Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotnisko Krywlany kusi nie tylko biznes. Po lotnisko może sięgnąć też armia

Marta Gawina
Marta Gawina
Na lotnisko czekamy przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Gdyby było, Białystok byłby bardziej rozwiniętym  miastem - nie ma wątpliwości Jan Nosal, szef Aeroklubu Białostockiego. Wierzy, że Krywlany będą w końcu miały utwardzony pas startowy. Zapewnia, że ten można w przyszłości wydłużać.
Na lotnisko czekamy przynajmniej od kilkudziesięciu lat. Gdyby było, Białystok byłby bardziej rozwiniętym miastem - nie ma wątpliwości Jan Nosal, szef Aeroklubu Białostockiego. Wierzy, że Krywlany będą w końcu miały utwardzony pas startowy. Zapewnia, że ten można w przyszłości wydłużać. Andrzej Zgiet
Bocianami i Puchaczami bronić kraju z powietrza nie będą. Ale współpracy z wojskiem Aeroklub Białostocki nie wyklucza. Bo to może być szansa i dla lotników, i dla planowanego lotniska na Krywlanach.

Przyznam, że się uśmiechnąłem, kiedy usłyszałem, że MON chce współpracować z aeroklubami. Serce mi się rozradowało, bo to są pieniądze, choćby na szkolenie młodzieży. To mogłaby być też szansa dla naszego powstającego lotniska - mówi Jan Nosal, prezes Aeroklubu Białostockiego.

Szczegółów na razie nie zna nikt. Ale pierwsze zapowiedzi szefa MON zelektryzowały miłośników lotnictwa. Antoni Macierewicz stwierdził bowiem, że chce współpracować z aeroklubami w całej Polsce przy tworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej. - Aerokluby mają swoje zadanie. Może warto je przypomnieć. To jest nie tylko szkolenie pilotów szybowcowych, ale to wkrótce już będzie codzienne wsparcie, obowiązek codziennego wsparcia powstających Wojsk Obrony Terytorialnej - stwierdził w ubiegłą niedzielę Antoni Macierewicz w małopolskiej Łosińce.

Jak za socjalizmu?

Czego konkretnie MON może oczekiwać od lotników, mamy dowiedzieć się w ciągu kilku miesięcy. - Zapewne szczegóły znajdą się w Koncepcji Utworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej - Etap II, która zostanie przedłożona do akceptacji ministra do końca 2016 roku - mówi Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON.

- Możemy szkolić na potrzeby wojska, możemy udostępniać lotnisko do celów wojskowych. Ale na pewno nie będziemy brać bezpośrednio udziału w obronie powietrznej kraju. Nie wypuścimy Bocianów, Piratów, czy Puchaczy (to autentyczne nazwy szybowców) przeciwko samolotom, których nazw nie chcę konkretnie wymieniać - podkreśla Jan Nosal.

Współpraca między aeroklubami a mundurowymi żadną nowością nie jest. Funkcjonowała już choćby w czasach socjalizmu. - A wyglądało to tak, że MON finansowało szkolenia dla młodzieży. Każdy aeroklub, a było ich w kraju ponad 50, takie zajęcia prowadził. Były to szkolenia masowe. Dzięki nim młodzież zdobywała licencję szybowcową, ewentualnie później samolotową. Nawet były szkolenia zlecone przez MON, które nazywały się Lotnicze Przysposobienie Wojskowe I i II, czyli szybowcowe i samolotowe - przypomina Jan Nosal. Dodaje, że ci, którzy je ukończyli mogli iść dalej, czyli zdobywać umiejętności w ówczesnej Wyższej Oficerskiej Szkole Wojsk Lotniczych. Dziś jest to Wyższa Szkoła Oficerska Służb Powietrznych. Szybowcowe szkolenia na potrzeby wojska odbywały się także na Krywlanach, choćby w latach 70. Ćwiczono wtedy na samolotach przejściowych. - Teraz też z lotniska na Krywlanach korzystają służby mundurowe, na przykład straż graniczna - dodaje szef Aeroklubu Białostockiego.

Długa historia Krywlan

Ale możliwości nie ma u nas zbyt dużych. Jest stary, nieużywany, betonowy pas, pochodzący jeszcze z czasów II wojny światowej. Prowadzone są szkolenia szybowcowe. Natomiast prawie wszyscy białostoczanie mówiąc Krywlany myślą - lotnisko. Nieprzypadkowo. Lotnicza historia tego miejsca liczy się w dziesiątkach lat. - Ile konkretnie, to zależy od tego, którą datę przyjmiemy jako początek - podkreślają lotnicy.

Dla jednych jest to rok 1910. - To wtedy hrabia Michał del Campo odbył lot aeroplanem nad Białymstokiem i tak prawdopodobnie zaczął się mariaż naszego miasta z lotnikami i samolotami - wspominał na łamach „Porannego” historyk prof. Adam Dobroński.

Dla innych tym początkiem jest 1925 rok, kiedy rozpoczęto prace nad zbudowaniem prawdziwego lotniska w Białymstoku. W roli inicjatora wystąpił Komitet Wojewódzki Ligi Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwgazowej, a sprawie sprzyjał wojewoda Marian Rembowski. Potem są lata wojny. Najpierw Sowieci, potem Niemcy budują sobie pas startowy. W 1946 roku powstaje aeroklub. Na początku XXI wielu zrodził się pomysł budowania na Krywlanach portu regionalnego. Po wielu dyskusjach, przepychankach i protestach plany te ostatecznie nie zostały zrealizowane. - Na pewno Białystok byłby bardziej rozwiniętym miastem, gdyby to lotnisko było - komentuje Jan Nosal.

Teraz w planach jest inne rozwiązanie - lotnisko publiczne o ograniczonej certyfikacji z utwardzonym pasem startowym o długości 1350 metrów.

Czy Krywlany wystarczą?

Przy tej inwestycji aeroklub współpracuje z białostockim magistratem. I znów nie jest łatwo. Sprawa utknęła w tej chwili w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która ma wydać decyzję środowiskową. Postępowanie chwilowo zostało zawieszone, bo nie ma raportu środowiskowego. To oznacza, że sprawa wydłuży się w czasie. A decyzja środowiskowa jest konieczna, by miasto dostało pozwolenie na inwestycję. Ta, według zapowiedzi, ma być gotowa do końca 2018 roku. Tej daty urzędnicy nadal się trzymają. Koszt przedsięwzięcia to około 25 mln zł netto. - Oczywiście, że przy tej inwestycji pomoc rządowa by się przydała. Gdyby lotnisko było wykorzystywane do celów wojskowych, transportowych, czy szkoleniowych, to już na etapie projektowania można by je było do tego przystosować. A wtedy znalazłby się ktoś, kto mógłby partycypować w kosztach - podkreślają przedstawiciele białostockiego aeroklubu.

Co na to władze Białegostoku? - Obecnie trwają prace dotyczące utwardzenia pasa startowego o długości 1350 metrów, co umożliwi ruch małych samolotów pasażerskich. Inicjatywy realne pod względem prawnym i finansowym, dzięki którym mieszkańcy naszego miasta zyskaliby lepszy dostęp do komunikacji lotniczej, są z pewnością cenne i warte realizacji - mówi Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta Białegostoku.

Według wstępnych planów na utwardzonym pasie na Krywlanach mogłyby lądować samoloty zabierające na pokład do 50 osób. Czyli byłoby wykorzystywane choćby do celów biznesowych. Jak zapewniają przedstawiciele aeroklubu, którzy będą się opiekować lotniskiem, obiekt będzie można w przyszłości rozwijać choćby przez wydłużanie pasa startowego.

Czy tak się kiedyś stanie? Czy doczekamy? Nikt, znając historię podlaskiego lotniska nie odpowie na to pytanie ze stu procentową pewnością. A pytań jest więcej. Czy Krywlany wystarczą, czy Podlasiu potrzebny jest duży regionalny port? Tu dyskusja nadal trwa. Pewne jest za to, jak podkreśla radny miejski Paweł Myszkowski, zwolennik budowy lotniska, że pod tym względem jesteśmy białą plamą nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

Czy pas na Krywlanach wystarczy dla miasta i regionu?

Paweł Myszkowski, radny PiS: Zdecydowanie nie! Z jednej strony dobrze, że cokolwiek się dzieje w kierunku poprawy dostępności komunikacyjnej z powietrza, ale z drugiej strony - nie ma się co czarować - na Krywlanach regionalny port lotniczy nie powstanie. Lotnisko na Krywlanach, przeznaczone dla niewielkiego ruchu pasażerskiego i czarterów to absolutne minimum, ale niestety zaledwie minimum. Warto podkreślić - i należy to jak najczęściej przypominać władzom województwa - że Podlaskie to nie tylko biała plama na lotniczej mapie Polski, ale też jedyny taki region w całej Unii Europejskiej. Jedyny region tej wielkości, o tej liczbie mieszkańców, który nie dysponuje regionalnym portem lotniczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny