Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą zarobić miliony na goglach

Maryla Pawlak-Żalikowska [email protected]
W nowoczesnych branżach, kto wejdzie na rynek pierwszy, ten ma większą szansę na sukces.
W nowoczesnych branżach, kto wejdzie na rynek pierwszy, ten ma większą szansę na sukces. Andrzej Zgiet
Maciej, Łukasz, Marek i Wojtek, czyli drużyna projektu Phobos z Politechniki Białostockiej, nawet przy piwie rozmawiają o swojej pasji. Ale nie chcą żyć samą ideą, tylko jeszcze mieć z niej pieniądze. I to porządne.

Przychodzi pacjent do lekarza, bo boi się pająków, małych pomieszczeń, czy czegoś tam jeszcze. Zakłada elektroniczne gogle (można je też nazwać okularami) i przenosi się w wirtualna rzeczywistość. Siedzący obok lekarz obserwuje jego reakcje, a na komputerze zmienia świat, w którego centrum jest teraz pacjent. Oswaja go z pająkami. Zaprzyjaźnia z klitką, w której przechodzi e-terapię. Uodparnia na to, czego pacjent się boi.

Taki jest - najprościej rzecz ujmując - zamysł projektu Phobos. Naukowego projektu, którym drużyna studentów Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej ze swoim o sześć lat starszym mentorem chce podbić świat.

Konsola za sto dolarów

Łukasz Balukin, Marek Antoniuk i Wojtek Bancarzewski mają po 24 lata. Maciej Kopczyński - 30. Są z Białegostoku, Hajnówki, Bielska Podlaskiego, spod Białej Podlaskiej.

Nie wspominają, jak w dzieciństwie rozkładali na części pierwsze samochodziki, ale komputery - owszem.

- Od dziecka interesowałem się komputerami, technologiami informatycznymi. I już w gimnazjum wiedziałem, co chcę studiować - opowiada Wojtek Bancarzewski. Maciej Kopczyński wspomina, że komputer miał jako jeden z pierwszych mieszkańców Bielska. - To klimaty, którymi zainteresował mnie mój tato. Zawsze fascynowały go maszyny liczące. Dziś kalkulatory są szybsze od tego mojego pierwszego sprzętu, ale to jednak od niego zaczęły się moje pasje. Chciałem się już wtedy uczyć programować, a nie tylko używać komputera jako zabawki.

- Ja pierwszą konsolę w życiu dotknąłem, gdy miałem dwa lata. Ojciec kupił mi ją w Belgii za sto dolarów. Wtedy była to kupa kasy - przypomina z kolei Marek Antoniuk swoje pierwsze fascynacje gierkami, przekładające się potem na miłość do komputerów w ogóle.

Podobnie na Pegasusie rozkręcały się zainteresowania Łukasza Balukina, a umocniły się w momencie, gdy dostał komputer jako dwunastolatek: - Sprawdzałem, jak można go wykorzystać do własnych potrzeb, a nie tylko w sposób narzucony przez takie, a nie inne gotowe programy.

Informatyka - wybór oczywisty

Wszyscy po kolei uznawali, że ten wydział a nie inny będzie miejscem ich studiów na politechnice.

- Nasz zespól zaczął się tworzyć już na pierwszym roku - opowiada Marek Antoniuk. - Ja, nasz kolega Mariusz, Łukasz i Wojtek bodajże na drugim roku mieliśmy zajęcia z Maćkiem Kopczyńskim, naszym srogim nauczycielem - śmieje się pan Marek.

- Starającym się po ludzku podchodzić do każdej osoby - uzupełnia tę charakterystykę pan Maciej. On, mentor drużyny, w trakcie studiów informatycznych poszedł jeszcze dalej: ponieważ zainteresowało go jak programy, sprzęty informatyczne działają wewnętrznie, zaczął jeszcze drugi kierunek - na wydziale elektrycznym.

Samodzielne wyznaczanie wyzwań i zarobków

- Z tym była też związana moja praca zawodowa, polegająca na tworzeniu elektroniki profesjonalnej - opowiada jak doszło do przenikania się dwóch światów - nauki i praktyki biznesowej, którym to tropem poszli też szybko jego podopieczni. - To bardzo ważne doświadczenie, bo trudno jest uczyć praktycznych rzeczy, gdy się tej praktyki samemu nie ma - stawia kropkę nad i pan Maciej. Prowadził z chłopakami kilka zajęć, np. sztuczna inteligencja, tworzenie aplikacji webowych. Ich relacje nauczyciel - student zmieniły się, gdy postanowili zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest organizowany przez Microsoft konkurs technologiczny Imagine Cup. A w nim tysiące świetnych pomysłów do pokonania. Kilka etapów eliminacji. W kraju. Na świecie. Ich program pod nazwą Crowdsim, symulujący zachowanie tłumu, zostało docenione. Wybili się z grona ponad czterech tysięcy innych studentów i dostali do finału krajowego. Tym samym pomysłem wzięli też trzecią nagrodę na konkursie Podlaski Akcelerator Innowacji 2012. Właśnie przygotowując się do startu w tej rywalizacji, kładącej nacisk na możliwość komercjalizacji swojego pomysłu, przeszli szkolenia w tym kierunku i - jak mówi pan Marek - łyknęli bakcyla przedsiębiorczości.

W takim podejściu do swoich pomysłów pomogły pełnym zapału studentom jeszcze doświadczenia zawodowe.

- Podjęliśmy w pewnym momencie zdalną pracę programistyczną - opowiada o sobie i Łukaszu Balukinie Marek Antoniuk. - I zrozumieliśmy, że jak się ma szefa, to jest zdecydowanie inaczej niż gdy jest się szefem samego siebie. A poza tym zauważyliśmy, że w Polsce mamy często do czynienia z takim "finansowym tabu". Z wpajaniem młodym ludziom opinii, że nie pracuje się dla pieniędzy. A my wiemy, że liczy się satysfakcja i realizacja pasji, ale wychodzimy z założenia, że jednak zarobki też są ważne.

- W firmach, na etatach granice zarobków są sztywno wyznaczone - precyzuje pan Marek. - Natomiast własna firma daje potencjał osiągania dochodów rzędu nawet kilku milionów. I nie boimy się jasno mówić, że takie właśnie mamy aspiracje.

Ale łatwo nie było z tym poszukiwaniem rozwiązań docenianych za technologie i jednocześnie niosących w sobie możliwości biznesowe.

Crowdsim - pierwsza wpadka komercyjna

Dlaczego uznali dwa lata temu, że ich program Crowdsim ewakuacji ludzi z budynków (np. w razie pożaru) będzie się świetnie nadawał do komercjalizacji, czyli przekucia go w biznes, z którego da się żyć?

- Tak po prostu sobie wymyśliliśmy - zaśmiewają się dziś z tej koncepcji.

- Uznaliśmy, że to świetny, niszowy pomysł, na którym zarobimy miliony - precyzuje pan Marek. - Byliśmy tak pełni entuzjazmu, że nie weryfikowaliśmy tej swojej opinii. Rzeczywistość nas przygniotła, bo okazało się, że wynikające z naszych symulacji bezpieczeństwo budynków, to korzyść zbyt mało wymierna, żeby kogoś zainteresować. Nie zachłysnęli się nami ani projektanci budynków, ani organizatorzy imprez publicznych, ani policja. Niemniej to był kawał doświadczenia i świetnego oprogramowania.

Smart farm - druga wpadka komercyjna

Walczyli dalej. W Podlaskim Akcelerator Innowacji 2013 zdobyli już pierwsze miejsce. I w finale krajowym kolejnej edycji Imagine Cup. Tym razem projektem Smart Farm, czyli zintegrowanym systemem zarządzania przedsiębiorstwem rolniczym, mającym na celu zmniejszenie kosztów produkcji żywności. Projekt oparty był o aplikację na smartfona i komputer, która w czasie rzeczywistym optymalizowała trasę maszyn rolniczych i koszty zużycia paliwa. Podobne rozwiązania świat już widuje i rolnictwo faktycznie chłonie takie rozwiązania. To ich miało przebić na rynku - umieszczeniem aplikacji w smartfonie i konkurencyjną ceną. Ale nie przebiło.
- Na ten projekt mieliśmy już nawet wypracowany dostęp do rynku zbytu w Afryce, ale pojawił się problem technologiczny - opowiada Maciej Kopczyński o kolejnym kuble zimnej wody, jaki się na nich wylał. - Okazało się, że smartfon musiałby jeszcze współpracować z kolejnymi urządzeniami, a to podbiło cenę na tyle, że przestawaliśmy być konkurencyjni mimo innowacyjności rozwiązania.

Phobos - konkurs z wisienką na torcie

Zgodnie z zasadą, co nas nie zabije, to nas wzmocni, nie poddali się w zabiegach o znalezienie rozwiązań, które z jednej strony będą dowodem na zdolność ich szarych komórek do kreowania innowacyjnych rozwiązań, a z drugiej strony okażą się przydatne na rynku i spełnią nie tylko intelektualne, ale i materialne aspiracje całej drużyny. Kiedy więc zaczęła im świtać koncepcja Phobosa, podeszli już do sprawy w inny sposób.

- Przeszukaliśmy Internet. Weryfikowaliśmy wiedzę. Sprawdzaliśmy, jakie produkty są na rynku jeżdżąc po kraju po gabinetach psychoterapeutów - przypomina Marek Antoniuk. Nie ukrywają: byli pewni, że tym razem nie skończy się laurach w finale krajowym. Przecież byli jednym z zaledwie trzech zespołów z Polski startując w światowych półfinałach.

- Prawie jednocześnie dowiedzieliśmy się, że nie przeszliśmy dalej i że nie wypalił projekt ministerialny, w którym ubiegaliśmy się o dofinansowanie naszego pomysłu - nie ukrywa Marek Antoniuk. - Trudno było to przełknąć.

Gorycz osłodziło bezapelacyjne zwycięstwo w konkursie "Mój pomysł, Mój biznes", organizowanym przez Kurier Poranny, Wydział Zarządzania Politechniki Białostockiej i Podlaską Fundację Rozwoju Regionalnego. Z nagrodą w wysokości 50 tysięcy zł, ufundowaną przez urząd marszałkowski i niespodzianką w postaci oferty białostockiej spółki AC S.A. To europejski lider produkujący systemy autogaz dla branży motoryzacyjnej, który zaoferował się w roli inwestora strategicznego firmy, którą mogliby założyć pomysłodawcy Phobosa.

Innowacyjność wymaga szybkich reakcji

W ciągu miesiąca założymy firmę - obiecywali pełni entuzjazmu na finale "Mój pomysł, Mój biznes". Dziś przyznają, że trochę to się opóźni, bo muszą jeszcze dopracować projekt, o którego miejsce na rynku starają się zadbać bardzo precyzyjnie.

- Jesteśmy otwarci na współpracę, gdy zespół Phobosa dopracowuje w spokoju swoje rozwiązanie i będzie chciał skorzystać z pomocy inwestora strategicznego - podtrzymuje swoją deklarację Katarzyna Rutkowska, prezes AC S.A. i przypomina przyczyny, dla których firma zdecydowała się na taki krok: - Podczas prezentacji konkursowych zobaczyliśmy team fajnych młodych ludzi, uzupełniających się rolami pasjonatów z odważnym pomysłem na wykorzystanie innowacyjnej technologii, której komercyjnie nie ma jeszcze na rynku. Budżet ich projektu przekraczał kwotę, która była przeznaczona na wygraną w konkursie. Dlatego poczuliśmy się wręcz wywołani do tablicy, by zaoferować pomoc i finansową, i biznesową. Nie chcieliśmy, by brak wsparcia przekreślił ten nowatorski projekt, bo takich, jak wiemy, nie ma za dużo na naszym podlaskim rynku.

- Zareagowaliśmy szybko, bo tak trzeba działać, zanim tak nowoczesna technologia za mocno się nie upowszechni - podkreśla Katarzyna Rutkowska. - Kto pierwszy, ten ma większe szanse na rynkowy sukces. A inne możliwości finansowania, jak np. fundusze unijne wymagają długiego czasu, wielkiego wysiłku i uniemożliwiają elastyczne zmiany, jakie niewątpliwie każdy projekt napotyka w zetknięciu z potrzebami rynku.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny