Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Russak: Jak karp, to tylko powyżej 2,5 kilo

maryla
Dr Grzegorz Russak już kolejny raz gościł w grudniu w białostockiej restauracji Lipcowy Ogród. Nie bez przyczyny właśnie w o tej porze i właśnie w tym miejscu.

Jako propagator i autorytet kuchni myśliwskiej i staropolskiej, a przy tym wyśmienity gawędziarz, może być natchnieniem kulinarnym w czasie przygotowań do świąt. A z drugiej strony Lipcowy Ogród jest wręcz naturalnym środowiskiem gastronomicznym dla tak wspaniałego i bezkompromisowego w swoich wymaganiach wobec polskiego dziedzictwa kulinarnego eksperta, bowiem kuchnia tej restauracji oparta jest właśnie o dziczyznę.

- Tata i mąż są myśliwymi – wyjaśnia Anna Narel, współwłaścicielka tej rodzinnej firmy. – I proszę mi wierzyć, że dzieci jedno- i czterolatka  też z pełnym przekonaniem karmię dziczyzną.
W menu restauracji są potrawy z łani, żubra, jelenia, dzika, perliczki, ale można też oczywiście skosztować podlaskiej baby ziemniaczanej, bardzo delikatnych policzków wieprzowych czy przegryźć cieniutko skrojoną, pikantnie doprawioną słoninkę.

Przy okazji tłuszczów – w swojej prawie dwugodzinnej gawędzie dr Russak szczególnie podkreślał, że nie wolno w codziennej diecie odchodzić od naturalnych tłuszczów, bo to ogromny błąd, ponieważ wiele witamin organizm przyswaja tylko dzięki temu, że rozpuszczają się w tłuszczach.

- A jak się nie rozpuszczają, to się je potem dokupuje w aptece i zamiast nasz organizm, to koncerny farmaceutyczne korzystają

– przekonywał dr Russak znany z bezkompromisowego i krytycznego podejścia do współczesnych zwyczajów żywieniowych. Sławił zalety dziczyzny, ale także polskich nalewek nieodłącznych w kuchni staropolskiej. Zresztą obu tym tematom: i sztuce przygotowywania nalewek (aronia musi dojrzewać aż dwa lata, żeby dała z siebie co najlepsze), i kuchni myśliwskiej Grzegorz Russak poświęcił swoje najnowsze dwie książki, które promował również w Lipcowym Ogrodzie.

A jak jest z naszym zainteresowaniem taką kuchnią?
narel    - Goście z regionu aż tak jej u nas nie doceniają – mówi Anna Narel – ale to pewnie dlatego,  że mają ją na co dzień.

Natomiast wśród przyjezdnych zwłaszcza pierogi z żubrem czy carpaccio z jelenia robią prawdziwą furorę. 

Lipcowy Ogród istnieje już piąty rok i od początku jego kuchni szefuje Tomasz Siwkowski, który przyjechał do nas z Warmii (wcześniej pracował w renomowanym Hotelu Anders w Starych Jabłonkach pod Olsztynem).

Restauracja jest częścią Hotelu Podlasie, który w tym roku obchodzi już 10-lecia istnienia. Razem z Anną Narel firmę prowadzi jej tata Zbigniew Wasiluk.

Sobotnia gawęda dr. Russaka obfitowała w wiele ciekawych opowieści i porad wigilijnych.  Jedną z nich był jasne wskazanie, że najlepszy karp ma z 2,5 kilo.

- Żeby jeść mniejsze, co to są narybkiem a nie rybą, to wymyślili w socjalizmie – przekonywał dr Russak i zachęcał, że taki 2,5 kilowy karp to ma z cztery lata, mięso dojrzałe, dobre  i ości duże, przez co po jego zjedzeniu do laryngologa biegać nie trzeba, bo je łatwo z potrawy usunąć.  

Wiele pań sięgnęło natomiast po notesy i długopisy, gdy Mistrz Russak podawał przepis na piernik, który tak zachwycił m.in. europarlamentarzystę Jacka Sarjusza- Wolskiego, że trzeba go było 800 kilo do Brukseli przygotować.

Podajemy zatem za dr. Russakiem: 

Piernik wigilijny
(najlepszy do zjedzenia po dwóch tygodniach od przygotowania, ale wnuki dr. Rusaka spałaszowały go zaraz po upieczeniu i też były zachwycone) 

W trzech szklankach miodu rozpuszczamy szklankę cukru w rondelku. Dodajemy mielone przyprawy piernikowe: dwie łyżki stołowe goździków, 1 łyżkę stołową cynamonu, łyżkę od herbaty świeżo startej gałki muszkatołowej, łyżeczkę od kawy pieprzu, dwie łyżki stołowe dobrego kakao. Wszystko się miesza na gorąco i dodaje łyżkę gorzkiej czekolady i studzi.
To jest smak.
To dodajemy do dwóch szklanek maki żytniej i dwóch pszennej. Ucieramy dodając po jednym sześć całych jajek. Wcieramy w to kostkę masła (250 g), cztery łyżki oliwy. Robimy to albo mikserem, albo z pól godziny ręcznie, aż białe będzie. A na końcu dodajemy bakalie  obtoczone w mące, żeby nie opadały (po 20 dag pokrojonych fig, białych sułtańskich rodzynek, orzechów łuskanych włoskich, daktyli i łyżeczkę do herbaty sody oczyszczonej w pół szklance mleka). To się wyrabia, a gdyby było za rzadkie dodaje się mąki pszennej.
To porcja na dwie blachy. Piecze się półtorej godziny w temp. ok. 130 stopni. 

 

rus rus

rus rus

rus

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny