Jeszcze niedawno nazwisko Koluch kojarzyło się nam - białostoczanom, ale nie tylko, bo również wszystkim miłośnikom sztuk walki - jednoznacznie: judo, zapasy, w końcu sumo.
Mieliśmy w Białymstoku swojego sumitę, który wypychał z maty japońskich mistrzów. Udawało mu się to bez trudu, chociaż - jak na japońskie standardy - nasz Koluch był zawodnikiem wcale nie najtęższym. Ot, jakieś 140 kilo z hakiem. Co to było w porównaniu z 200-kilogramowymi azjatyckimi tłuściochami.
Kariera sportowa dobiegła końca. Wiesław Koluch stworzył w Białymstoku klub sportowy Sumo Koluch, gdzie przygotowuje swoich następców, mogących stawać w szranki z najlepszymi zawodnikami sumo na świecie. Ale to nie wszystko.
W ostatnich latach w księgarniach zaczęły się pojawiać kolejne książki autorstwa sportowca. Ostatnia napisana do spółki z żoną Katarzyną. Nie są to poradniki z cyklu "jak zostać najlepszym sumitą". Wiesław Koluch wprowadza nas w świat wiedzy tajemnej: sekrety kadzidełek, pierścienie mocy, piramidy, kryształy, czakramy.
Fascynacja Azją
- Co było pierwsze: sumo czy zainteresowanie kulturą Dalekiego Wschodu?
- Zanim dojrzałem do sumo, już przez długie lata fascynowały mnie nauki azjatyckich mędrców, medycyna niekonwencjonalna. A wszystko zaczęło się od udziału w zawodach siłowania się na rękę - wspomina Koluch. - Wygrałem i w nagrodę dostałem książkę poświęconą medytacjom, technikom samokontroli i wyzwalania drzemiących w nas sił, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Miałem wtedy szesnaście lat.
Młody Wiesiek przeczytał w tej książce historię, która dała mu wiele do myślenia o możliwościach człowieka.
- Ważący kilkaset kilogramów chevrolet spadł z podnośnika hydraulicznego i przygniótł starszego pana, właściciela. Wtedy jego 75-letnia żona z przeraźliwym krzykiem podbiegła do auta i bez trudu podniosła je do góry, tak, że uwięziony mężczyzna zdołał się uwolnić.
Ten przekonujący i potwierdzony przez świadków dowód na to, że możemy wyzwolić z siebie nadspodziewanie wielką moc, kazał Koluchowi zainteresować się tą tematyką. Nie tylko czytał. Odwiedzał buddyjskie klasztory w Tybecie, uczył się od mistrzów technik medytacyjnych. Nauczył się wyzwalać energię z czakry sakralnej, umiejscowionej około szerokości dłoni poniżej pępka, i ukierunkowywać ją tam, gdzie chce.
Cały artykuł przeczytasz w piątkowym, papierowym wydaniu "Kuriera Porannego".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?