Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska podzielona na pół w imię bieżącej polityki. I słów Orwella

Robert Burzyński dr nauk politycznych [email protected]
Z jednej strony trzeba docenić - bez względu na powody - próbę pojednania z 1989 roku, z drugiej trzeba zauważyć ciągnący się balast zaniechań dający znać co jakiś czas

Niedawno obchodziliśmy kolejną rocznicę związaną z wyborami kontraktowymi 4 czerwca . Wielu z nas z rozrzewnieniem przypomniało słowa Joanny Szczepkowskiej: proszę Państwa 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm. Jedni w „marszu dla wolności” niosąc wysoko sztandar z hasłami: duma, mądrość czy kompromis, drudzy z przeświadczeniem, że był to czas hańby, kolaboracji i ustawionego wyniku, którego trzeba się wstydzić.

Paradoksalnie trzeba przyznać, że nastąpiła zamiana ról. Ci co powinni mieć poczucie zakłopotania, krzyczą zwyciężyliśmy. Ci co wtedy wygrali, nie szczędzą słów potępienia. Kolejny raz Polska została podzielona w imię bieżącej polityki i słów Orwella: „Kto kontroluje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością, kto kontroluje teraźniejszość kontroluje przeszłość”. Najtragiczniejsze jest to, że nie ma wspólnego mianownika, który pozwoliłby z szacunkiem odnieść się nawet nie do końca wyjaśnionej przeszłości, że w miarę upływu lat coraz więcej dzieli niż łączy, że jednak „czas nie leczy ran”. Obrazują to badania TNS, gdzie 54 proc. Polaków pozytywnie oceniło 27 lat przemian ustrojowych, przeciwnego zdania było 32 proc. Kolejny raz wydarzenia historyczne znalazły swoje odzwierciedlenie w bieżącej polityce, gdzie często wielu z nas musiało się zastanowić: Czy wart było obalać komunę?, Co osiągnąłem w „wolnej Polsce”? Jak mogłaby wyglądać rzeczywistość, gdyby transformacja oparta była na innych fundamentach?

Zaczynając od „entuzjastów” historycznych czerwcowych wyborów należy podkreślić, że dobrym pomysłem były obchody, które w sposób odświętny i spontaniczny potrafią przypomnieć wybory z 4 czerwca. Odbyło się to wbrew polskiej tradycji, gdzie zawsze obchody muszą przebiegać w smutku i z dużym patosem. Usłyszeć można było: przywróciliśmy demokrację; wypaczenia były, ale to choroba młodej demokracji; byliśmy wspólnotą; nieśliśmy nadzieję; Polacy potrafili się dogadać; to my naruszyliśmy pierwszą cegiełkę w bloku komunistycznym, po której nastąpiła „wiosna ludów”; to dzięki nam upadło sowieckie imperium.

Osobiście pamiętam to poczucie nadziei i współuczestniczenia w czymś ważnym. Przypominam sobie rozwieszone plakaty przedstawicieli Komitetów Obywatelskich z Wałęsą na czele. Większość miała nadzieję, że po czasach smutnego PRL nadszedł „festiwal demokracji”. Nastąpiło autentyczne zjednoczenie społeczeństwa. Obok rolników czy robotników stanęli intelektualiści. Wiadomo było, że trzeba wykorzystać szansę. Bo osłabiony wróg w postaci PZPR może jeszcze podnieść głowę.

Świadomi zwolennicy tamtych wydarzeń przyznają, że była Magdalenka, gdzie w oparach alkoholu dogadywano szczegóły, że był „okrągły stół”, gdzie zapewniono zasady wyborów do sejmu kontraktowego, utworzenia urzędu prezydenta czy zmiany prawa o stowarzyszeniach, ale nie było innego wyjścia. Można tylko się zastanawiać, gdzie była granica ustępstw, czy faktycznie chodziło o dobro Polski czy zabezpieczenie własnych interesów kosztem społeczeństwa (nasze kamienice - wasze ulice).

Należy podkreślić, że te wszystkie ustalenia odbywały się w czasie, kiedy jeszcze w Polsce stacjonowały wojska radzieckie. Łatwo jest więc oceniać z perspektywy czasu tamte niełatwe rozmowy. Toczyła się cały czas gra pozorów, gdzie badano zakres kompromisu na zgłaszane postulaty obu stron. Dzisiaj, kiedy widzimy nagrania Kiszczaka z tamtych obrad, można wyciągać różne wnioski. Poczynając od tego, że wszystko było ukartowane, że to stronie PZPR zależało na spokojnym ułożeniu się w kapitalizmie, że opozycja mogła dyskutować, ale nie musiała, że była alternatywa dla opcji: albo się dogadamy, albo będzie rozlew krwi na ulicach. Entuzjazm ten miał odzwierciedlenie w ostatnim „Marszu dla Wolności”. Zdjęcia pokazywały byłego opozycjonistę Bronisława Komorowskiego (prezydenta w latach 2010-2015) idącego ramię w ramię z byłym działaczem establishmentu PRL Aleksandrem Kwaśniewski (prezydent w latach 1995-2005), którzy potwierdzali, że może był to i „zgniły kompromis”, ale jedyny jaki w tamtych czasach był do uzgodnienia. Można się tylko zastanawiać czy ten kolejny marsz KOD-u miał faktycznie przypomnieć tamte wydarzenia, czy po prostu stać się kolejnym przyczynkiem do manifestowania przeciwko PiS-owi w imię nieustannego podgrzewania atmosfery politycznej i „dokładania do pieca”. Podkreślając, że strona rządowa i prezydent, który wyjechał do Italii nie potrafią docenić wagi rocznicy tamtych wydarzeń.

Druga strona sceny politycznej rocznicę częściowo wolnych wyborów wykorzystała do podkreślenia swojego braku zaufania do tamtych wydarzeń i historycznych liderów. Zaznaczano, że Polski nie można budować na kruchych fundamentach, bo zawsze efekt będzie mizerny. Zostały przywołane tamte wydarzenia dla podkreślenia zaistniałego układu. Podkreślono zdradę elit w stosunku do społeczeństwa. Przypomniano dowód zdrady w postaci hasła „wasz Prezydent, nasz Premier”.

Nie da się ukryć, że część dzisiejszego społeczeństwa widzi tamte wydarzenia przez pryzmat „straconych szans na uczciwe otwarcie”. Na pewno można było szybciej i bezpieczniej zamknąć tamten okres minionej „słusznej epoki”. Należy przypomnieć palone akta bezpieki na wysypiskach, tworzenie nowych wpisów w akta opozycjonistów, śmierć księdza Suchowolca w parafii na Dojlidach 30 stycznia 1989 roku. Widzimy więc grzechy zaniechania, w postaci braku skutecznej lustracji czy dekomunizacji. Owoce tego widzimy do dzisiaj. Najjaskrawiej to widać w postaci spółek nomenklaturowych, gdzie przeciętni obywatele nie wiedzieli, nie mogli, bądź nie mieli kapitału, aby współuczestniczyć w pierwszych latach prywatyzacji. Właścicielami wspólnego majątku narodowego stali się „aparatczycy”, którzy wiedzieli jak „ugryźć temat”. Namacalne dowody widzimy w bankach czy strategicznych spółkach. Przedstawiano efekty likwidacji PGR-ów czy spółdzielni, gdzie często z dnia na dzień wiele osób traciło zabezpieczenie materialne czy przysłowiowy „dach nad głową”.

Kolejnym tematem podnoszonym przez PiS jest udział w dzisiejszej polityce osób, które nie zostały do końca zweryfikowane przez sądy lustracyjne. Efektem tego są często wyciekające dokumenty i „gra teczkami” w różnych okresach walki politycznej. Przypominam, że „papiery” zawsze wypływają w momentach krytycznych dla danej osoby czy partii. Przywoływany jest czas obalenia rządu Olszewskiego i nocna narada liderów z prezydentem Wałęsą, gdzie próba lustracji doprowadziła do przesilenia politycznego. Podkreślano wiele nowych i szybkich karier politycznych, medialnych i biznesowych, które są często umocowane w starym systemie. O ile ten awans nie byłby zły i godny potępienia, zastanawiające są zawsze zabezpieczenia dawnych znajomości, powiązań czy układów, które mają wpływ na teraźniejszość. Kolejną sprawą budzącą kontrowersję są zabezpieczenia finansowe byłych działaczy PZPR. Często widzimy dawnych towarzyszy z emeryturami idącymi w tysiące złotych, a z drugiej strony pokazywani są opozycjoniści zazwyczaj ze zrujnowanym zdrowiem, nędzną emeryturą i rozbitym często życiem rodzinnym. Pojawia się często w ich ustach retoryczne pytanie: „Kto w końcu wygrał na przemianach i czy było warto?”. Wiadomo, że frazesami o odzyskanej wolności w ich przypadku często żołądka się nie napełni. Z drugiej strony powinniśmy być im wdzięczni, za to że potrafili perspektywicznie walczyć o wolność nie mając do końca wyobrażenia o finale.

Przedstawiłem dwa spojrzenia na historyczne wydarzenia. Wielu z nas może to przetransformować przez własne doświadczenia drogi do wolności. Z jednej strony trzeba docenić bez względu na powody próbę pojednania z 1989r., z drugiej strony trzeba zauważyć ciągnący się balast zaniechań dający znać co jakiś czas. Z perspektywy czasu łatwiej jest ocenić tamte wydarzenia. Czy polityka małych kroków w dialogu była słuszna? Czy krwawa rewolucja zamykająca pewien etap historii byłaby jeszcze bardziej sprawiedliwsza? Jaką cenę trzeba było zapłacić za odzyskanie wolności? Te i inne pytania padają do dzisiaj. Często są one bez odpowiedzi. Każdy z nas ma inny bagaż doświadczeń i spostrzeżeń. Jedni są apologetami udanej pokojowej transformacji, drudzy krytycznie podchodzą do tamtych wydarzeń. Najważniejsze aby wyciągać sprawiedliwe wnioski, nie bać się trudnych pytań o przeszłość, aby na zdrowych fundamentach budować przyszłość Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny