3 z 6
Poprzednie
Następne
Mieczysław Skrodzki, były komendant I komisariatu, wspomina bazar przy Bema (zdjęcia)
Rynek Bema. Z milicyjnego archiwum
- W Białymstoku było wówczas pięć komisariatów, ten przy Lipowej należał do najbardziej obciążonych - opowiada. - Obejmował całe centrum, jedną trzecią miasta. I do tego jeszcze targowisko. Specyfika tego miejsca powodowała, że zbierała się tu i cała śmietanka kombinatorów, cwaniaków, którzy tylko czyhali na naiwnych klientów. Nie brakowało więc zgłoszeń na komisariacie. Skończyłem akurat studia, miałem tytuł magistra i stopień kapitana, komendant wojewódzki zaproponował mi to stanowisko. Pracowałem tu sześć lat, nikt tyle nie wytrzymał - uśmiecha się Mieczysław Skrodzki.