Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Główna ulica w Białymstoku pójdzie na lifting. Wielkomiejska Lipowa.

Aneta Boruch
Główna ulica w Białymstoku, ale od wielu lat zaniedbana. Wkrótce czeka ją gruntowna przebudowa, która sprawi,że zyska prawdziwie wielkomiejski charakter.
Główna ulica w Białymstoku, ale od wielu lat zaniedbana. Wkrótce czeka ją gruntowna przebudowa, która sprawi,że zyska prawdziwie wielkomiejski charakter. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Główna ulica w Białymstoku, ale od wielu lat zaniedbana. Wkrótce czeka ją gruntowna przebudowa, która sprawi, że zyska prawdziwie wielkomiejski charakter.

Lipowa teraz jest nijaka - mówi Jerzy Tokajuk, prezes białostockiego Oddziału Towarzystwa Urbanistów. - Zaczęła się z niej robić się taka ulica nieuczęszczana. Z dwóch powodów. Kiepsko się po niej jeździ, bo ma złą nawierzchnię. A chodzić nie ma po co, bo gastronomia przeniosła się na rynek. Raz czy dwa na rok jest to trasa procesyjna. A powinna być szlakiem dla mieszkańców przez cały rok.

Z główną ulicą współczesnego Białegostoku przez wiele lat nikt nic nie robił. Gromy sypały się zwłaszcza za leżącą na niej zniszczoną kostkę, która potrafiła prysnąć spod kół na maskę samochodu, czy w witrynę sklepu.

Więcej dla pieszych, mniej dla samochodów

Wreszcie jednak po nadaniu eleganckiego sznytu Rynkowi Kościuszki, placowi przed katedrą i ulicy Kilińskiego i na nią przyjdzie kolej. Konkretnie wraz z początkiem przyszłego roku.

Plany i zamierzenia są już znane. To będzie prawdziwa rewolucja w stosunku do obecnego stanu. Mniej miejsca dostaną samochody, a więcej - piesi. Jezdnia stanie się węższa. To pozwoli wygospodarować ścieżkę rowerową po tej stronie ulicy, gdzie stoi cerkiew. Po głównej ulicy będzie więc można śmiało jeździć na dwóch kółkach. Po drugiej stronie będzie więcej miejsca dla pieszych i na parkingi.

Na Lipowej zrobi się elegancko. Bo do ułożenia jezdni użyte zostaną materiały podobne do tych, które wykorzystano przy budowie Rynku Kościuszki. Ciąg tych ulic łącznie z ulicą Kilińskiego ma stanowić estetyczną całość.

Pomyślano też o stworzeniu takich miejsc, które sprawią, że na Lipowej mieszkańcy zechcą zatrzymać się i przysiąść. Obecne skwerki albo ich szczątki przejdą metamorfozę. Na tym za przystankiem przy Finezji znajdą się siedziska, ławki i oświetlenie. W planach jest też niewielka fontanna i drobna rzeźba, np. projekt, który zdobył drugie miejsce w konkursie na rzeźbę teatralną.

Podupadły skwerek przed księgarnią techniczną także ma zmienić się nie do poznania. Drzewa zostaną zachowane, ale oprócz nich przestrzeń ozdobią też elementy małej architektury. Metamorfozę przejdzie też zieleniec przy cerkwi.

Są szanse, że wreszcie będzie widać od czego ulica bierze swoją nazwę. Rachityczne obecnie lipy zostaną wymienione na specjalne, odporne gatunki, podlewane i zasilane przez specjalny system podziemny. Utworzą aleję po obu stronach jezdni.

Drzew nie będzie jedynie przed znajdującymi się przy Lipowej zabytkami - chodzi o to, by je lepiej wyeksponować. Ma w tym pomóc także ich iluminacja. Pomiędzy drzewami regularnie rozmieszczone zostaną stylizowane latarnie, które będą służyły nie tylko do oświetlenia, ale też i ozdabiania miasta np. na święta.

Białostocka Piąta Aleja

Zakrojone szeroko prace potrwają do 2012 roku. Pójdzie na to kilkanaście milionów złotych.
Na razie to głównie inwestycja drogowa. Ale zdaniem specjalistów będą to dobrze wydane pieniądze.

- To taki kręgosłup urbanistyczny miasta - podkreśla Jerzy Tokajuk. - Jak Piąta Aleja dla Nowego Jorku, Piotrkowska dla Łodzi czy Pola Elizejskie dla Paryża. Powinna przynajmniej taka być. Jej estetyka ma więc znaczenie. Ludzie przyjdą tu, kiedy przyciągnie ich wyglądem. A miasto żyje, kiedy chodzą po nim ludzie.

Przy okazji dyskusji nad kształtem Lipowej jak bumerang wraca też pytanie, czy wyrzucić z niej samochody.

- Dusza architekta mówi mi, że to powinien być ładny deptak na zasadzie bulwaru - mówi architekt Zenon Zabagło, który projektował rynek miejski. - Przecież zaczynaliśmy projekt od hasła: deptak Lipowa. Ale jednak praktyczna część mojej dusza podpowiada, że komunikacja zbiorowa powinna być prowadzona przez Lipową.

Szewcy, krawcy, fryzjerzy czyli wspomnień czar

Lipową zawsze otaczała aura ulicy szczególnej. Zdaniem niektórych, niekoniecznie uzasadniona.
- Magia Lipowej polega tylko na wspomnieniach - uważa historyk Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego. - Wspominać możemy to, że niegdyś uchodziła za główną promenadę miejską. Ale w rzeczy samej nigdy aż taką promenadą nie była. Charakter wielkomiejski miała raczej ulica Sienkiewicza.

Charakter głównej ulicy miejskiej Lipowa uzyskała dopiero pod koniec XIX wieku. Za czasów Jana Klemensa Branickiego była w ogóle poza granicami miasta. Ładnie wyglądała, ale była tylko niezabudowaną drogą. Stanowiła trakt obsadzony podwójnym szpalerem lip i prowadziła do wzgórza świętego Rocha.

Ale w drugiej połowie XIX wieku Białystok zaczął się żywiołowo rozwijać. Lipowa nabrała charakteru pryncypialnej ulicy po 1863 roku, czyli po wybudowaniu kolei. Wtedy zaczęły przy niej powstawać kupieckie kamienice. I w ciągu kilkudziesięciu lat stała się główną handlową ulicą miasta. Nigdy natomiast nie była ulicą urzędową. I to wyłącznie handel pociągnął Lipową.

- Tam było wszystko. W każdym domu znajdowało się po kilka sklepów ze wszystkim. Byli szewcy, krawcy, fryzjerzy. I kino w tym samym miejscu, gdzie dziś stoi kino Pokój - opisuje Andrzej Lechowski.

Tak Lipowa dotrwała do drugiej wojny światowej. Ale ponieważ przeważał na niej handel żydowski, to po 1941 roku po części zaczęła zamierać.

- W zasadzie kres Lipowej to są lata 1944-45 - mówi Andrzej Lechowski. - Część budynków została już wcześniej zniszczona, ale część też wyburzono.

Powoli jednak, z biegiem lat, ulica odżyła.

Na luksus przyjdzie poczekać

Lipowa zawsze handlem stała. Niektórym marzy się, by po nadaniu jej nowego wyglądu, elegantsze były też mieszczące się tu sklepy.

- O ile na rynku wprowadzono przede wszystkim gastronomię, to Lipową powinien wypełnić handel na wyższym poziomie, jako na prestiżowej ulicy miasta - podsuwa pomysł Zenon Zabagło.

Ale eksperci od gospodarki podkreślają, że na Lipowej będą produkty takich marek, na jakie będzie popyt.

- Dopóki w Białymstoku nie będzie dostatecznie wielu osób gotowych płacić np. kilka tysięcy euro za garnitur, dopóty z Lipowej nie da się zrobić pasażu ze sklepami luksusowych marek - uważa Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha.

- Do tego potrzebne jest również odpowiednie otoczenie zewnętrzne, bo czy możemy sobie wyobrazić np. salon Ferrari wkomponowany w dzisiejszą Lipową? A to oczywiście też wiąże się z wydatkami. Na to nakłada się jeszcze ograniczona dostępność miasta pod względem komunikacyjnym, co z kolei utrudnia ewentualne dotarcie do Białegostoku potencjalnych nabywców luksusowych wyrobów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny