Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent odmienny kulturowo. Nie każdy pacjent powie, co go boli

Agata Sawczenko
Bywa, że zachowania, które w innych kulturach są normą, u nas uznawane są za dziwne. Takie nieporozumienia rodzą konflikty -  mówią Elżbieta Krajewska-Kułak i Andrzej Guzowski
Bywa, że zachowania, które w innych kulturach są normą, u nas uznawane są za dziwne. Takie nieporozumienia rodzą konflikty - mówią Elżbieta Krajewska-Kułak i Andrzej Guzowski Andrzej Zgiet
Nie można na pacjenta patrzeć jak na chorobę. On ma swoje imię, nazwisko, wiek, jest człowiekiem - mówią prof. Elżbieta Krajewska-Kułak i dr Andrzej Guzowski z Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, współautorzy książki „Pacjent odmienny kulturowo”, która ma przygotować lekarzy i pielęgniarki do opieki nad takimi właśnie chorymi. Podręcznik trafił na wszystkie oddziały w białostockich szpitalach.

Kurier Poranny: Religia może wpływać na nasze zdrowie?

Prof. Elżbieta Krajewska-Kułak: Ten problem nie zawsze jest dostrzegany w medycynie. Nasz Zakład Zintegrowanej Opieki medycznej zajmuje się tematyką zarówno śmierci, jak i wpływu religii na funkcjonowanie służby zdrowia. Tu ma znaczenie zarówno światopogląd pracowników służby zdrowia, ale też pacjent swoją wiarą, nawykami też wpływa na to, co służba zdrowia może z nim zrobić. Medycy z reguły skupiają się na przedmiotach klinicznych, na badaniach klinicznych, szukają nowego, cudownego leku. Natomiast nasz wydział jest bardziej humanistyczny, więc staramy się wprowadzać więcej elementów psychologii, filozofii, socjologii medycyny. I odpowiadając na pytanie - tak, uważamy, że religia ma duży wpływ. Jeżeli człowiek jest osobą bardzo wierzącą, to ta wiara może mu pomóc zmobilizować siły do walki z chorobą.

Zdrowiejemy nie tylko od leków?

EKK: Walka z chorobą polega nie tylko na podaniu lekarstwa, medykamentu, by pacjentowi poprawiły się parametry medyczne. Wiara w wyzdrowienie musi być głęboko w nas. Jeżeli mamy dla kogo żyć, jeżeli czujemy że ktoś się nami interesuje, ktoś chce, żebyśmy wyzdrowieli - to łatwiej jest wyzdrowieć. Tutaj religia odgrywa ważną rolę.

dr Andrzej Guzowski: Książka jest takim zwróceniem się w psychologię, w filozofię medycyny, żeby pacjent znowu odnalazł sens. Bo często jest tak, że pacjent z powodu swojego wyznania czy z powodu swojej przynależności kulturowej jest wykluczony. I on w tym momencie też nie będzie miał chęci dalszego leczenia. Bo jeżeli jest sam - to dla kogo?

Wielu jest w Polsce takich „innych” pacjentów?


EKK:
Polska stała się taką grupą narodów wielokulturowych. Mamy dużo grup etnicznych, i religijnych. Teraz zaczyna się fala uchodźców. A stygmatyzacja tych innych niestety cały czas jest duża.

AG:
A to rodzi frustrację...

EKK:
Emigranci często traktowani są jako zło konieczne: zabierają pracę, mało tego - w pewnym momencie pojawiają się po poradę lekarską. I stają się konkurencją - bo kolejki rosną. Z drugiej strony ci ludzie nie do końca wiedzą, jakie mają prawa.

Dlaczego powstał ten podręcznik?

EKK: Żeby każdy pacjent był dobrze traktowany. Uczymy studentów, że takie holistyczne podejście do pacjenta to jest to, czego on oczekuje. Nie warto patrzeć na pacjenta tylko jak na chorobę: że leży padaczka, wyrostek... To jest przecież osoba, która ma imię, nazwisko, która ma jakiś konkretny wiek i która ma swoje problemy. Musimy go postrzegać nie jako jednostkę chorobową, tylko jako osobę, która czuje, widzi, słyszy.

Teraz na Zachodzie podobno nawet roboty podają pacjentom leki...

EKK: To pewnie i nas nie minie. Te zautomatyzowane działania są niezbędne w medycynie. Natomiast ja jestem stary chów lekarski i być może troszkę inaczej na to wszystko patrzę: nic nie zastąpi żywego człowieka.

Pacjent odmienny kulturowo - to tytuł podręcznika. Kultura to nie tylko religia.

EKK: To jest właśnie główny problem, że nie rozumiejąc kultury niektórych pacjentów, możemy się przyczynić do tego, że i diagnoza będzie źle postawiona, i pacjent nie będzie się czuł komfortowo - nie będzie chciał z nami rozmawiać. A mało tego - nawet uczestniczyć w procesie terapii. jeżeli się nie rozumie pewnych zachowań danej kultury, to można to interpretować w naszym środowisku jako chorobę.

Podadzą Państwo przykłady?

EKK: Taki klasyczny przykład: gdy starsza Żydówka nie chciała w szpitalu iść pod prysznic, to nikt nie pomyślał, że jest to naleciałość tzw. etnohistorii. Podejrzewano, że albo ma klaustrofobię, albo po prostu jest zaniedbana higienicznie. Natomiast problem polegał na tym, że jej się pobyt pod prysznicem kojarzył się z komorą gazową. I gdyby ktoś z nią porozmawiał i wyjaśnił sprawę, to być może pomogłoby to zapobiec niezdrowej sytuacji zarówno dla tej chorej, jak i dla personelu. W niektórych kulturach - zwłaszcza azjatyckich - normą jest na przykład wiara w duchy. Gdyby u nas pacjent powiedział, że dzisiaj rozmawiał z duchem, to byłby traktowany jako chory psychicznie. Więc jak się nie zna tej innej kultury, to jest bardzo trudno.

Czym grozi ta nieznajomość kultury, nieznajomość innego człowieka?

AG: U tych pacjentów narasta frustracja. Boją się mówić o swoich objawach. Zaczynają się bać samotności. Bo przecież to, czego najbardziej się boimy, to jest samotność. Narasta lęk. I to działa też z drugiej strony. Bo ten pacjent staje się nieprzyjemny. A jak pacjent staje się nieprzyjemny, to i personel się najeży na niego. I robi się konflikt. Więc nasza książka jest po to, by wyjaśnić, jak te kultury działają. Jak one funkcjonują. W jaki sposób należy podchodzić do takiego pacjenta.

Wydaje się, że to język jest główną barierą w komunikacji...

AG: To właśnie tłumaczymy w książce - to nie język jest główną płaszczyzną konfliktu. Przede wszystkim powodem jest to, że nie znamy kultury drugiej strony. I nie chodzi tylko o emigrantów. Bardzo często człowiek w swoim państwie, w swoim kraju, staje się innym, obcym. Tak jest np. w przypadku Romów, z którymi inni pacjenci nie chcą leżeć w jednej sali. Poza tym często nie wiemy, że u Romów ciało dzieli się na dwie strefy: czystą i nieczystą, która zaczyna się poniżej pępka. Dlatego trzeba używać innych przyborów. W innych kulturach nieczysta jest lewa ręka i niedopuszczalne jest, by nią podawać leki czy przeprowadzać badanie. Świadkowie Jehowy nie chcą przetaczania krwi - ale okazuje się, że w niektórych przypadkach jest to dopuszczalne.

EKK: Bardzo ważna jest też komunikacja niewerbalna. Na przykład to, że ktoś nie patrzy nam w oczy - w naszej kulturze byłoby odbierane, że jest niewiarygodny. Natomiast u Japończyków jest to normalne. Są też inne, bardzo poważne kwestie - na przykład tolerancja na ból. W niektórych kulturach - nawet jeżeli ktoś bardzo cierpi, to dla niego jest hańbą pokazanie, że ten ból mu doskwiera. On będzie ten ból znosił, ale jego mimika, jego zachowanie nic nie pokażą.

A wydaje się, że o wszystkim można po prostu powiedzieć...

EKK: No właśnie niekoniecznie. Dlatego zależy nam, by pracownicy służby zdrowia wcześniej mogli poczytać o innych kulturach, o ludziach, których mogą spotkać w swojej pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny