Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matura 2010: Maturzyści nie chcą zdawać egzaminu dojrzałości przez osiem godzin

Marta Gawina
Ciągle mamy nadzieję, że mądrzy ludzie zmienią krzywdzący nas sposób zdawania matur – mówi Konrad z IV LO (z prawej)
Ciągle mamy nadzieję, że mądrzy ludzie zmienią krzywdzący nas sposób zdawania matur – mówi Konrad z IV LO (z prawej) Fot. Bogusław F. Skok
Nie ma sprawiedliwości, będą protesty. Nawet u rzecznika praw obywatelskich. Egzamin dojrzałości trwający 8 godzin? Taką maturę zafundowała Centralna Komisja Egzaminacyjna.

Polski, matematyka, angielski. Trzy dni z rzędu, od rana do wieczora. Wystarczy wybrać egzamin na poziomie rozszerzonym. - To nie jest normalne - mówi Justyna Markowska, białostocka maturzystka.

- To młodzi ludzie. Poradzą sobie - twierdzi Centralna Komisja Egzaminacyjna.

To ona ustaliła terminy zdawania poszczególnych przedmiotów maturalnych. I wywołała szok. - Nie odpuścimy. Będziemy protestować - zapowiadają rodzice. Wyślą pisma do ministerstwa edukacji, CKE. A jak to nie poskutkuje - skargę do rzecznika praw obywatelskich.

Nie warto chcieć więcej

O co taki bój? W praktyce wygląda to tak: 4 maja, o godz. 9, wszyscy uczniowie przystąpią do matury z języka polskiego na poziomie podstawowym. Egzamin potrwa około trzech godzin. Jeśli komuś wystarcza podstawa, może pójść do domu. Pozostali mają dwugodzinną przerwę, bo o godz. 14 rozpoczyna się egzamin z polskiego na poziomie rozszerzonym. Ten test zakończy się o godz. 17.

Następny dzień to matematyka i podobny scenariusz. Trzeci dzień maturalny to język angielski, od lat najpopularniejszy wśród uczniów. I znów maraton egzaminacyjny. Kto będzie musiał się z nim zmierzyć? Tylko ambitni uczniowie, którzy chcą osiągnąć coś więcej niż zaliczona matura na poziomie podstawowym.

- Każdy, kto chce dostać się na dobre studia dzienne, wybiera rozszerzenie, za które dostaje się po prostu więcej punktów. Nie ma innego wyjścia - przypomina Justyna Markowska z IV Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Zwierzynieckiej.
Sama chce zdawać na maturze kilka przedmiotów: wiedzę o społeczeństwie, język polski, angielski, matematykę. Trzy ostatnie na poziomie rozszerzonym. A to oznacza po osiem godzin w szkole przez trzy dni. - Czy dam radę? Nie wiem.

Może zrezygnuję z któregoś rozszerzenia. Bo nie sztuka porwać się na wszystko. Z drugiej strony, nie chcę sobie zamykać drogi na studia. Myślę o budownictwie, gospodarce przestrzennej, ale może będzie prawo albo filologia angielska - wylicza dziewczyna.

W jej klasie wszyscy wybrali matematykę na poziomie rozszerzonym. Podobnie jest z angielskim. I nikt nie ukrywa przerażenia dokonaniami CKE.

- W nas uderzają one najbardziej. Chce się osiągnąć coś więcej, to trzeba się namęczyć - uważa Angelika Dąbrowska, maturzystka z IV LO.

Rozwiązanie uczniów jest proste: przełożyć rozszerzenie na inny dzień albo zrobić przerwę między obowiązkowymi przedmiotami.

- Jest dwugodzinna przerwa między podstawą a rozszerzeniem. Tylko co wtedy mamy ze sobą zrobić? Do domu na obiad człowiek raczej nie zdąży. Co najwyżej do sklepu po bułkę - mówi Konrad Kwaśniewski.

- O ile będzie mógł ją przełknąć z tego stresu. Wystarczy wyobrazić sobie taką sytuację: komuś podstawa nie poszła za dobrze. To jak ma znaleźć siłę na rozszerzenie? - pytają maturzyści.

- Zabrakło zdrowego rozsądku i dobrej woli - przyznaje Małgorzata Bajguz, nauczycielka IV LO. Od 20 lat uczy matematyki. Co roku ma jedną albo dwie klasy maturalne. Ona też uważa, że uczniowie klas matematycznych cierpią tu najbardziej.

- Komisje egzaminacyjne, które prowadzą swoje statystyki, doskonale wiedzą, które przedmioty cieszą się największą popularnością Jest ich kilka: matematyka, geografia, WOS, historia, biologia i oczywiście angielski.

Wystarczyło je porozdzielać "fikołkami", jak to mówią nasi uczniowie, czyli przedmiotami typu wiedza o tańcu, historia muzyki, filozofia, informatyka - mówi Małgorzata Bajguz.

Czy jest szansa na takie rozwiązanie? - Musi być. To, co zrobili naszym dzieciom, jest po prostu niesprawiedliwe. Jedni dostają kilka dni na odpoczynek, czyli ci, którzy zdają najłatwiejsze egzaminy, inni nie mają na to szans - denerwuje się Urszula Białek, mama tegorocznego maturzysty.

Kiedy poznała harmonogram maturalny, była załamana. Ale postanowiła działać. Już dzwoniła do rzecznika praw obywatelskich. Dostała zapewnienie, że jeżeli nic nie wskóra w CKE i ministerstwie edukacji, ma zgłosić się do jego biura raz jeszcze.

- I tak będę robić. Mam już gotowe pismo, które w najbliższych dniach wyślę do ministerstwa edukacji i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - zapowiada Urszula Białek.

A w nim ostrzega obie instytucje: brak sprawiedliwości na maturze, a tym samym słabe wyniki mogą zakończyć się protestami rodziców i żądaniami o unieważnienie egzaminu dojrzałości.

Są młodzi, poradą

Czy Centralna Komisja Egzaminacyjna posłucha białostockich maturzystów i ich rodziców? Nie posłucha.

- Przecież to są młodzi ludzie, którzy mają już 19 lat. Poradzą sobie.

Harmonogramu maturalnego nie zmienimy - mówi prof. Krzysztof Konarzewski, dyrektor CKE.

Jak zapewnia, uczniów, którzy będą zdawać rozszerzony polski i matematykę, nie jest wielu. - Tej grupy oczywiście nikt nie lekceważy. Jednak takie, a nie inne ustalenia wynikają ze zdrowego rozsądku. Gdybyśmy chcieli robić przerwy między poziomami, to egzamin trwałby o wiele dłużej niż trzy tygodnie. A na to szkoły nie mogą sobie pozwolić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny