Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fryderyk Chopin stracił maszty. Kuba z Białegostoku był podczas katastrofy na pokładzie. (zdjęcia)

Magdalena Kuźmiuk
Mamie Kuby ciężko było rozstać się z synem przed jego wypłynięciem w kilkumiesięczny rejs. Długo żegnali się w gdyńskim porcie.
Mamie Kuby ciężko było rozstać się z synem przed jego wypłynięciem w kilkumiesięczny rejs. Długo żegnali się w gdyńskim porcie.
Fryderyk Chopin. Kuba Łochowski jako jedyny uczeń z Podlasia wypłynął żaglowcem dookoła świata. Sztorm uszkodził oba maszty statku. - Boję się o syna, ale wiem, że jest pod dobrą opieką - mówi Anna Kupiszek, mama chłopca.
Na pokładzie „Fryderyka Chopina” Kuba od początku czuł jak ryba w wodzie
Na pokładzie „Fryderyka Chopina” Kuba od początku czuł jak ryba w wodzie

Na pokładzie "Fryderyka Chopina" Kuba od początku czuł jak ryba w wodzie

O tym, że żaglowiec "Fryderyk Chopin" stracił podczas sztormu oba maszty, rodzice 14-letniego Kuby Łochowskiego, dowiedzieli się przez telefon od starszego syna. Oglądał akurat telewizję.

- Jednak najmocniej poczułam grozę tej całej sytuacji, gdy dzieci schodziły na ląd. Oglądałam wywiad z kapitanem. Dziennikarka zapytała, czy w jego karierze była już taka sytuacja. A kapitan, po długim namyśle, odpowiedział, że nie. Przeraziłam się, co mogło się stać - wspomina Anna Kupiszek, mama Kuby.

Dookoła świata za pomocną dłoń

Kuba Łochowski jest uczniem drugiej klasy gimnazjum w Zespole Szkół Sportowych nr 1 w Białymstoku. Ale wraz z początkiem października postanowił na kilka miesięcy zmienić szkołę. Podobnie jak 35 jego rówieśników z całej Polski. Wypłynęli w rejs żaglowcem "Fryderyk Chopin". Biorą udział w specjalnym projekcie "Dookoła świata za pomocną dłoń". Rejs to nie tylko niezwykła szkoła charakteru, ale też nagroda za bezinteresowną chęć pomagania innym.

- Kuba jest młodszym ratownikiem na basenie. Jako wolontariusz pracował z niepełnosprawnymi dziećmi. Wyjeżdżał z nimi na obozy, pomagał w czasie zawodów pływackich - opowiada pani Anna.
By dostać się do grupy, która wypłynie w rejs, trzeba było wykazać się też dobrą kondycją. Kandydaci przeszli sprawdzian sportowy w pływaniu i biegach. Konkurencja była ogromna. Jak podkreśla dumna mama, Kuba zajął w tej rywalizacji wysokie, szóste miejsce.

- Był bardzo zadowolony z wyników. Jak wracaliśmy do Białegostoku, przez całą drogę powtarzał, jaki to on jest świetny. Tak sobie dogadywał - śmieje się pani Anna.

Jak ryba w wodzie

Nadszedł 25 września i Kuba musiał zamustrować się na "Fryderyku Chopinie". Przez tydzień z nowymi kolegami poznawał budowę żaglowca, jego tajniki, ćwiczył różne manewry, przechodził szkolenia i sprawdziany. Wdrapywał się na najwyższe reje.

Był w swoim żywiole. Poczuł się jak ryba w wodzie. Od małego trenował pływanie i, podobnie jak rodzice, i pięcioro jego starszego rodzeństwa, ma patent żeglarski. Od najmłodszych lat każde wakacje spędzał nad jeziorem. A od drugiej klasy podstawówki wyjeżdżał na obozy żeglarskie.
2 października "Fryderyk Chopin" odpłynął z portu w Gdyni. Celem wyprawy były bajeczne Karaiby.

- Oczywiście, że obawialiśmy się puścić go w ten rejs - przyznaje pani Anna. - Ale kiedyś trzeba przełamać rodzicielski strach i kwoczą miłość. Puścić dziecko, niech poznaje świat, niech się hartuje.

Lekcje pod pokładem

Na "Chopinie" Kuba śpi z nowymi kolegami w dziewięcioosobowej kajucie. - Bardzo ją chwalą, bo u nich jest najweselej - opowiada mama.

Ale Szkoła pod Żaglami to nie tylko żarty i przyjemności. Uczniowie podzieleni są na trzy zespoły i pełnią normalną służbę pokładową, zmieniając się co kilka godzin. Ale zawsze jest tak: cztery godziny służby, osiem godzin odpoczynku. I jeszcze trzyosobowa wachta kambuzowa, która pomaga kucharzowi. Sami przygotowują posiłki, wydają je, zmywają naczynia. I się uczą jak w normalnej szkole. Tyle, że na pełnym morzu. Lekcje trwają każdego dnia bez wyjątku. Odbywają się pod pokładem. A w czasie postoju w porcie na pokładzie pozostaje oficer i kilkoro uczniów. Reszta załogi ma wolne i może jechać na wycieczkę, iść do miasta, na plażę.

- Pierwsza wizyta na lądzie to obowiązkowo McDonald's, frytki i hamburger - śmieje się mama Kuby. I dodaje: - Ale jeśli ktoś nabroi lub dostanie w szkole jedynkę, to nie może zejść na ląd. Inni zwiedzają, a on ma karę. To motywuje do nauki.

Śledzenie żaglowca

Odkąd żaglowiec "Fryderyk Chopin" opuścił gdyński port, rodzice codziennie spotykają się na specjalnym internetowym forum. Nazywają to śledzeniem żaglowca. Jak ktoś dostał telefon od dziecka lub udało się dodzwonić na statek, to zaraz dzieli się informacjami z pozostałymi rodzicami.
- Kuba nie jest taki, żeby co chwilę dzwonił, czy pisał. Już po sztormie dzwonię do niego i pytam: Kuba, bałeś się trochę? Niespecjalnie, odpowiada. Dopytuję, czy chce wracać. W żadnym wypadku, nikt nie chce wracać, słyszę - śmieje się pani Anna.

Przymusowe cumowanie

Na Karaiby uczniowie Szkoły pod Żaglami mieli dopłynąć tuż przed Bożym Narodzeniem. Na 13 stycznia zaplanowano powrót do Polski. Już samolotem. Kontynuowanie podróży stanęło jednak pod znakiem zapytania. Statek jest poważnie uszkodzony. Wymaga bardzo kosztownej naprawy.

Żaglowiec stoi teraz w Falmouth, porcie leżącym na południowo-zachodnim krańcu Anglii.

- Dla nas bardzo ważne jest to, by dzieci kontynuowały naukę i pomagały załodze. Wiemy, że wszyscy czują się dobrze i nie chcą jeszcze wracać do normalnej szkoły. Są tam pod opieką najlepszą z możliwych - podkreśla Anna Kupiszek. I dodaje, że wszyscy rodzice uczestników rejsu wierzą, że najgorsze już za ich dziećmi. I na pewno uda się im dopłynąć na wymarzone Karaiby.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny