Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na terenie ogrodu działkowego od soboty leży padły lis. Pomogło dopiero centrum zarządzania kryzysowego

Tomasz Mikulicz
Tomasz Mikulicz
Tak wygląda lis, który padł na terenie ogrodu.
Tak wygląda lis, który padł na terenie ogrodu. Andrzej Bojko
Prezes ogrodu działkowego prosiła o pomoc straż miejską. Ta twierdzi, że odesłała ją do MPO, choć prezes tego nie potwierdza. Pomocy udzieliło dopiero miejskie centrum zarządzania kryzysowego. Prezes okręgowego zarządu Polskiego Związku Działkowców napisze skargę do prezydenta - na działanie służb.

To jakieś kuriozum. Najpierw zadzwoniłam do straży miejskiej. Usłyszałam, że strażnicy nie przyjadą, bo zwierze padło nie na terenie gminnym, ale prywatnym. Zadzwoniłam więc na policję. Tam funkcjonariusz powiedział, że skontaktuje się ze strażą miejską. Po chwili oddzwonił i powiedział, to co straż miejska mi - rozkłada ręce Krystyna Zajkowska, prezes Rodzinnego Ogrodu Działkowego Relaks przy ul. Ciołkowskiego 2/5.

Na terenie ogrodu od soboty (28 grudnia) leży padły lis. - Boję się go ruszać, bo może mieć wściekliznę. Obok płynie strumyk. Jeśli ktoś by tam go wrzucił mógłby jeszcze skazić wodę - mówi Zajkowska.

Czytaj też: Straż Miejska w Białymstoku nie chciała pomóc krwawiącej sarnie. Czytelnicy szukali pomocy dwie godziny (zdjęcia)

Po telefonach do służb zadzwoniła do jednej z prywatnych firm, które zajmują się utylizacją padłych zwierząt. - Powiedzieli mi, że choć mają siedzibę w Białymstoku nie zabierają zwierząt z terenu miasta. Ręce mi już wtedy opadły. Co mam robić? - pyta prezes ogrodu.

Jarosław Gesinowski ze straży miejskiej mówi, że miasto ma podpisaną umowę z MPO i to ta firma odbiera zwierzęta, które padły na terenie gminnym. - Natomiast jeśli chodzi o te, które padły na terenach prywatnych to właściciel musi sam dogadywać się z MPO. Firma nie może odmówić odebrania zwierzęcia, ale z pewnością nie jest to bezpłatne - podkreśla.

Czytaj też: Chroniony jerzyk zaklinował się w szczycie budynku. Straż miejska odesłała mieszkańca do straży pożarnej. Ptak zdechł

Na pytanie, dlaczego strażnik nie powiedział o tym prezes ogrodu mówi, że dyżurny który rozmawiał z prezes ogrodu poinformował ją, by dzwoniła do MPO. - Nasze rozmowy są nagrywane - podkreśla Gesinowski.

Krystyna Zajkowska zarzeka się, że strażnik nic o MPO nie wspominał. W międzyczasie poprosiła jednak o pomoc prezesa okręgowego zarządu Polskiego Związku Działkowców Andrzeja Bojko, który zadzwonił do miejskiego centrum zarządzania kryzysowego.

Czytaj też: Martwe ptaki w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Sprawą z ulicy Bema zajęła się policja (zdjęcia)

- Dopiero tam podano numer do weterynarza, który ma przyjechać i odpłatnie zabrać zwierzę. Zamierzam napisać skargę do prezydenta na działanie jego służb. To chore, żeby z tak - zdawałoby się prostą sprawą - trzeba było prosić o pomoc aż centrum zarządzania kryzysowego - mówi Bojko.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny