Jak twierdzą, dzięki poparciu Samoobrony prawie całą zewnętrzną produkcję przejęła jedna firma.
Kiedy ośrodek objęli Straszyński i Rajewski (dyrektor i jego zastępca - przyp. red.), odsunęli od współpracy dotychczasowych producentów. Tak, by ich miejsce mógł zająć Jackowski - czytamy w liście.
Jest zaadresowany do Andrzeja Urbańskiego, prezesa TVP. Ale dostali go również członkowie rady nadzorczej telewizji, Najwyższa Izba Kontroli, białostocka prokuratura okręgowa, parlamentarzyści i "Poranny".
Układ scalony
Pracownicy białostockiej TVP3 nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Ale w rozmowie z nami większość z nich potwierdza, że w telewizji panuje zasada, że aby dostać swój program, dziennikarze muszą współpracować z Krzysztofem Jackowskim. Bo tylko ten producent, dzięki poparciu dyrekcji TVP3, jest gwarantem przyznania pieniędzy na program. Byli też tacy, którzy swój program stracili, bo z Jackowskim nie współpracowali.
- Oficjalnie zgłaszano zarzuty co do jakości programu - mówi jeden z dziennikarzy białostockiego ośrodka TVP.
- A nieoficjalnie mówiło się, że jak chcesz zachować swój program, to musisz wejść "pod skrzydła" Jackowskiego.
W ten sposób, zdaniem autorów listu, stał się on czołowym i najlepiej zarabiającym producentem zewnętrznym ośrodka TVP.
Skąd takie przywileje? Autorzy listu piszą o Jackowskim, że to "osobisty i zaufany filmowiec Andrzeja Leppera". Te kontakty miały sprawić, że Jackowski, który współpracował z TVP od wielu lat, zmonopolizował produkcję. W czasie, gdy dyrektorem programowym białostockiego ośrodka został Wiesław Rajewski, uważany za człowieka Samoobrony.
Złapał Pana Boga za pięty
Ale nawet sam zainteresowany nie ukrywa, że współpracował z partią Leppera. Informacja o tym jest nawet na stronie internetowej jego firmy.
- To nie tajemnica. Ale współpraca już wygasła. Nigdy nie byłem członkiem partii. Byliśmy tylko zwykłymi kontrahentami. Ale Samoobrona była moim najlepszym klientem - opowiada Jackowski.
- Ten kontrakt dla małego filmowca z Białegostoku to jak złapać Pana Boga za pięty. Pracowałem za warszawskie stawki. I mogłem zainwestować w sprzęt - tłumaczy.
Dodaje, że współpracował także z SLD, PiS, PO, a wcześniej z Unią Wolności i innymi partiami.
Paranoja i bzdury
Wojciech Straszyński, dyrektor białostockiego ośrodka TVP, o anonimie jeszcze nie słyszał. Na zarzuty z listu reaguje śmiechem.
- To jest paranoja. Bzdury totalne. Wyprowadzanie jakichś pieniędzy? To chore. Współpraca z tą firmą była, jest i będzie - uważa Straszyński.
Jackowski też się śmieje. I tłumaczy, dlaczego mogły pojawić się takie oskarżenia.
- Jestem jedyną firmą w Białymstoku, która dysponuje własnym sprzętem i takimi możliwościami. Zainwestowałem w to ciężkie pieniądze, setki tysięcy złotych. Wszystko mam udokumentowane i sprawdzone. Ostatnio nawet przez urząd kontroli skarbowej - wyjaśnia Jackowski.
Twierdzi, że dla białostockiego ośrodka robi w całości tylko dwa programy: "Maniacy" i "Magazyn Budowlany."
- Raz na jakiś czas też reportaże. I współpracuję z TVP Polonia - tłumaczy.
Namawiali go na Łomżę
Produkuje też materiały informacyjne z Łomży. Ten wątek podnoszą autorzy listu. I twierdzą, że współpraca kosztuje kilkunastokrotnie więcej niż za czasów poprzedniej ekipy.
- Dyrektorzy z telewizji namawiali mnie przez dwa miesiące, żebym przejął Łomżę. Bo nie układała im się współpraca z poprzednikami - twierdzi Jackowski.
- Nie zarabiam na tym. Ale też nie tracę.
Co na to poprzednicy?
- Z dnia na dzień dowiedziałem się tylko, że nasza współpraca się skończyła. Wcześniej nie dostawałem żadnych takich sygnałów. Wręcz przeciwnie - opowiada Arkadiusz Chojnowski, były szef redakcji łomżyńskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?