Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Epoka pięknych śmieci. Wszystko szybko się psuje

Adam Willma [email protected]
Tomasz Wilczkiewicz
Telewizor, który psuje się po trzech latach, pralka do wymiany tuż po gwarancji, samochód niczym skarbonka. Jeszcze nigdy w dziejach tak dobrze wykształceni ludzie nie tworzyli tak tandetnych produktów.

Lubię swoje buty - trzewiki z licowej skóry. Idealnie leżące na nodze, wytrzymywały kąpiele w błocie, odrapania pozwalały maskować pastą. Wytrzymały 7 lat. Kolejne miały być identyczne. W firmowym sklepie młoda ekspedientka wylała mi na głowę kubeł zimnej wody: Niestety, nie mamy już takich butów, ale mamy inne fasony.

Te inne po bliższych oględzinach okazały się nowomodną tandetą. Zadzwoniłem do producenta.

- Ha! - zaśmiała się pani z działu handlowego. - Model jest wycofany.

Niech piekło pochłonie specjalistów, którzy wycofują niezniszczalne przedmioty!

Jak zrobić czajnik

Właściciel auta znanego producenta bogatą historię swojego pojazdu opisuje na blogu. W czasie, w którym przejechał 150 tys. kilometrów, tylko poważniejsze naprawy kosztowały go 21,5 tys. zł.

Zbigniewa Mikiciuka z Muzeum Motoryzacji w Otrębusach na hasło "awaryjność" ogarnia pusty śmiech:

- Proszę przyjechać i obejrzeć naszego horcha 830 z lat 30. Oprócz wymiany uszczelki pompy chłodzenia, które wówczas robiło się ze sznurka, nie trzeba przy nim robić nic! Tamte samochody były produkowane na wieczność. Przywożą mi wyciągnięte z bagna auto z lat 30., a ja rozkręcam wszystkie części za pomocą zwykłego klucza. Blachy były grube, więc w razie korozji można je było malować wiele razy. Gdy przyglądam się konstrukcji współczesnych samochodów, jedno ciśnie się na usta - wszechobecna tandeta.

Pani Alina w 1996 roku kupiła czajnik elektryczny polskiego producenta.

- Działał świetnie do niedawna, ale z własnej winy ukruszyłam plastik. Kupiłam więc nowy czajnik z tej samej firmy. Zepsuł się po miesiącu. Po wymianie kolejny również wytrzymał miesiąc. Cóż, producent przeniósł produkcję do Chin.

Drogo nie znaczy dobrze

Konkurencja z Chin okazała się zabójcza dla polskich firm. Marian Biernacki, właściciel sklepu z elektroniką w Toruniu, też przeszedł przez chińszczyznę:

- Pierwsza fala to były produkty bardzo niskiej jakości. Bywało, że kupowaliśmy np. 50 przejściówek, z których 40 trzeba było wyrzucić. Dziś już prawie wszyscy polscy producenci poupadali, natomiast my kupujemy nadal chińskie przejściówki, ale te droższe, z którymi nie ma problemów.

Ale nawet wysoka cena nie gwarantuje, że kupimy sprzęt, który posłuży nam dekadę. W sieci roi się od głosów sfrustrowanych właścicieli elektronicznych śmieci. "Kupiłem telewizor z wyższej półki za 13,5 tys., licząc, że wytrzyma dłużej. Zepsuł się pół roku po gwarancji.

Kamil, pracownik nowoczesnej fabryki z branży elektronicznej, wzrusza ramionami na wieści o psującej się elektronice.

- Obwody scalone produkuje się dziś według międzynarodowej normy. Przewiduje ona trzy kategorie jakościowe. Praktycznie tylko sprzęt profesjonalny, zwłaszcza medyczny, produkuje się w trzeciej kategorii. To jest elektronika, która będzie działała latami. Druga kategoria ma przetrwać 8 lat. To sprzęt konsumencki z wyższej półki, zwykle bardzo drogi. Ale cena nie musi być równoznaczna z trwałością. Tak było w latach 70.-80. Dziś nawet telewizor z wysokiej półki może mieć elektronikę produkowaną w pierwszej kategorii, która wymaga, aby zachował sprawność przez trzy lata. W pierwszej - najniższej kategorii produkuje się dziś 80-90 proc. sprzętu.

Tandeta wysokiej technologii

Zdaniem konstruktora maszyn Jarosława Dąbrowskiego, część urządzeń, które trafiają do Polski, dotknięta jest inną wadą: Chińscy producenci często nie stosują naszych standardów, ale kopiują różne rozwiązania na zasadzie przypadkowości. W efekcie wszystko zależy od egzemplarza - jeden może zepsuć się szybko, inny - pracować latami.

Andrzej Figurski z Wrocławia, który pracował w fabryce dużego producenta AGD, uważa, że na planową autodestrukcję urządzeń po upływie gwarancji mogą sobie pozwolić tylko niektóre globalne firmy, bo badania nad trwałością materiałów są kosztowne. Zwykle sprawa jest prostsza. - 80 proc. kosztów wytworzenia w AGD to materiały, a zatem oszczędzić można na materiałach. W naszej fabryce ten proces przyspieszył, gdy firma została wykupiona przez międzynarodowy koncern. Ogłaszano np. konkurs na wytworzenie jakiegoś produktu, który wygrywała ta fabryka, która najniżej skalkulowała koszty.

To paradoks, że lepsza technologia i większy wybór materiałów pozwalają dziś produkować coraz bardziej tandetne produkty.

- Kiedyś, gdy nie mieliśmy programów komputerowych, trzeba było projektować urządzenia z większym zapasem bezpieczeństwa. Dziś wiemy, na czym można oszczędzić, więc oszczędzamy - mówi Dąbrowski. - Producentowi rur PCV opłaca się wytwarzać je z kilku warstw, wlewając w środek gorszy materiał, skoro tych kilka groszy oszczędności na metrze może zadecydować o wygranym przetargu.

Jakość to nie trwałość

Zdaniem Figurskiego, kluczem do zrozumienia tego, co stało się ze współczesnymi produktami, jest pojęcie jakości: Przecież nie można powiedzieć, że produkujemy gorsze przedmioty - pralki mają mnóstwo funkcji, telewizory dają świetny obraz, samochodami jeździ się wygodnie i bezpiecznie. Jesteśmy otoczeni doskonałym sprzętem. A to, że nie jest to sprzęt na lata? Po prostu "jakość" nie oznacza "trwałość". Świetne rzeczy powstają na chwilę, bo za rok-dwa chcemy jeszcze lepszych.

Tyle że zachcianki kosztują, a producenci chcą, żebyśmy do sklepów wracali coraz częściej. Przyklaskują im ekonomiści, uznając wzrost konsumpcji za koło zamachowe gospodarki. Wymieniając sprzęty, wykazujemy się więc postawą prospołeczną.

Czym zatem się kierować, aby kupić produkt, który nie zepsuje się tuż po gwarancji?

- Na pewno nie ceną, bo cena nie jest już dziś wyznacznikiem trwałości - twierdzi Piotr Koluch z Fundacji Pro-Test. - Miejscem wytworzenia również nie, bo obecnie i w Chinach produkuje się towary z każdej jakościowej półki. Nie radzę też kierować się rekomendacjami z forów internetowych, bo firmy szybko odkryły ten sposób reklamy i zatrudniają sztaby "recenzentów". Jedynym sposobem są wiarygodne testy niezależnych organizacji.

Rzecz w tym, że takie solidne testy są piekielnie drogie, dlatego składają się na nie organizacje z wielu krajów. Zwykle dostęp do nich jest płatny. Poza tym firmy wypracowały technikę umykania przed testowymi sidłami - często wprowadzają nowe modele, które różnią się drobiazgami, a testowanie nieprodukowanego już modelu traci sens.

- To trochę jak z dopingiem - śmieje się Koluch. - Koncerny są zawsze o krok przed nami. Zdaniem prezesa Pro-Testu, istnieje tylko jeden sposób na wymuszenie większej solidności: Wprowadzenie opłat za recykling urządzeń. Jeśli firma będzie musiała je ponieść, być może rozważy, czy tworzenie sprzętu na krótki dystans rzeczywiście się jej opłaca. Tyle że w ostatecznym rozrachunku i tak za wszystko zapłaci klient.

Ale klienci coraz częściej idą po rozum do głowy.

Od kilku lat Marian Biernacki zauważa wielki renesans starej elektroniki. Wzmacniacze i amplitunery z lat 70. i 80. w dobrym stanie kosztują sporo pieniędzy. Wielu ludzi rezygnuje z systemu 5.1 i do słuchania muzyki znosi ze strychu stare kolumny, które brzmią lepiej niż dzisiejsze pudełka.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny