Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz drogi Franek sieje popłoch

Aneta Boruch [email protected]
Na kredyty we frankach walucie skusiło się całkiem sporo osób, także w naszym regionie.
Na kredyty we frankach walucie skusiło się całkiem sporo osób, także w naszym regionie. Pixabay
Iwona, która kilka lat temu wzięła bardzo korzystny kredyt w walucie szwajcarskiej o wartości ponad 500 tysięcy, teraz zastanawia się nad ogłoszeniem upadłości. W takiej sytuacji jest wiele osób. Fachowcy doradzają spokój.

Iwona i Piotr zadłużyli się w 2008 roku na zakup 80-metrowego mieszkania. Wtedy można było dostać z banku nawet 110 procent wartości lokalu. Skorzystali z tej możliwości, 10 procent kwoty przeznaczając na wyposażenie wymarzonego M. Developerowi zapłacili 510 tysięcy złotych, kredyt zaciągnęli jednak w walucie szwajcarskiej, która wtedy była bardzo tania - frank kosztował niewiele ponad 2 złote.

Milion do spłacenia

Przez te wszystkie lata oddawali co miesiąc bankowi przeciętnie około trzech tysięcy złotych. Teraz, na początku 2015 roku, po tąpnięciu na rynkach walutowych, suma do spłacenia urosła do miliona. A na ratę muszą szykować 3600 złotych.

- Jestem przerażona - mówi Iwona. - Kilka miesięcy temu straciłam pracę. Co prawda mąż zarabia sześć tysięcy, ale mamy dwójkę dzieci na utrzymaniu. O wakacjach dawno przestaliśmy myśleć, rezygnujemy z czego tylko się da. Nie wiemy już gdzie szukać oszczędności. Dużo kosztuje nas też leczenie z jednego dzieci i tych wydatków nie da się zmniejszyć.

W najbliższym czasie Iwona z mężem chcą pójść do banku, by negocjować warunki spłaty kredytu. Niestety, martwią ich wiadomości dobiegające z rynku, bo słyszeli, że banki wcale tak chętnie nie idą klientom w tej sprawie na rękę.

We franku szwajcarskim wzięła również kredyt Magda Kalita. W 2006 roku kupiła 50-metrowe mieszkanie. Kosztowało 190 tysięcy. Wtedy ta waluta kosztowała około 2,59 zł. Na początku na spłatę raty Magda wydawała około 980 złotych. Nawet przy skokach wartości franka na przestrzeni kilku lat do poziomu około 3,60 zł, jej rata wynosiła maksymalnie 1250 złotych. Ale i teraz Magda zachowuje spokój. Najbliższą ratę zapłaci na początku lutego. - Nawet przy założeniu, że kurs utrzyma się na poziomie około 4,2 złotego, czyli bardzo wysokim, do zapłacenia będę miała 1470 złotych - oblicza Magda. - To sporo, ale do przeżycia. Nie ma tragedii.

Magda podchodzi do sprawy spokojnie, bo jest w dobrej sytuacji. Ma stabilną, nieźle płatną pracę. A jej mąż to programista, który zarabia wielokrotnie więcej od niej. - Dlatego śpimy spokojnie, bo cokolwiek by się nie stało, poradzimy sobie ze spłatą - przyznaje.
Przeczekać gorsze czasy

Obie rodziny uważnie śledzą to, co dzieje się w ostatnich tygodniach na rynku walutowym. A dzieje się sporo. W połowie stycznia bank centralny Szwajcarii ogłosił, że rezygnuje z utrzymywania sztywnego kursu franka do euro. Spowodowało to znaczący wzrost wartości tej waluty, także w Polsce. W efekcie w górę skoczyły kwoty zaciągniętych kredytów. Rata kredytu mieszkaniowego mogła wzrosnąć nawet o kilkaset złotych miesięcznie.

Na kredyty we tej walucie skusiło się całkiem sporo osób, także w naszym regionie. - Szacuję, iż w województwie podlaskim może być około 15 tysięcy rodzin zadłużonych we franku szwajcarskim jako walucie kredytu mieszkaniowego - podlicza Wojciech Tarasiuk, dyrektor regionu bankowości detalicznej PKO BP. - To oznacza, że co szósty kredyt był udzielany w ten sposób.

W zależności od pożyczonej kwoty, okresu spłacania i indywidualnej sytuacji każdej z rodzin, wyższe raty będą odczuwalne, ale nie zawsze postawią ją w dramatycznej sytuacji.

- Warto pamiętać też o tym, że ci, którzy brali kredyty we frankach, wciąż mają niższe raty od tych, którzy spłacają w złotówkach - podkreśla Zbigniew Sulewski, ekspert Centrum im. Adama Smitha.

Pomimo tego wielu "frankowiczów" czuje się pokrzywdzonych, organizują się do walki z bankami, a w ostatni weekend w kilku miastach Polski zorganizowali manifestacje. Wywołany przez nich do odpowiedzi rząd musiał zareagować . W środę wicepremier Piechociński przedstawił pakiet rozwiązań, które mają poprawić sytuację zadłużonych. To np. możliwość zmiany waluty kredytu i częściowe umorzenie ich przez banki, a także zmniejszenie ryzyka kursowego kredytobiorcy.

Specjaliści doradzają spokój i powstrzymanie się od gwałtownych ruchów. - Trzeba najpierw dokładnie sprawdzić, ile będą wynosić raty w kilku kolejnych miesiącach - mówi dyrektor Tarasiuk. - Gdyby okazało się, że rata jest za wysoka w stosunku do dochodów, proponuję wówczas udać się do swego doradcy w banku i poszukać sposobów na zmniejszenie obciążeń. Jeżeli myśleliśmy o sprzedaży mieszkania, warto sprawdzić za jaką cenę można mieszkanie wynająć i wykorzystać ten strumień pieniędzy.

Bankowcy zaznaczają też, że mieliśmy kilka lat, w których rata kredytu frankowego była wyraźnie niższa od kredytu w złotych. Obecnie są one porównywalne. - Ale kredyty mieszkaniowe zaciąga się co najmniej na kilkanaście lat i przecież za parę lat kurs franka może równie dobrze spaść do 3 złotych - przypomina Zbigniew Sulewski.

Nauczka dla wszystkich

Iwona i Piotr o tym wiedzą, ale ich sytuacja jest już dramatyczna. Dlatego zastanawiają się nad ogłoszeniem upadłości konsumenckiej, bo wysokość kredytu przewyższa wartość mieszkania. Czekali na wejście w życie nowelizacji ustawy o upadłości.

- Jeśli sytuacja na rynku się nie poprawi, myślimy o złożeniu wniosku w tej sprawie do sądu - przyznaje Iwona. - Nie sądziłam, że tak się to może potoczyć. Biorąc kredyt co prawda powinniśmy przewidzieć, że mogą być wahania kursów walut, ale nie zakładaliśmy aż tak czarnego scenariusza.

Jak wiele innych klientów, tak i ona z mężem zagrali w walutową ruletkę i przeliczyli się. - Podejmując decyzję o zadłużaniu się w walucie obcej czasem mamy korzyści, czasem są straty - przyznaje Wojciech Tarasiuk. I dodaje: - Ten rodzaj kredytowania jest przeznaczony raczej dla osób o silnych nerwach i nieco zasobniejszym portfelu.

- Ta sytuacja będzie z pewnością nauczką i dla klientów, i dla banków - dodaje prof. Jerzy Grabowiecki, ekonomista z Uniwersytetu w Białymstoku. - A poradzenie sobie z nią to wyzwanie dla wszystkich.
Jego zdaniem jednak polscy "frankowicze" raczej nie mogą spodziewać się ze strony rządu pomocy na większą skalę, tak jak to zrobiły władze w paru innych krajach europejskich, np. na Węgrzech.

- Nie stać nas na to, budżet państwa mógłby tego nie wytrzymać - uważa prof. Grabowiecki. - Niedawno roszczenia wysunęli górnicy, zaraz upomną się rolnicy, teraz jeszcze "frankowicze".

Pojawiają się też jednak głosy, że w Polsce mamy właśnie rok wyborczy, a "frankowicze" to około pół miliona rodzin. To sporo głosów przy wyborczych urnach. Są też jeszcze argumenty czysto ekonomiczne, mogące mieć wpływ na to, co się dzieje w kraju.- To, co na spłatę wyższych rat będą musieli przeznaczyć "frankowicze" może spowodować, że do naszej gospodarki nie trafi co najmniej dwa miliardy złotych - szacuje prof. Grabowiecki. - A to właśnie konsumpcja jest jej siłą napędową.

Tak naprawdę nikt nie jest więc w stanie przewidzieć, jak dalej potoczą się losy "frankowicze". - Po dużym szoku i medialnym zamieszaniu być może za jakiś czas pojawią się kolejne rozwiązania, np. propozycje przewalutowania - mówi dyr. Wojciech Tarasiuk. - A może za 4-5 lat wprowadzimy w Polsce euro, tak jak zrobili to w styczniu Litwini. Wówczas problem będzie wyglądał jeszcze inaczej.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny