Mam kolejny strzał kulą w - ten sam, co zawsze - płot. Laureat wielu nagród za dziennikarstwo ekonomiczne, red. Gadomski, ubolewał nad niewydolnością polskiej gospodarki, która nie potrafiła dochować się polskiej firmy high-tech na miarę fińskiej Nokii. Ale jak dziwić się dziennikarzowi, gdy podobne głosy słyszy się od profesorów ekonomii.
Zmiany strukturalne w gospodarce są, niestety, bękartem teorii ekonomii. Owszem, rozważa się jakieś cząstki tego problemu, teoretyzując na temat rozwoju gospodarczego. Niektóre pomysły ekonomii podaży też mogłyby stać się przedmiotem użytecznych w tym względzie rozważań. Niektórzy specjaliści międzynarodowych stosunków gospodarczych wchodzą głębiej w badaniach empirycznych w relacje między zmianami w strukturze produkcji przemysłowej i strukturze eksportu. Z całej tej partyzantki naukowej nie wyłania się jednak nowa gałąź teorii ekonomii. A dopiero po latach w ramach takiej nowej gałęzi pojawić się może - w wyniku rywalizacji różnych teorii - szeroki konsensus badawczy.
Otóż struktura produkcji - działowa czy wchodząc głębiej: gałęziowa - zależy, najogólniej, od poziomu rozwoju gospodarczego i istniejących instytucji. Polska zaś, co przypominam niecierpliwym, była przed wojną trzecim najuboższym krajem Europy: po Rumunii i Jugosławii. Lata komunistycznej gospodarki to były lata stracone; odskoczyły od nas Grecja, Portugalia i Hiszpania. Przez lata transformacji przegoniliśmy Bułgarię i ostatnio (być może tylko przejściowo) Litwę i Łotwę. Odskoczyliśmy dla odmiany, od zanurzonych dłużej w komunizmie państw postsowieckich.
Wedle stawu grobla - powiada ludowe porzekadło i dlatego nasza struktura produkcji i eksportu odzwierciedla nasze miejsce w hierarchii. Co nie oznacza, że nie robimy postępów. Zwiększa się nasz PKB, czyli po stronie podażowej zmieniają się proporcje pracowników wykwalifikowanych, przyuczonych i niewykwalifikowanych, rośnie też relacja kapitału na jednostkę pracy. Rosną płace. Pojawiają się bardziej zróżnicowane i wykwalifikowane instytucje wspierające produkcję dóbr.
I dlatego na starcie transformacji fascynowaliśmy się polskimi przedsiębiorcami, takimi jak bracia Krzanowscy, twórcy i właściciele firmy Nowy Styl, czy pan Drzymała. Tyle że pierwsi produkowali krzesła, a potem i inne meble biurowe, a ten drugi produkował fotele samochodowe. Dziś Polacy zarabiają za dobrze, jak na wymagającą dość niskich kwalifikacji produkcję tego rodzaju. I dlatego firmy istnieją, ale w Polsce utrzymują te działania, które są najważniejsze dla tworzenia wartości dodanej. Natomiast produkcja części i ich montaż następują w coraz większym stopniu na Wschodzie.
Dziś fascynującym osiągnięciem jest np. firma Solaris państwa Olszewskich, którzy pod Poznaniem produkują autobusy. I wygrywają przetargi na dostawy do miast zachodniej Europy. Niedawno Solaris wygrał taki przetarg w Berlinie, pozostawiając wśród pokonanych niemiecką firmę Neoplan, w której inż. Olszewski zdobywał doświadczenie. Co za satysfakcja. Niestety, niedoceniana przez pięknoduchów, nierozumiejących, że firma typu Nokia, o wysokim tempie innowacyjności, to już kolejny etap rozwoju, do którego jeszcze nie dorośliśmy. Potrzeba na to następnych 20, a może i więcej lat. I to tylko pod warunkiem, że przestaniemy wlec się w ogonie procesu tworzenia instytucji sprzyjających rozwojowi. W OECD, klubie bogatych, jesteśmy od początku na ostatnim miejscu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?