Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

In vitro nie zainteresowało posłów. A lekarze czekali.Chcieli wyjaśnić, o co im chodzi. (wideo)

Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Bezpłodność to choroba. Leczymy ją – tłumaczy prof. Sławomir Wołczyński. Chciał, żeby posłowie zobaczyli jego pracę. Nikt nie przyszedł.
Bezpłodność to choroba. Leczymy ją – tłumaczy prof. Sławomir Wołczyński. Chciał, żeby posłowie zobaczyli jego pracę. Nikt nie przyszedł. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Około pięciu tysięcy dzieci urodziło się dzięki pracy kliniki in vitro w Białymstoku. - Jeśli posłowie mówią tej metodzie nie, to niech mają odwagę przyjść i powiedzieć pacjentce prosto w oczy, że nie ma prawa do dziecka - mówi prof. Sławomir Wołczyński. Chętnych nie było.

Codziennie przychodzą do nas pacjentki z dziećmi urodzonymi dzięki in vitro - opowiada prof. Sławomir Wołczyński z Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. - Nawet dzisiaj były trzy telefony, że test ciążowy jest dodatni. Będzie trzech obywateli więcej. Czy posłom zależy na tym, żeby te dzieci się nie rodziły?

W klinice szpitala uniwersyteckiego, zajmującej się in vitro, w sobotę, od godziny 13, czekali lekarze. Na posłów. Razem ze stowarzyszeniem "Nasz Bocian" wysłali zaproszenia do wszystkich parlamentarzystów. By mogli wyrobić sobie własne zdanie o in vitro.

- Chcemy pokazać laboratorium, metody, procedury. Odpowiemy na pytania - mówi prof. Wołczyński. - Dopiero wtedy można o problemie merytorycznie dyskutować. Bo bezpłodność to problem społeczny.

Liczyli, że posłowie przyjdą, bo to od nich zależy przyszłość tej metody. Będą w Sejmie głosować nad ustawą.

- Regulacje prawne są konieczne - przyznaje prof. Wołczyński. - Powinien być nadzór, procedury i monitorowanie wyników. U nas tego nie ma. Ale o sprawie nie powinny decydować emocje.

Mijały minuty, ale nikt się nie zjawił. Lekarze o in vitro mogli porozmawiać tylko z dziennikarzami. Nam pokazali to, co mieli zobaczyć posłowie.

Przed mikroskopem usiadł dr Tomasz Anchim. Na monitorze komputera pojawiły się komórki. - Widzi pani. Na sześć zarodków tylko jeden rozwija się prawidłowo. Reszta jest zdegenerowana. Ale to nie od nas zależy, które i ile, tylko od natury. W naturze także obumiera 80 procent zarodków - tłumaczy dr Anchim.

- Każdy zarodek jest opisany - dodaje prof. Wołczyński i pokazuje dokumenty. - Nic nie jest niszczone.

To wiedzą lekarze, ale nie posłowie. Gdy czekamy na parlamentarzystów, lekarze przygotowują się do zabiegu. Będą wszczepiać pacjentce zarodek. Kobieta czeka na sali. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, zajdzie w ciążę i urodzi długo oczekiwane dziecko.

- Ostatnio przyszła do mnie pacjentka. Płakała. Chciała mnie przeprosić - opowiada profesor. - Zapytałem, dlaczego, wtedy powiedziała, że za to, że podpisała się pod protestem przeciwko naszej metodzie. Nikt nie wie, że jej dziecko urodziło się dzięki in vitro. Kiedy sąsiedzi przyszli i zaczęli ją namawiać, nie miała wyjścia. Podpisała.

W sobotę do kliniki w białostockim szpitalu uniwersyteckim nie przyszedł żaden poseł. Jeden, Jarosław Matwiejuk, bezpartyjny z klubu Lewica, umówił się z lekarzami na inny termin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny