Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Im się udało. Sklep z kawą i herbatą

Agata Sawczenko
Kiedyś nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile jest rodzajów herbaty i kawy - mówi Aleksandra Sobolewska. - Teraz już wiem, jak się pije mate, na jakie dolegliwości pomaga zielona herbata. Lubię rozmawiać o tym z klientami.
Kiedyś nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile jest rodzajów herbaty i kawy - mówi Aleksandra Sobolewska. - Teraz już wiem, jak się pije mate, na jakie dolegliwości pomaga zielona herbata. Lubię rozmawiać o tym z klientami. fot. Anatol Chomicz
Do mojego sklepu przychodzi specyficzna grupa klientów: wiedzą, czego chcą, ale lubią się też poradzić. Niektórym zakupy się przeciągają - bo chcą chwilkę porozmawiać. Dla mnie to pasuje, bo tez jestem gadułą. Lubię swoją pracę - mówi Aleksandra Sobolewska, właścicielka sklepu z kawą i herbatą Samowar.

Kawy pachnące wanilią, cynamonem, a nawet truskawkami czy pomarańczami. Herbaty czarne, białe, czerwone, aromatyczne i poskręcane w najróżniejsze kształty. Do tego cała gama zaparzaczy, porcelanowych kubków i eleganckich filiżanek oraz imbryczków. To wszystko można kupić w sklepie Samowar, który obchodzi właśnie czwarte urodziny.

- Gdy go zakładaliśmy razem z mężem, konkurencji praktycznie nie mieliśmy - mówi Aleksandra Sobolewska.

Próbowali, testowali

Teraz sklep pani Aleksandra prowadzi sama.

- Mąż skończył studia budowlane i miał ambicje na coś więcej - uśmiecha się.
Ale to właściwie on wpadł na pomysł, żeby otworzyć Samowar. Bo na studiach pracował jako przedstawiciel handlowy. Sprzedawał porcelanę. A jego klientami były sklepy z kawą i herbatą w całej Polsce.

- Mąż zaczął kawę i herbatę przywozić do domu. Wciągnęło nas to: nowe smaki, nowe pomysły. Wcześniej dla nas kawa to była kawa, a herbata - herbata. A tu nagle się okazało, że my nic nie wiedzieliśmy na ten temat. Że to wszystko się różni. Że kawa cynamonowa od jednego producenta jest zupełnie inna niż u drugiego. To samo z herbatą. Próbowaliśmy, testowaliśmy. Pomyśleliśmy, żeby otworzyć coś swojego - opowiada pani Aleksandra.

Napisali do dystrybutorów. Ci przysłali im próbki herbat i kaw. Przez kilka miesięcy próbowali i zastanawiali się, na co się zdecydować. Ale i tak przy podejmowaniu ostatecznej decyzji skorzystali z doświadczenia właścicieli podobnych sklepików z innych miast. Dzięki swojej pracy przedstawiciela mąż pani Aleksandry zdążył się z nimi zaprzyjaźnić.

Dotacje? Za długo

- Zależało nam, żeby znaleźć nieduży lokal w ścisłym centrum - opowiada Aleksandra Sobolewska. - A kiedyś nie było to takie łatwe.

Gdy więc zwolnił się lokal przy Grochowej, nie zastanawiali się długo.

- Bo gdybyśmy poczekali dwa dni, mogłoby się okazać, że jest już zajęty - mówi pani Aleksandra.

Wzięli kredyty, choć rodzice obojga panikowali, że w dorosłe życie będą wchodzili z długami.

- Szkoda nam było czasu na czekanie na dotacje. A o kredytach na szczęście zdążyliśmy już zapomnieć.

Lokal urządzali sami. Do dziś co i rusz coś poprawiają, ulepszają - gdy tylko mają trochę więcej pieniędzy. Półtora roku temu otworzyli jeszcze jeden sklep - w galerii Zielone Wzgórze. Ale to nie koniec. Marzą o sieci swoich sklepów. - Ale już nie w Białymstoku. Tutaj otworzymy coś jeszcze innego - uśmiecha się pani Aleksandra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny