Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białostoczanie oskarżeni o znęcanie się nad kilkumiesięczną córką. Ruszył proces

Izabela Krzewska, PAP
Oskarżony nie przyznaje się do winy. Od kwietnia był tymczasowo aresztowany. Na koniec pierwszej rozprawy, sąd uchylił stosowanie tego środka i zamienił na dozór policji
Oskarżony nie przyznaje się do winy. Od kwietnia był tymczasowo aresztowany. Na koniec pierwszej rozprawy, sąd uchylił stosowanie tego środka i zamienił na dozór policji Izabela Krzewska/ Polska Press
Ojciec twierdzi, że przewrócił się z córką na rękach i ta uderzyła głową w szafę. Matka, że dziewczynka ma delikatne ciało i "łapała" siniaki nawet przy zabawie grzechotką. Prokuratura im nie uwierzyła. W środę ruszył proces mieszkańców Białegostoku. Są oskarżeni o znęcanie się nad córką. Grozi im 8 lat więzienia.

Znęcanie się nad dzieckiem. Żadne z rodziców nie przyznaje się do winy

- Nigdy nie uderzyłam dzieci. To moje wyczekane skarby - wyjaśniała w śledztwie oskarżona 37-latka. Broniła męża. - Pochodzę z domu, gdzie była przemoc. Mój ojciec pił, bił matkę, mnie i brata. Nie wzięłabym sobie takiego męża, który bije dzieci.

Kobieta przebywa na wolności. Na pierwszej rozprawie nie pojawiła się. Proces ruszył w środę (4.10) mimo to. Toczy się w Sądzie Rejonowy w Białymstoku. Ojciec 11-miesięcznej obecnie dziewczynki został doprowadzony z aresztu. On również nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że obrażenia u dziecka mogły powstać od upadku. W tracie rozprawy płakał.

Czytaj też:

Krewni małżonków nie wierzą w ich winę. "Nie pili alkoholu. Przykładna rodzina" - mówili zgodnie w sądzie. Świadkowie zeznawali, że nie słyszeli kłótni małżonków ani krzyków na dzieci; nie widzieli śladów pobicia, wskazujących na przemoc.

- Oni w życiu by tego nie zrobili - przekonywała matka oskarżonego.

Śledztwo wszczęto po interwencji personelu Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku (UDSK), gdzie 6 kwietnia br. karetka przywiozła niemowlę ze śladami pobicia na SOR. Pogotowie wezwała matka. Lekarze podejrzewając, że dziecko było maltretowane, powiadomili służby.

Okazało się, że 4-miesięczna wówczas dziewczynka miała obrażenia całego ciała, w tym siniaki, złamania m.in. kości potylicznej oraz zmiany kostne wskazujące na wcześniejsze złamanie rączki.

Zarzuty znęcania się nad dzieckiem po interwencji lekarzy

Rodzice zostali zatrzymani, a rodzinie dopiero wówczas założono tzw. Niebieską Kartę. Prokuratura małżonkom postawiła zarzut znęcania się fizycznego nad osobą nieporadną ze względu na wiek. Według śledczych, znęcanie się trwało od narodzin dziecka 15 kwietnia 2022 r. do zatrzymania rodziców w kwietniu tego roku.

Zanim w środę doszło do odczytania aktu oskarżenia, obrońca oskarżonej złożył wniosek o wyłączenie jawności procesu. Uzasadniał to ważnym interesem prywatnym oskarżonej i jej rodziny. Sąd wniosku nie uwzględnił.

Zobacz także:

Oskarżony 36-latek odmówił wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W śledztwie wyjaśnienia zmieniał. Początkowo mówił, że nigdy dziecka nie uderzył i nie wie skąd u niego obrażenia. Wyjaśniał, że był sam w domu, gdy zauważył, że z córką dzieje się coś złego.

- Przelewała mi się przez ręce. W tym momencie do domu weszła żona. Powiedziałem, żeby wszystko rzucała, bo coś nie tak jest z malutką - mówił w śledztwie.

Podobnie jak żona twierdził, że dziecko ma skłonności do zasinień, np. po uderzeniu się zabawką, a krwawiące rany w ustach miały być skutkiem zadrapań. Oskarżona sugerowała chorobę. Twierdziła, że była umówiona do hematologa na badania.

Córki oskarżonych trafiły do rodziny zastępczej

- Siniaczki może mieć od tego, że ja mam mocny ścisk. Siniaki robią się jej podczas zabawy. Podczas kąpieli grzechotką się uderzy. Nie wiem, jak powstały inne obrażenia - zapewniał w tracie śledztwa 36-latek.

Potem zmienił wersję. Mówił, że odkurzał, gdy dziecko zaczęło płakać, więc wziął je z wózka na ręce. Wówczas miał zaczepić się o rurę od odkurzacza i stracić równowagę. Z dzieckiem na ręku upadł na szafę w przedpokoju. Córka uderzyła w nią głową.

Jak wyjaśniał wtedy, po kilku minutach ciało dziewczynki zaczęło wiotczeć, wtedy do domu weszła żona ze starszym dzieckiem.

- Nie powiedziałem, co się stało, bo bałem się odpowiedzialności, tego, że odbiorą nam dzieci. Bałem się przede wszystkim reakcji żony, że ją zawiodłem, bo zostawiła dziecko pod moją opieką - mówił oskarżony.

Małżeństwo ma jeszcze starszą 4-letnią córkę. Obie dziewczynki są rodzinie zastępczej. W imieniu młodszej, która ma status pokrzywdzonego, formalnie w procesie występuje kurator w charakterze oskarżyciela posiłkowego.

W środę sąd uchylił areszt wobec oskarżonego. Zastosował dozór policyjny. Kolejna rozprawa 15 listopada.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny