40 dni po śmierci
40 dni po śmierci
Zgodnie z prawosławną tradycją czterdzieści dni po śmierci księdza Tomasza miała miejsce panichida, uroczyste nabożeństwo żałobne. W soborze św. Trójcy w Hajnówce sprawował ją biskup gorlicki Paisjusz, przyjaciel zmarłego ze studiów w Preszowie na Słowacji, w asyście kilkunastu duchownych. Na środowe (w zeszłym tygodniu) nabożeństwo przybyło wielu wiernych diecezji warszawsko-bielskiej oraz dzieci i młodzież ze szkół, w których ksiądz Lewczuk był katechetą.
Wszystko wskazuje na to, iż do końca wakacji nikomu w tej sprawie prokuratura nie postawi zarzutów. Wykonano większość czynności dochodzeniowych, przesłuchano kilkunastu świadków, ale brak najważniejszego ogniwa w tej układance: nie wiadomo, w jaki sposób sedes znalazł się na trasie przejazdu samochodu księdza Tomasza. Prawosławny duchowny zmarł 9 maja w wyniku urazów odniesionych w wypadku samochodowym.
To on, to one
Dwie siostry, jedna z Białegostoku, druga z Jagodnik, oraz ich brat z Hajnówki , to klucz do rozwiązania tej sprawy. Wiadomo, że od lat są w ostrym konflikcie o dom po rodzicach we wsi Istok. Tragedia duchownego wyzwoliła w nich nowe emocje. Oskarżają się wzajemnie o czary, korzystanie z usług szeptuch, wyniesienie sanitariatu na szosę.
- Siostry nie dostaną zarzutów, bo nic im nie udowodniliśmy. Jedną z nich zbadano wariografem i nic. Więc dalej nie wiadomo, kto tu jest winny - mówi znający sprawę policjant.
Wariograf nie rozstrzyga
Na badanie wariografem, zwanym potocznie "wykrywaczem kłamstw" trzeba się zgodzić. Taka aparatura znajduje się w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Nie używa się jej często. W całej Polsce takich urządzeń jest czterdzieści.
Kobieta z Białegostoku na badanie się zgodziła. Biegły na podstawie analizy zapisu stwierdził, że nie kłamie. Jest niewinna. Druga siostra i brat takiej zgody nie wyrazili.
- Osoby, o których mówią media występują w charakterze świadków. Świadek musi złożyć zeznania, ale nie ma obowiązku badania na wariografie. Nawet "niekorzystny" zapis też o niczym nie przesądza, wskazuje raczej na trop, którym powinno podążać śledztwo. Ale odmowa poddania się badaniu też jest dla nas jakąś wskazówką - informuje Jan Andrejczuk, zastępca prokuratora rejonowego w Hajnówce .
Nie zamkniemy śledztwa
- Nadal nie mamy opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego komendy wojewódzkiej. Ale nawet gdyby okazało się, iż ksiądz złamał przepisy, to sedes na drodze był zagrożeniem dla zdrowia i życia kierowców i pasażerów. Osoba, która go tam postawiła powinna odpowiadać za swój czyn przed sądem - mówi Andrejczuk.
Czy możliwe jest w tym przypadku skierowanie sprawy do sądu na podstawie poszlak? Krąg osób podejrzanych w tej historii jest niewielki, tym bardziej, że policja wykluczyła ostatnio motyw głupiego żartu w wykonaniu grupki młodzieży.
- Gdyby sąd w procesie poszlakowym uniewinnił taką osobę, nawet po znalezieniu nowych dowodów nie moglibyśmy powtórnie założyć sprawy. To duża odpowiedzialność dla prokuratora - argumentuje Andrejczuk. - Śledztwa w każdym razie nie zamykamy. W miarę rozwoju sytuacji będzie dalej prowadzone.
Rozmawialiśmy z siostrą, która poddała się badaniu wykrywaczem kłamstw - reportaż w piątkowym Magazynie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?