Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toksyczny związek zrujnował jej życie

Janka Werpachowska
Pani Krystyna przeszła z mężem piekło.
Pani Krystyna przeszła z mężem piekło. Bogumiła Maleszewska
Myślała o tym co ludzie powiedzą. Znosiła przez wiele lat męża tyrana, w końcu nie wytrzymała i uciekła. Po rozwodzie problemy jednak pozostały.

Akurat 8 marca, kiedy prasa, radio i telewizja prześcigały się w opowieściach o powszechnym uwielbieniu i szacunku, jakimi otoczone są kobiety w Polsce, spotkałam się z Krystyną. Przyszła pogadać, pożalić się. Na zły los, na prawo, na różne instytucje, od których oczekiwała wsparcia. Ale i na samą siebie.

- Dzisiaj mam do siebie pretensje, że przez tyle lat trwałam w tym toksycznym związku - przyznaje. - Nie myślałam o sobie, tylko o tym, co ludzie powiedzą. I tak zmarnowałam pół życia. Przez własną głupotę.

- Początki naszego małżeństwa nie były złe - wspomina Krystyna. - Przyszło na świat dwoje dzieci, mąż nieźle zarabiał, pomagali nam też moi rodzice. Mogłam przez trzy lata nie pracować, wychowywać dzieci.
Wkrótce sielanka się skończyła. Andrzej coraz częściej zaczął dawać Krystynie do zrozumienia, że jest nikim, że bez niego nic nie znaczy.

- Jestem księgową, pracowałam, ale to się nie liczyło. Zawsze mi wypominał, że więcej zarabia, że jestem do niczego. Znajdował jakąś sadystyczną przyjemność w takim poniżaniu, dołowaniu ludzi. Najpierw wyżywał się tylko na mnie, później, kiedy dzieci podrosły, one też stały się obiektem jego drwin i wyszydzania. To naprawdę cud, że w tej atmosferze udało się im wykształcić i wyjść na ludzi.

Iluzja

Kiedy słucha się opowieści Krystyny, nieodparcie nasuwa się jeden wniosek: oboje, ona i jej mąż byli mistrzami tworzenia iluzji na użytek zewnętrzny.

Ona wstydziła się opowiedzieć komukolwiek o tym, jak naprawdę wygląda jej życie. Czuła się zaszczuta, ubezwłasnowolniona. Ale przed rodziną, znajomymi, sąsiadami udawała szczęśliwą mężatkę.

On z kolei miał taką ambicję, żeby błyszczeć na zewnątrz. Zastaw się, a postaw się. Dbał o pozory. Kiedy trzeba było pokazać się na jakiejś uroczystości rodzinnej, kupował Krystynie eleganckie ciuchy, biżuterię, pilnował, żeby się ładnie uczesała i umalowała. Bo atrakcyjna żona miała być jego wizytówką, świadectwem jego dobroci i dbałości o rodzinę.

- Kiedy byliśmy między ludźmi, był wzorem kochającego męża - wspomina Krystyna. - Za to w domu: wyzwiska, krzyki, kuksańce. A przy tym był zazdrosny. Moje firmowe imprezy, wyjazdy służbowe to dla niego był pretekst, żeby za mną jechać, śledzić, oskarżać o wyimaginowane romanse.

Alkohol i kredyty

Kolejnym problemem tego związku stał się alkohol. Andrzej nigdy nie przyznał, że jest alkoholikiem. Ale sam z nałogiem nie był w stanie zerwać. Kilka razy miał wszyty esperal - na własne życzenie.

- Nie wiadomo, kiedy było lepiej. Bo jak pił, to najwyżej więcej przeklinał, ale w końcu i szedł spać. A kiedy nie pił, bo miał esperal, strach było w domu się odezwać, taki się robił agresywny. Tyle że to i tak nigdy długo nie trwało. Mniej więcej po roku wszystko wracało do normy.

Dzieci już dorosły i poszły na swoje, Krystyna i Andrzej zostali sami w trzypokojowym mieszkaniu.

- Wzięliśmy kredyt, żeby spłacić różne długi. Po kilku miesiącach on mi każe iść do banku i złożyć podpis pod kolejnym wnioskiem o kredyt. Poszłam, podpisałam, pytam kasjera, kiedy będą pieniądze na koncie. A on mi mówi, że już wypłacił mężowi, że ten mój podpis to była tylko formalność.

Z tego drugiego kredytu Krystyna nie zobaczyła ani grosza. Pieniędzmi podzielili się między sobą Andrzej i jego koleżanka z pracy, która podżyrowała pożyczkę.

A za jakiś czas znowu to samo: Andrzej kładzie przed Krystyną wniosek o kredyt. Brakuje tylko jej podpisu.

- Nie wiem, jak mogłam być tak naiwna. Bałam się go. Poprzednia historia niczego mnie nie nauczyła. Znów podpisałam.
Jeszcze tego samego dnia opowiedziała o tym córce. Ta ją wyśmiała, kazała natychmiast lecieć do banku i wszystko odkręcić.
- Na szczęście się udało - mówi Krystyna. - Nie wiem, co bym zrobiła dzisiaj, gdybym musiała jeszcze i ten kredyt spłacać.

Ten ostatni, niewzięty kredyt, uświadomił Krystynie, jaką rolę wyznaczył jej Andrzej w tym małżeństwie.

- Nie wiem, co się działo z tymi pieniędzmi z pożyczek. Z jego pensji też już nie widziałam ani grosza. Potrzebna byłam do załatwiania formalności w banku i do spłacania kolejnych kredytów.
A że odmowa podpisania ostatniego wniosku zakończyła się straszną awanturą, Krystyna podjęła życiową decyzję i uciekła z domu - z jedną reklamówką najbardziej niezbędnych rzeczy osobistych.

Wkrótce Andrzej złożył pozew rozwodowy.

Po rozwodzie

Andrzej wnioskował o rozwód bez orzekania o winie. Jednak Krystyna uznała, że to byłoby niesprawiedliwe. Udowodniła przed sądem swoje racje i rozwód został orzeczony z winy Andrzeja.

Zaraz też przeprowadzony został podział majątku. To zawsze są trudne i bolesne przeżycia. Głównym wspólnym dobrem Krystyny i Andrzeja było mieszkanie. Sąd podzielił: trzy czwarte przypadło Krystynie, jedna czwarta - Andrzejowi.

- Musieliśmy dalej mieszkać pod jednym dachem - opowiada Krystyna. - Z każdym dniem bałam się coraz bardziej. Andrzej pił, w domu pojawiali się jacyś nieznani mi mężczyźni. Kobiety też. Kiedy dzwoniłam na policję, bo libacje się przeciągały, dowiadywałam się, że mąż może przyjmować gości, jest pełnoprawnym lokatorem. A to że nęka mnie psychicznie, wykrzykuje pod moim adresem różne groźby, to nie powód do interwencji.

Przez kilka miesięcy Krystyna mieszkała poza domem: trochę u rodziny, trochę u znajomych, w końcu wynajmowała sobie pokój. W tym czasie Andrzej stracił pracę i przestał opłacać rachunki, czynsz, spłacać kredyty. Rosło zadłużenie. Komornik zajął pensję Krystyny.

Wróciła. Dla własnego bezpieczeństwa wstawiła zamek do drzwi swojej sypialni. Po kilku dniach został brutalnie wyłamany. Od tej pory co wieczór, zanim zaśnie, przesuwa szafę, którą blokuje drzwi.
Krystyna złożyła doniesienie, że mąż znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Sąd uznał winę Andrzeja i skazał go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Niewiele to zmieniło w postępowaniu Andrzeja. Tyle że Krystyna stara się teraz zbierać dowody na to, że on nadal ją maltretuje.

Bezradność

Najgorzej było w grudniu. Ubliżał jej bez przerwy, nękał awanturami, urządzał w domu popijawy. Któregoś dnia nie wytrzymała, wezwała policję. Zabrali go na izbę wytrzeźwień.

- Rano wrócił wściekły. Od razu poszedł do łazienki i wybiegł stamtąd z siekierą, krzycząc, że mi pokaże. Uciekłam do swojego pokoju, zabarykadowałam drzwi szafą.

Po tym wydarzeniu zwróciła się z prośbą o pomoc do Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Mogła korzystać z noclegów i spotkań z psychoterapeutą. - Moim zdaniem to nie jest w porządku, kiedy podczas rozmowy ze mną terapeuta ogląda telewizję - mówi Krystyna.

Kilka dni temu musiała opuścić ośrodek. Do domu boi się wracać. Z poborów księgowej komornik zostawia jej co miesiąc 1000 złotych. Trudno przeżyć, a co dopiero wynająć mieszkanie czy choćby pokój.

- Niby mam gdzie mieszkać, a nie mam się gdzie podziać. Niby wygrałam i sprawę rozwodową, i o podział majątku, i o znęcanie się męża nade mną - a czuję się przegrana. Odwiedzałam instytucje, na których pomoc liczyłam: sądy, prokuraturę, kuratorów. Bez skutku. Chyba powinnam dać się pobić albo zabić, żeby ktoś zrozumiał, że tak nie powinno być.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny