Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przydrożne krzyże, świątki, pasyjki. Przypominają o historii i tradycji

Aneta Boruch
Wiele krzyży czy drewnianych kapliczek, które są w albumie fotograficznym Wojciecha Załęskiego, już nie istnieją. Dobrze, że w porę zostały utrwalone na zdjęciach.
Wiele krzyży czy drewnianych kapliczek, które są w albumie fotograficznym Wojciecha Załęskiego, już nie istnieją. Dobrze, że w porę zostały utrwalone na zdjęciach. Wojciech Wojtkielewicz
Pasyjki na drzewach, przydrożne kapliczki, żelazne bogato zdobione krzyże są bezcennymi elementami sakralnej kultury Podlasia. Przez lata dokumentował je i ocalał od zapomnienia supraślanin Wojciech Załęski.

W prywatnym, domowym archiwum Wojciech Załęski, nazywany supraskim Leonardo, zgromadził kilkadziesiąt zdjęć ciekawych krzyży, kapliczek i pamiątek z podlaskich cmentarzy. Fotografował je przez lata, wędrując po regionie.

- Po studiach wróciłem w rodzinne strony z myślą, by szukać na Podlasiu śladów pogańskich, bo interesował mnie ten temat. Nic ciekawego jednak nie znalazłem. Za to chodząc po wsiach mijałem wszędzie kapliczki i krzyże - opowiada Wojciech Załęski.

Zainteresowały go, bo miały wyjątkową urodę. Ich formy były bardzo różne.

Pakt z diabłem pod pasyjką

Na południu regionu krzyże były krótsze, krępe, z kolei na południu bardziej smukłe. W okolicach Augustowa dochodziły nawet do kilkunastu metrów. Niestety, gdy w tym rejonie w ostatnich latach poszerzano drogi, to pousuwano je. Wiele z krzyży, które są w albumie fotograficznym Wojciecha Załęskiego, już nie istnieje.

W latach 70. w Nierośnie utrwalił interesującą grupę architektoniczną. Było to kilka stojących razem w zespole kapliczek i krzyży. Całość okrywały gałęzie potężnej wierzby.

- To była bardzo interesująca grupa, ale potem wierzbę ścięto i kapliczki zostały osamotnione, opuszczone - wspomina pan Wojciech.

Drzewa wokół krzyży lub kapliczek nie pojawiały się przypadkowo. Sadzono je tam po narodzinach dziecka, na pamiątkę. Przy krzyżu rosło nieraz ich kilka. Tyle, ile dzieci było w rodzinie.

Charakterystyczne dla krajobrazu Podlasia były kapliczki słupowe, czyli latarniowe. To pień drzewa obrobiony w kwadrat, z wyciętym otworem, gdzie stawiano świątka.

Takie kapliczki Wojciech Załęski spotykał na cmentarzach, na grobach. Stawiano je zamiast krzyża w Korycinie, Dąbrowie Białostockiej, również w Supraślu. Na południu regionu natomiast występują kapliczki rozbudowane, w formie sporych domków, do których można wejść do środka.

Na oryginalny obiekt wiele lat temu natknął się w Ciasnem - znalazł tu krzyż zarośnięty przez jesiony. - One jakby ten krzyż owijały dookoła swoimi konarami - opisuje. - Na rozgałęzieniu jednego znajdował się szczyt metalowego krzyża, który wrósł w drzewo. Wyglądał jak wbity miecz. Teraz już tych jesionów nie ma, wycięto je. Ciekaw jestem, jak sobie poradził pilarz, piłując deski, bo przecież tam cały krzyż był wrośnięty - zamyśla się pan Wojciech.

Jednym z ciekawszych obiektów, utrwalonym na zdjęciach supraskiego archiwisty, jest pasyjka - krzyżyk z wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa, z dębu, na którym powieszono trzech powstańców styczniowych. Widać na nim ślady strzelania przez kłusowników. To był taki zwyczaj, pakt z diabłem - jeśli strzeliło się o północy do takiej pasyjki, to miało się potem szczęście w polowaniu - opowiada.

Szczególnie utkwił mu w pamięci cmentarz unicki w Sokółce, a raczej to, co z niego przetrwało. Wycięto las, została tylko sosna bartna. Rosła przez jakiś czas samotna, niczym symbol, ale uschła. Za nią wznosił się wał morenowy, czyli wzgórze. Na stoku tym w przeszłości znajdował się cmentarz unicki. Był taki zwyczaj, że zanim pogrzebano zmarłego, to jeszcze nad mogiłą otwierano trumnę, by mógł on się ze wszystkimi pożegnać.

Prusacy zabronili tego zwyczaju, a z czasem i pochówków w tym miejscu. Potem Sowieci wywieźli na budowę lotniska w Sokółce wszystkie nagrobki z cmentarza. Na pamiątkę po nekropolii została tablica, ustawiona przez kogoś, kto chciał to miejsce ocalić od zapomnienia. Przynajmniej tyle.

Krzyż jak modlitwa i zamek ochronny

- Charakterystyczny dla Podlasia był wpływ litewskiego pomnika ludowego - mówi Wojciech Załęski. - To była forma ozdobnego kapliczko-krzyża. U nas w ogóle rzemiosło sakralne poszło w krzyże - podkreśla. - Były one bogate, dekoracyjne, rozwinięte. Drewniane robili cieśle, najczęściej zimą, gdy kończył się okres budowlany. Zresztą wszystkie ozdobniki na domach, nadokienniki też robili o tej porze roku. I właśnie po tych krzyżach można było zorientować się, kto je wykonał, bo rzemieślnicy używali typowych dla siebie detali dekoracyjnych. Wyrabianiem krzyży zajmowali się również kowale.

Oryginalne i nietypowe dla naszych terenów są krzyże kamienne, wykonane z jednego monolitu. Na Białostocczyźnie, gdzie kamień był rzadko obrabiany, to unikalne formy.

- Warto wiedzieć, że żelazo kiedyś było kosztowne, nie wyrzucało się go. Dlatego na każdym podwórku leżała kupa złomu, na którą trafiały lemiesze i inne wyroby z żelaza, już nieużytkowane w gospodarstwie. Tam można było wiele znaleźć, niektóre z przedmiotów miały nawet po 200-300 lat, raz nawet natrafiłem na kosę z Powstania Styczniowego - wspomina pan Wojciech. - Niestety, w ostatnich latach wyczyścili to złomiarze.

Na takich stertach Wojciech Załęski niejednokrotnie odnajdował też krzyże. Często leżały one wręcz pod płotem na wiejskich cmentarzach, walały się przy ogrodzeniach. Zamiast trafić na groby, poznikały.

- Mam wyrzuty sumienia. Opowiadałem o tych krzyżach, pokazywałem zdjęcia kolegom plastykom. Oni ruszyli w teren, pozabierali je. I teraz u wielu zdobią ściany. Tak nie powinno być - przyznaje samokrytycznie.

W miejsce cennego żelaza w sztuce ludowej wykorzystywano też rozmaite gatunki drewna. Świątki i kapliczki robiono najczęściej z miękkich gatunków: topoli, osiki lub olchy. - Rzemieślnik, który taki wyrób sakralny wykonywał, po prostu poprzez niego się modlił, okazywał Bogu wdzięczność bądź upamiętniał ważne wydarzenie. Nikt nie robił z tego czegoś nadzwyczajnego - mówi Wojciech Załęski. - Dawniej każdy przed domem stawiał sobie kapliczkę albo krzyż - to była forma zawarcia układu z Panem Bogiem - tu mieszkam, to moja przestrzeń i proszę, żebyś się nią opiekował.

Cała obyczajowość wytworzyła się przy odpędzaniu morowego powietrza, czyli chorób. Chodziło zwłaszcza o cholerę, która grasowała w XIX wieku. Aby uchronić przed nią ludność, w ciągu jednej doby kobiety we wsi musiały utkać na krosnach 40 metrów surowego płótna. Mężczyźni szli w tym czasie do lasu, z dębu wycinali belkę i robili tzw. krzyż morowy. Potem trzeba było oborać wioskę parą białych wołów i w miejscu zejścia się bruzdy stawiano krzyż. Wcześniej jeszcze pod niego kładziono 40 złożonych w harmonijkę kawałków płótna. Tak ustawiony krzyż był dla wsi zamkiem ochronnym.

Takie rękodzieło i obyczaje odeszły już w zapomnienie. - To smutne. My ciągle udajemy, że jest coś takiego jak sztuka ludowa, ale to już znikło - konstatuje Wojciech Załęski. - Próbujemy robić kiermasze tradycyjnych wyrobów, ale to już nie to.

Najbardziej szkoda mu drewnianych świątków, wyjmowanych z kapliczek. Z czasem wszystkie zostały dokładnie wyczyszczone, wręcz okradzione. Kapliczki rozbierano, unowocześniano, przebudowywano.

- Niewiele z tego dawnego rzemiosła i sztuki przetrwało do dzisiaj. Naszą kulturę ograbiono w sposób tragiczny - narzeka Wojciech Załęski. - Nie wiem co w ludziach siedzi, że ciągle chcą wprowadzać coś nowego.

Ocalmy to, co jeszcze zostało

Historyk sztuki Joanna Tomalska bardzo ceni to, czego dokonał Wojciech Załęski. - Jako pierwszy zajął się dziedzictwem lokalnym - podkreśla. - Fakt, że udokumentował bogactwo rzemiosła sakralnego Podlasia, jego powiązania z religią, tradycją, kulturą nie tylko naszego regionu - sprawia, że zawdzięczamy mu pogłębienie wiedzy na ten temat. Ten rodzaj zabytków długo nie cieszył się zainteresowaniem. Niesłusznie. Bo to jest coś, co wiąże nas z danym miejscem, pamięcią, to prawdziwe korzenie naszej tożsamości.

Joanna Tomalska ubolewa, że nie wykorzystano i nie uporządkowano do tej pory bogatych zbiorów Wojciecha Załęskiego. - W Krakowie te rzeczy są niesłychanie hołubione, zbiory są wystawiane na wystawach, stają się podstawą poważnych monografii i opracowań naukowych. Jeszcze nie jest za późno, żeby się tym zająć - dodaje.

Przydrożne pamiątki

Przez lata kapliczki, figurki i przydrożne krzyże były miejscem spotkań i modlitw mieszkańców zwłaszcza małych miejscowości. Upamiętniały też ważne wydarzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny