przychodzić pewien "nieszkodliwy i cichy wariat". Jego "wariackim pomysłem" było pomalowanie wieży. Zbywany przez strażaków pod byle pretekstem, w styczniu 1921 roku pojawił się z "pismem z Województwa, nakazującym pomalowanie wieży". Niestety annały milczą, na jaki kolor miała według owego osobnika być ona pomalowana. Niemniej wiemy, że pismo zostało potraktowane z całą powagą. Sprawdzono w kancelarii wojewódzkiej czy rzeczywiście sam wojewoda stał się sprzymierzeńcem "cichego wariata". Okazało się, że był to jedynie "żart łobuzerski".

W 1924 roku ratusz odnowiono. Wyglądał reprezentacyjnie, ale już wkrótce zaczęły się kłopoty właśnie z dachem. Zgodnie z zaleceniem ówczesnego konserwatora zabytków, księdza Piotra Śledziewskiego, z części dachu i z hełmu wież, pokrytych blachą miedzianą, zdarto farbę. Miedź szybko pokryła się zieloną patyną, ta zaś pod wpływem deszczów zabarwiła ściany, tworząc szpecące smugi. W prasie komentowano to łacińską sentencją, wygłoszoną przez Pliniusza Starszego: "nec sutor ultra crepidam". Niebywałe, ale nie tłumaczono tego na język polski, uważając że przeciętny czytelnik i tak wie o co chodzi! W gazecie! Dziś nie do pomyślenia, więc podaję, że znaczy to tyle co: "jeśliś szewc, patrz swojego kopyta". W luźnym rozumieniu odnosi się to do fachowości wykonywanych prac i kompetencji. Aktualne po dziś dzień, tylko nikt już nie zna łaciny, że o Pliniuszu Starszym nie wspomnę.
W 1921 roku niejeden białostoczanin, spoglądając na ratuszową wieżę, mógł zgodnie z obowiązującym klasycznym wykształceniem mruknąć pod nosem, że tempus fugit, czyli że czas ucieka. Namacalnym tego dowodem było to, że każda strona ratuszowego zegara wskazywała inną godzinę. Utyskiwano, że "we wszystkich miastach według zegaru miejskiego są regulowane zegarki kieszonkowe, omyli się srodze ten, kto zechce uczynić to w Białymstoku".

15 stycznia 1921 roku "magistrat miasta wojewódzkiego Białegostoku niniejszym ogłosił konkurs na regulację zegara ratuszowego". Jedynym kryterium wygrania była, skąd my to znamy, najniższa cena. Nic przeto dziwnego, że zegar chodził jak chciał, a białostoczanie żartowali, że "w mieście naszem czas idzie według humoru zegarmistrza nastawiającego zegar na ratuszu". Można by nawet dojść do wniosku, że źle chodzący zegar poprawiał samopoczucie. Nie będę już przytaczał stosownych łacińskich sentencji, bo samo życie podpowiadało, że to prawda.

W lipcu 1922 roku Białystok nawiedziły wielkie ulewy. Przez nieszczelny dach wieży woda zalała cały mechanizm zegara, który zaczął "bardzo niepunktualnie wskazywać godziny". Białostoczanie ze stoickim spokojem i z iście angielskim humorem mówili sobie, że "zegar prawdopodobnie zaziębił się". No cóż, dziś możemy stwierdzić, że dachówka, dobijając sześćdziesiątki, idzie na emeryturę.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny