Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bimber - marką Podlasia?

Alicja Zielińska [email protected] tel. 085 748 95 45
Receptura przechodzi z pokolenia na pokolenie - mówi nadkomisarz Dobrzyński
Receptura przechodzi z pokolenia na pokolenie - mówi nadkomisarz Dobrzyński fot. Andrzej Zgiet
Może być w Białymstoku muzeum mody, to czemu ma nie powstać muzeum bimbrownictwa? Tradycję mamy, eksponaty też.

I Podlasianom zawsze bliżej było do samogonu niż do mody - uważa radny Krzysztof Bil-Jaruzelski.

Pomysł zgłosił na sesji rady miejskiej, jak przyznaje, z przekory. Ale zyskał on nadspodziewanie duży oddźwięk społeczny, zaś magistrat wcale się nie obraził i zadeklarował wsparcie inicjatywy.

Uzasadnienia dla utworzenia muzeum bimbrownictwa, według radnego Krzysztofa Bila-Jaruzelskiego, nie trzeba specjalnie rozwijać. - To potrzeba, wręcz konieczność powołania w Białymstoku takiej placówki - przekonywał. - Wielowiekowa tradycja i osiągnięcia w pędzeniu bimbru na naszych ziemiach zasługują na udokumentowanie i popularyzację. O podlaskim samogonie głośno jest nie tylko w kraju, ale i na świecie.

Pokazać, przestrzec, ale i się zabawić

Ochrona bimbrowniczego dziedzictwa to niejedyny cel inicjatywy dowcipnego radnego. Muzeum takie byłoby atrakcją, wręcz magnesem dla turystów przebywających w naszym regionie. Oprócz kolekcji eksponatów do pędzenia samogonu zwiedzający mogliby poznać cały proces jego produkcji, od żniw aż po napełnianie butelek.

Poza rolą edukacyjną byłaby też, rzecz jasna, prewencyjna. W postaci różnych inscenizacji z milicyjnych zasadzek, akcji zakończonych pościgiem za ludźmi lasu i widowiskowym wysadzaniem aparatury zapasów. Bo przecież to proceder zakazany i ścigany prawem. Materiałami na pewno podzieli się policja, a i w archiwach telewizji znajdzie się ich aż nadto. Metody zarówno produkcji, jak i jej wykrywania nie zmieniły się wszak od lat.

To nie wszystko. Nieodzownym elementem muzeum mógłby też być pawilon zdrowotny (!), w którym prowadzono by działalność profilaktyczną. Terapeuci i praktycy w poważny, ale i zabawny sposób przestrzegaliby zwiedzających, zwłaszcza młodzież i dzieci, przed zgubnymi skutkami nadużywania lub nawet uzależniania się od alkoholu. No i biznes: restauracja, bar i pijalnia - wymarzone miejsca dla hucznych biesiad bimbrowych. A do tego handel - sklepik z pamiątkami. Koszulki, czapki, otwieracze, korkociągi, akcesoria bimbrownicze, książki z przepisami. Pomysł goni pomysł. Wreszcie sam produkt! Trunek nad trunkami. W dużych butlach i maleńkich reklamówkach. W plastikowych petach i wyszukanych szklanych butlach oplecionych wikliną.

To było w poniedziałek. Kpina, okazało się, została potraktowana całkiem serio.
- Kilkadziesiąt telefonów, wiele ofert przekazania eksponatów do muzeum i chęć zapisania się do stowarzyszenia "Nasz Bimber", które zamierzamy powołać, natchnęły mnie wiarą, że ten pomysł, rzucony z przymrużeniem oka, może przerodzić się w coś trwałego - nie kryje zadowolenia Krzysztof Bil-Jaruzelski.

W naturalnej scenerii

Lokalizacja już jest. W Muzeum Wsi Białostockiej. Są tam stare drewniane chałupy, namiastka osady, ale też obok las, a więc naturalna sceneria. Zamaskowana polanka, z aurą tajemniczości, kręte ścieżki. Bimbrownie były (i są) przecież w ukryciu, na leśnych polankach, trudno dostępnych, gdzie ciężko dojść.

- Miejsce jak najbardziej właściwe na taką placówkę - uważa Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, któremu podlega MWB.

Pomysł mu się podoba. Jako historyk przypomina, że na Podlasiu korzenie bimbrownictwa sięgają XIX wieku. Wtedy w majątkach powstawały gorzelnie, które robiły alkohol na potrzeby bogatych gospodarzy. Ale równolegle rozwijała się też nielegalna produkcja, bimber chcieli mieć też i ubodzy chłopi. Sprzyjał temu odludny charakter naszego regionu oraz łatwy dostęp do surowców.

Eksponatów nie zabraknie

Podlasie jest zagłębiem bimbrownictwa, akcesoriów do wytwarzania samogonu mamy więc pod dostatkiem. Czy ich właściciele zechcą je przekazać do muzeum bez obawy o pociągnięcie do odpowiedzialności?

- Myślę, że jakaś forma amnestii zostanie zastosowana dla dobra historii i tradycji - żartuje dyrektor Lechowski. - Nie wyobrażam sobie, żeby z tego powodu kogoś dotknęły restrykcje.

I rzeczywiście, nie ma obaw. - Ścigana jest tylko produkcja bimbru - wyjaśnia nadkomisarz Jacek Dobrzyński z komendy wojewódzkiej policji.

Posiadać beczki czy rurki każdy może. A takich jest wielu. Leśny przemysł spirytusowy to ważna gałąź gospodarki naszego regionu. Mundurowi wiedzą o tym najlepiej, bo co jakiś czas namierzają kolejną bimbrownię pod chmurką.
Oto na przykład nielegalny zakład produkcyjny prosperował (i to znakomicie) w lesie niedaleko miejscowości Wiejki w gminie Gródek - podaje na swojej stronie internetowej policja. Funkcjonariusze zatrzymali producenta na gorącym uczynku.

Okazał się nim 40-letni mieszkaniec pobliskiej wsi. W bimbrowni znaleziono blisko dwa tys. litrów zacieru i około siedem litrów gotowego wyrobu. Aparatura: dwie oddzielne linie produkcyjne (dwa kotły, dwa odstojniki, dwie chłodnice oraz trzy skrzynie na zacier) zostały zniszczone.

Takich chałupniczych firm monopolowych policjanci likwidują co roku na Podlasiu kilkadziesiąt. Najwięcej znajduje się ich w zakątkach Puszczy Knyszyńskiej, w okolicach Czarnej Białostockiej, Gródka. Ale wykryć je wcale nie prosto.

- Receptura przechodzi z pokolenia na pokolenie, sąsiad naśladuje sąsiada. I strzegą tajemnicy. Zajmują się tym całe osady i rodziny - dodaje nadkomisarz Dobrzyński. - Bimbrownie, które teraz niszczymy, są coraz doskonalsze, weszła technika, to są wręcz linie produkcyjne, minifabryki. Stawiany zacier liczy od kilku do kilkunastu tysięcy litrów. Naraz! Jednak każdy bimbrownik zarzeka się, że pędzi na własne potrzeby.

Nie mamy się czego wstydzić

- Pomysł uważam za godny rozważenia, chociaż jest z gatunków pomysłów radosnych - mówi Tadeusz Arłukowicz, zastępca prezydenta Białegostoku. - Są miasta, które szczycą się swoimi tradycjami gorzelniczymi.

Zdaniem wiceprezydenta, więc i my nie mamy się czego wstydzić za naszą tradycję bimbrowniczą. A wręcz przeciwnie, powinniśmy traktować ją jako pewien wyróżnik.
Dlatego zamysł, który się pojawił jako kpina wobec koncepcji utworzenia muzeum mody i wzornictwa, magistrat ocenia jako całkiem wartościowy.

Wiceprezydent jednak zastrzega, że trzeba się zastanowić, jak tę propozycję mądrze rozwinąć. Nie musi to być wcale muzeum stricte bimbrownictwa, może przedsięwzięcie w innej formie, które by jednak pokazywało, że rzeczywiście na naszych terenach ten alkohol był i jest w taki sposób wytwarzany. Trunek cenią smakosze i przyjeżdżają po niego z całej Polski. Nie ma co udawać, że tego nie ma.

Czy na tym, że będziemy kojarzeni z bimbrem, nie ucierpi wizerunek miasta i regionu?

- Wszystko zależy od tego, jak podejdziemy do pomysłu. Przecież można projekt potraktować z dystansem, spojrzeć na to z przymrużeniem oka - mówi Tadeusz Arłukowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny