Dwupłytowe wydawnictwo otwiera Natalie Cole, ale nie śpiewa ckliwie jak sławny ojciec, ale dużo ciekawiej od Stinga, jego If I Ever Lose My Faith In You. Później jest profetyczne Incognito z I Can See The Future, a Trzciński wytacza następne armaty. Rewelacyjnie grający na klawiszach George Duke, a zaraz po nim sam James Brown w superstandardzie Sunny. Jak on cudownie to śpiewa. Po prostu Mr Dynamite. Ale zasadą kompilacji jest różnorodność i zaskoczenie. I o to chodzi. Nagle przenosimy na zupełnie inny kontynent, ale jest niemniej gorąco. W jakim języku oni śpiewają? Po portugalsku, bo właśnie odwiedzamy Brazylię i niekoniecznie po to by kołysać się w rytmach bossa novy. Gorące latynoskie rytmy podnoszą ciśnienie i niech nikt nie myśli, ze przy tej kompilacji nie da się zatańczyć - wręcz przeciwnie. Czy na Kubie znają Różową Panterę? Na pewno nie boją się agentów z Wysp Brytyjskich, bo oni w życiu tak nie zagrają mambo. Wspaniałe partie trąbek przypominają, ze muzyką bawić się można na różne sposoby. Jeśli ktoś nie kocha Beatlesów, nie kocha współczesnej muzyki rozrywkowej. Widać Trzciński wie o tym doskonale i serwuje podlaną latynoskim sosem wersję Strawberry Fields Forever. Rozgrzewa bez syntetycznych dopalaczy. Jeszcze gorętsza może być tylko La Bamba, najlepiej w wersji bliskiej zalanym południowym Słońcem chodnikom. A jeśli grzechoczą kastaniety, to jesteśmy w Hiszpanii, a może już w Meksyku. Szukamy śladów Fridy... I nagle przeniesiona z cudownych lat 60. Doris Day. Dlaczego kiedyś piosenki były piosenkami? A Europejczycy umieli napisać Volare, które nucił cały świat? Skoro james Brown mógł zaspiewać standard jazzowy, to dlaczegóż by ktoś inny nie miałby zaśpiewać It`s A Man’s Man`s World, i nie jest to Gienek Loska, tylko niezwykła orkiestra. Pierwszą płytę kończy lekko już zapomniana Lisa Gerard, jeszcze z Dead Can Dance. Najlepsze chwile lat 80. XX wieku wracają z niezwykłą intensywnością.
Ale to dopiero półmetek podróży po muzycznym świecie odkrytym przez Trzcińskiego. Bo przecież przypomina nam, ze formacja Beirut umie łączyć folk z elektronicznymi efektami i rytmami z różnych stron świata. I że współczesna muzyka pulsuje rytmami całej ziemi. I że warto sięgać do tradycji. A wśrod tematów znanych z trzeszczących jazzowych krążków Caravan jest wciąż znakomitą partyturą. I że swingować można nie tylko na europejskich instrumentach. Papa Was A Rolling Stone śpiewał nawet George Michael, ale nie odważył się dodać tylu orientalnych smaczków, co Malik Adouane. Pyszna wersja. Od czasów Scatmana do łask wróciło swingujące śpiewanie scatem i cały czas nie wiadomo, czy to wspomniany pieprz tej kompilacji czy dla niektórych właśnie wanilia? Czym w takim razie jest instrumentalna i pełna indyjskich wtrętów wersja Smells Like Teen Spirit Nirvany? Z brzmieniem tabli zostajemy na nieco dłużej i nie ma w tym nic złego. Muzyka Wschodu jest pełna ekscytujących brzmień i ekstatycznych rytmów. I jak najbardziej nadaje się do spontanicznego tańca. takich utworów, często sprytnie podrasowanych przez amerykańskich hip hopowców, nie brakuje na kompilacji. Ale i artyści z innej kultury nie kryją swej fascynacji Wschodem. Znakomite Thievery Corporation dowodzi, że inspiracji do dobrej muzyki warto szukać wszędzie, ze technologia pomaga w tworzenie, ale i każe pamiętać, ze najważniejszy jest człowiek, a głos jest najwspanialszym instrumentem. Tak jak głos Natashy Atlas, wielkiej divy ethno-world-music, która kończy tę kompilację.
Znakomicie wydana, w luksusowym digipacku może być prezentem gwiazdkowym, ale po co czekać tak dlugo. Świat zaklęty w muzyce jest przecież na wyciągnięcie ręki. Byle prądu nie zabrakło.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?