Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lao Che - wywiad z wokalistą

Jerzy Szerszunowicz
Granie nie przychodzi nam łatwo - mówi Hubert "Spięty” Dobaczewski, wokalista i tekściarz Lao Che
Granie nie przychodzi nam łatwo - mówi Hubert "Spięty” Dobaczewski, wokalista i tekściarz Lao Che
W Polsce kapele żyją z koncertów. Nasza nowa płyta to "Gospel" - mówi Hubert "Spięty" Dobaczewski, wokalista i tekściarz Lao Che

Kurier Poranny: Dlaczego jesteś "Spięty"?

Hubert "Spięty" Dobaczewski: Kiedyś jak paliłem "szklanego papierosa", pomyślałem, że jestem jakiś taki spięty. I tak zostało.

Skąd się wziął Lao Che - z muzyką, która przypomina kotlet siekany z wszelkich możliwych gatunków, z tekstami, które formalnie są zgrywą, ale poruszają poważne tematy, jakich pop unika jak diabeł święconej wody?

- Z zespołu Koli. To było trio w składzie: Denat, Dimon i ja. Wcześniej wszyscy graliśmy metal. Któregoś razu wpadliśmy na pomysł, by zrobić płytę hip-hopową. Nie mieliśmy żadnych doświadczeń w tej stylistyce. Jednak spróbowaliśmy. Powstał "Szemrany". Nagraliśmy piosenki o przedwojennej Warszawie, apaszowskie, szemrane właśnie. Spodobało nam się granie na żywo. Żeby eksperymentować z bogatszym instrumentarium, założyliśmy Lao Che.

Nagraliście "Gusła" - krążek dla "wtajemniczonych". Po "Powstaniu Warszawskim" zrobiło się o Lao Che głośno. Spodziewano się, że pójdziecie za ciosem. Tymczasem na "Gospel" trzeba było czekać trzy lata.

- Nie jesteśmy zawodowym bandem, nie utrzymujemy się wyłącznie z grania, więc nie mamy przymusu wydawania co roku płyty.

To z czego żyjecie?

- Jestem z wykształcenia menadżerem, a z zawodu kierowcą - kiedyś jeździłem ciężarówkami, teraz przesiadłem się na mniejszy wóz. Denat jest nauczycielem języka angielskiego, ktoś jest ratownikiem medycznym niepracującym w zawodzie, ktoś inny elektrykiem...

Czy po sukcesie "Gospel" dalej będziecie zajmować się muzyką hobbystycznie, koncertować w weekendy i dni wolne od pracy?

- Bardzo nam się podobał taki sposób na granie. Mogliśmy zachować dystans do tego, co robimy, większą swobodę, mniej martwić się, czy nasza muzyka się spodoba. Jednak po wydaniu "Gospel" granie pochłania coraz więcej czasu, trudniej godzić je z pracą, a przecież trzeba znaleźć też czas, żeby pobyć z rodziną.

Przechodzicie na "zawodowstwo"?

- Mamy taki niecny plan, żeby od jesieni poświęcić się niemal wyłącznie graniu. Przyszedł moment, żeby wykonać taki ruch.

Ruszacie w trasę czy do studia, żeby zrobić następną płytę?

- W Polsce kapele żyją z koncertów. Nowa płyta to "Gospel". Nie jesteśmy zawodowymi muzykami, więc trochę czasu zajmuje nam przestawienie się z ostrej punkowej stylistyki "Powstania Warszawskiego" na funkujący "Gospel". Myślę, że będziemy ogrywać tę płytę jeszcze przynajmniej przez jesień i następną wiosnę. A potem pewnie pojawi się niecierpliwość, żeby nagrać coś nowego.

Czego mamy się tym razem spodziewać - muzyki symfonicznej czy "góralskiej"?

- Marzę o płycie z muzyką taneczną, prostymi, ale nie prostackimi tekstami.

Bo - jak śpiewasz w "Drogi Panie" - "słabo tańczysz i tak w ogóle"?

- Lubię tańczyć, choć na trzeźwo nie za bardzo mi wychodzi.

To świetnie rokuje nowej płycie: znów weźmiecie się za to, czego nie potraficie i ponownie wyjdzie świetnie.

- W piłkę też nie gramy za dobrze, ale lubimy to robić i kibicujemy reprezentacji narodowej. Może jeszcze Beenhakker weźmie nas na mistrzostwa (śmiech).

Kiedy Cię słucham, zaczynam wierzyć, że wasza muzyczna robota jest jak praca na roli: kiedy coś dojrzeje, to trzeba zebrać, kiedy się coś posieje, to niebawem wzejdzie. Nie ma w tym "męki twórczej", "porywów natchnienia" i innych artystowskich akcji. No i tak od niechcenia staliście się jedną z ciekawszych kapel na rodzimym podwórku, a Tobie nadano tytuł "najlepszego tekściarza sceny alternatywnej".

- Granie nie przychodzi nam łatwo. Tylko po co ludziom kleić kawałki o tym, jakie to ja mam wyjątkowe podejście do muzyki, jak po nocach w amoku piszę teksty. My jesteśmy trochę introwertyczni. Dobrze się ze sobą czujemy, więc robota rozkłada się na siedem głów.

To następna zagadka Lao Che: demokracja w tworzeniu. Kiedy słucham nagrań z "Gospel", to dałbym sobie rękę uciąć, że to Ty jesteś niekwestionowanym liderem, a twoje teksty, twoje poezje, decydują o kształcie muzyki.

- Straciłbyś rękę, jest dokładnie na odwrót. Zawsze najpierw powstaje muzyka, do której dopisuję słowa. Powiem szczerze, nie znam się na poezji. Nie pisuję nigdy do szuflady, nie mam takiej potrzeby. Kiedy jest muzyka, muszę do niej zrobić teksty, i tyle. Nie ma we mnie takiego niepokoju, takiej potrzeby wypowiedzenia się, żebym pisał dla samego pisania. Zresztą podobnie jest z muzyką: Lao Che nie odrzuca żadnych kompozycji, wszystkie kawałki, które zrobiliśmy, trafiają na płytę. Jak już mówiłem, nie jesteśmy zawodowcami: często tygodniami rzeźbimy jeden kawałek, a potem nie potrafimy się go wyrzec.

Wydaliście cenioną, popularną płytę, a Ty mówisz tak, jakbyś był członkiem kapeli garażowej, który ciężko radzi sobie z układaniem palców na gryfie...

- Słysząc, że ktoś mówi o mnie "muzyk", czuję się zaniepokojony, jakoś mi z tym niewygodnie. W Lao Che jestem gitarzystą rytmicznym - znam trzy chwyty na krzyż, nie potrafię grać solówek. Czasem wyjdą mi sensownie jakieś trzy dźwięki, ale trzy następne najczęściej już nie (śmiech).

Za to twoje teksty trafiają nawet do jajogłowych.

- To miłe, ale ja nie czuję się intelektualistą. Moja średnia to dwie czy trzy książki w roku. Mało też oglądam. Nie mam w sobie niepokoju, który kazałby mi szukać odpowiedzi na fundamentalne pytania w literaturze czy innych rodzajach sztuki. Po prostu jest Lao Che, mamy próby, robimy muzykę, piszę teksty, wszystko się toczy. Sala prób jest u mnie w piwnicy. Granie nas bardzo kręci, ale nie siedzimy po nocach, opracowując strategie zdobycia rynku. Większość spraw wokół nas zdarza się sama z siebie.

Jakoś nie potrafię uwierzyć, że można ot tak, przypadkiem, napisać "Hydropiekłowstąpienie". Jestem z wykształcenia polonistą, więc zapytam, jak nauczyciel na języku polskim: Co poeta miał na myśli?

- Nie wiem...

Pała, "Spięty"!

- W szkole z polskiego zawsze byłem średniakiem. Myślałem o takim przedstawieniu tej relacji Boga i człowieka w charakterze buffo, żeby nie było tak patetycznie, jak w kościele. Uważam, że nieporozumieniem jest wyobrażanie sobie Boga w człowieczych proporcjach. Ten Bóg z "Hydropiekłowstąpienia" jest taki właśnie na ludzką miarę: miewa złe nastroje, obraża się na ludzi, wyładowuje na nich frustracje.

Wolisz tego gościa z piosenki "Zbawiciel Diesel", co to "jedzie do ciebie, gdy jesteś w potrzebie, motor zapuści. Migacz wypuści, a jużci, jest blisko i bierze wiraże"?

- Z religią jest tak, że każdy może podążać własną ścieżką. Jeżeli komuś pomaga odmawianie różańca, niech odmawia. Jeżeli potrzebuje Boga "ludzkiego", niech w niego wierzy. Nie potrafię mówić o relacjach człowiek - Bóg, mogę co najwyżej próbować powiedzieć, jak to wygląda na linii "Spięty" - Bóg.

Otwierasz "serca garaże"?

- Próbuję się odnaleźć w relacji z Bogiem, ale nie bardzo mi to wychodzi. Moja modlitwa to te momenty autentycznego wzruszenia, gdy śpiewam o barykadzie na Woli i myślę o solidarności ludzi, którzy tam walczyli, o wspólnocie i zaufaniu, jakie w tym momencie emanuje z widowni. W takich chwilach czuję Boga. Napisałem tekst "Zbawiciel Diesel", bo zawsze chciałem napisać piosenkę o swoim idolu Jezusie Chrystusie. Pasuje mi też podejście do religii w kościołach amerykańskich, gdzie wiarę manifestuje się radośnie, a kaznodzieje mówią o Bogu w taki sposób, by zrozumieli to prości ludzie.

A skąd wziął się Diesel?

- Może stąd, że kończyłem technikum samochodowe...

Super! Wszystko, co kręci się wokół Lao Che jest tak proste, naturalne, że albo jest samą prawdą, albo świetnym PR-em.

- Zazdroszczę ci - ja widzę same komplikacje (śmiech). Poważnie: może jest tak, że nawet do największych tajemnic - do Boga, do wiary, do miłości - prowadzą proste drogi. Kiedy w naszym gronie mówimy o Lao Che, że to kapela, której po raz kolejny udało się spaść na cztery łapy. Czasem myślę, że to może jakiś rodzaj łaski - wiele rzeczy, z niewiadomego powodu, nam się po prostu udaje.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny