W sklepie sieci "Motylek" pracują raczej panie średnio inteligentne, niezbyt urodziwe, wulgarne i leniwe. Wszystko według znanej zasady - jaka płaca, taka praca. A że praca jest dobrem najwyższym, w kapitalizmie każdy albo już się przekonał, albo się przekona. Dlatego film o świecie widzianym zza kasy dyskontu i z kantorka kierowniczki musiał powstać. Kilkanaście lat wcześniej polskie kino dostrzegło świat "repów" w "Nie ma zmiłuj", gdzie grał Rafał Maćkowiak. Teraz szefową upadającą na dno podłości gra Katarzyna Kwiatkowska.
Jej postać nie odbiega od schematu polskiego kina moralnego niepokoju. Samotna matka, słabo wykształcona, źle zarabiająca, nieradząca sobie z dorastająca córką musi stawić czoła korporacji. Właściwie nawet się przed nią nie broni. Dlaczego nie miałaby śpiewać głupich integracyjnych piosenek, zwalniać koleżanek, czy fałszować godzin pracy, jeśli w zamian może córce kupić komputer i wynająć mieszkanie w którym wreszcie będzie miała własny pokój. Wreszcie - dzięki władzy i pieniądzom znów wraca jej wiara w kobiecość i możliwość uprawiania seksu. Co prawda tę fizjologiczną czynność uprawia z żonatym przełożonym, ale jest wolna. Dlaczego? Bo ma pieniądze. A demoniczny szef - w tej roli niezmiennie znakomity Eryk Lubos - podpowiada jak osiągać jeszcze lepsze wyniki.
Jednocześnie w jej dyskoncie jak w soczewce, odbija się wszelkie zło tego świata. Alkoholizm kobiet, pogarda śmierci wobec potrzeby generowania zysku, praca ponad siły nawet w imię poronienia. Wszyscy się na to godzą, bo… każdy chce żyć i potrzebuje pieniędzy. I to pani Sadowska powinna zrozumieć i szczęśliwie nie ocenia zachowania swoich bohaterek.
Niestety, kiedy Katarzyna Kwiatkowska zostaje wyrzucona, za dopuszczenie do poronienia podczas inwentaryzacji, tempo filmu zupełnie siada. Za to mnożą się cudowne zbiegi okoliczności. Nawet jej córka potrafi zdobyć nieprawdopodobne pieniądze odsprzedając w sieci wartościową postać z gry. Matka zostawia jej pieniądze, stary adwokat z ciekawości bez pieniędzy zgadza się prowadzić sprawę. I nawet kiedy tłuką jej szyby, grożą dziecku, podpalają samochód, emocji z ekranu płynie mniej niż w chwilach, kiedy była szefową. A może to świadectwo czasu - wbrew zamysłowi reżyserki.
To, co nas podnieca, jak śpiewała artystka "to się nazywa kasa". A kiedy jej braknie, tracimy zainteresowanie losami głównej bohaterki. To, że z korporacją w sądzie wygra, jest pewne od początku, bo znamy podobną historię z prasy. Dzięki Sadowskiej poznaliśmy bliżej talent aktorski Kwiatkowskiej. Ale czy ten film jakoś portretuje kapitalizm, czy tłumaczy dlaczego każdy upadla się w pracy tak samo albo znacznie bardziej - na pewno nie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?