Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcel Borowski - fotograf z pasją

Agata Sawczenko [email protected] tel. 85 748 96 59
Marcel Borowski
Marcel Borowski
Marcel Borowski z Białegostoku będzie współpracował z Jimmim Nelsonem, brytyjskim fotografem, który podróżował po całym świecie i fotografował zanikające plemiona.

Historia zaczyna się fascynująco. Jimmy Nelson, brytyjski fotograf, przez trzy lata podróżował po całym świecie. Był na pięciu kontynentach i odwiedził najbardziej dziewicze żyjące tam plemiona. Był w północnej Mongolii u plemienia Tsaatan, w Etiopii poznał koczujących pasterzy Mursi, pasterzy Himba w północno-zachodniej Namibii i południowo-zachodniej Angoli. Był w Papui-Nowej Gwinei, Argentynie, Tybecie, Nowej Zelandii. Ze swojej podróży przywiózł piękne zdjęcia - pokazał na nich ludzi, żyjących z dala od cywilizacji, dumnych z tego, co mają i kim są. Wydał je w książce "Before They Pass Away".

Fotografowanie stało się pasją

Marcel Borowski to młody fotograf pochodzący z Białegostoku. Uczył się w trzecim Liceum Ogólnokształcącym i już wtedy robił zdjęcia. Zaczął od architektury. Chodził po ulicy i fotografował to, co uznał za ciekawe, geometryczne, niekoniecznie ładne - czasem wręcz przeciwnie, ale estetyczne.

- Ciekawiły mnie rzeczy, które miały jakieś połączenia między sobą - tłumaczy Marcel. - W pewnym momencie zaczęła mnie wręcz fascynować brzydota. Później oczywiście mi to przeszło, ale jednocześnie przygotowało do pracy.

Przeszła mu też trochę chęć fotografowania architektury. Zainteresował się ludźmi, którzy - jak twierdzi - są najciekawszym fotograficznym tematem, jaki istnieje.

- Jednak nadal wychodzę na ulicę i fotografuję taki street, trochę po swojemu, trochę staram się, żeby to było abstrakcyjne, ale jednocześnie trzymało się jakichś moich ramek - opowiada o swojej pasji.

Po maturze Marcel starał się tak pokierować swoim życiem, by ta jego pasja stała się też sposobem na życie. Nie chciał iść na zwyczajne, jak określa, studia. Kusiła go szkoła filmowa i zawód operatora obrazu, ale - choć nie wykreślił tego całkowicie ze swoich ambicji i planów - postanowił na razie skupić się przede wszystkim na fotografii.

- Wybrałem więc szkołę, która była ceniona zawsze - przez Polaków szczególnie. I spróbowałem dostać się do Instytutu Twórczego Fotografii w czeskiej Opawie. Udało się. Studiuję tam - uśmiecha się Marcel.

Do Opawy jeździ na zajęcia, ale na co dzień postanowił przeprowadzić się do Warszawy. Tam zbiera doświadczenia. Asystuje w zdjęciach fotografom.

- Bardzo dużo mnie to nauczyło, zwłaszcza jeśli chodzi o oświetlenie studyjne - zapewnia.

Cały czas oczywiście sam też fotografuje. Robi sesje zdjęciowe, zaczął współpracę z nowo powstałym internetowym magazynem modowym. Robi też zdjęcia po prostu dla przyjemności. Wrzuca je na internetowego bloga.

- Chcę je pokazać jak największej grupie ludzi, bo uważam, że o to chodzi w fotografii. By ludzie ją zobaczyli, skomentowali, czy im się podoba, czy uznają ją za słabą, czy to, co pokazuję, dociera do nich czy nie. A jeśli nie dociera, to dlaczego.

Znalazł Jimmiego Nelsona

W internecie Marcel pokazuje swoje fotografie, ale też ogląda dzieła innych. Tak znalazł właśnie Jimmiego Nelsona.

- Zrobił niesamowite zdjęcia - nie ma wątpliwości Marcel. - Pokazałem te fotografie z końca świata mojej mamie. Spodobało to się jej totalnie i mocno ją podkręciło. Zaczęła go śledzić na facebooku. Po czym któregoś dnia powiedziała: Marcel, Jimmy Nelson poszukuje fotografów do swego projektu. Może pojedź, pokaż mu swoje zdjęcia.

Marcel nie miał wątpliwości: - Wiedziałem, że muszę spróbować.

Bo oprócz zdjęć - w których się zakochał, widział w internecie wykład Jimmiego Nelsona.

- Jak się okazało, jest on świetnym mówcą. Potem to sprawdziłem sam. I pomyślałem sobie, że to człowiek, który będzie potrafił mnie dużo nauczyć.

Najpierw napisał maila - trochę o sobie, trochę o tym, dlaczego chce uczestniczyć w tym projekcie. Asystenci Jimmego odpisali, że bardzo im się podoba jego entuzjazm. No i że chcą go widzieć na rozmowie.

- I tak naprawdę to nie wiem, czy był to już jakiś etap kwalifikacji, czy nie - śmieje się Marcel. - Bo mógł być, a ja mogłem go po prostu przejść nieświadomie. No ale przecież to teraz już nie do końca ma znaczenie.

Marcel pojechał do Amsterdamu - bo tam w Muzeum Antropologicznym w Leiden Jimmy Nelson ma teraz wystawę, z którą związany jest kolejny etap projektu.
Casting do mistrza

W Amsterdamie Marcel spędził cały tydzień. Casting na pomocników Jimmiego Nelsona trwał trzy dni. Marcel poszedł tam w ostatniej chwili.

- Nie wiem dlaczego, ale zawsze tak robię. I na dobre mi to zwykle wychodzi - mówi.

Tym razem też wyszło, bo po pierwsze - akurat tego dnia z kandydatami spotkał się sam Jimmy. Wcześniej rolę egzaminatorów pełnili jego asystenci, bo Jimmy non stop teraz udziela jakichś wywiadów, chodzi na spotkania. Po drugie - akurat razem z Marcelem na casting przyszli bardzo fajni ludzie. Od razu stworzyli team, dogadali się bez problemu. Prawie wszyscy dostali się do projektu.

- Dużo na tym spotkaniu było rozmów. Były nawet ważniejsze niż same zdjęcia. Myślę, że w końcu dostałem się do tego projektu, nawet może nie do końca jako fotograf z warsztatem, ale raczej jako fotograf-człowiek - ocenia Marcel.

Po castingu przyszedł czas na warsztaty. 20 fotografów z całego świata uczyło się, na czym ma polegać ich praca przy drugiej części projektu "Before They Pass Away".

Jimmy fotografując przedstawicieli zanikających plemion, chciał pokazać nie tylko ich dumę z tego, jacy są, ale też to, jak bardzo jesteśmy wszyscy do siebie podobni.

- On to wie, bo nieraz przebywał z tymi plemionami nawet po trzy miesiące - mówi Marcel.

A jak artysta-podróżnik chce to pokazać? Właśnie po to potrzebna jest wystawa w Amsterdamie i 20 fotografów-pomocników. Będą pracować parami. Kto ze zwiedzających się zgodzi - zrobią mu zdjęcie: w takiej samej pozie, z taką samą miną jak wybrany człowiek ze zdjęć Jimmiego.

- To zadanie nie tyle jest trudne technicznie, bo będziemy mieli do dyspozycji świetny sprzęt, wcześniej ustawione światło, tu najważniejsza jest umiejętność rozmowy z drugim człowiekiem, umiejętność współpracy. Bo inaczej nie pokażemy światu tego, co planuje Jimmy - że tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami - tłumaczy Marcel.

Kto zechce, usiądzie przed aparatem

- Jimmy, aby zrobić jedno jedyne zdjęcie, siedział czasem wiele godzin, ustawiał wszystkich perfekcyjnie, Nie robił tysiąca zdjęć, tysiąca klatek, tylko jedno jedyne zdjęcie, które wiedział, że po tych wielu godzinach wysiłku jest perfekcyjne. I najważniejsze jest w tym to, że ludzie na jego zdjęciach są totalnie dumni z tego, kim są. Nieważne, że są biedni, że czasem faktycznie nie mają zupełnie nic. Ale są tak bardzo zaangażowani w swoja kulturę i swoja odrębność kulturową i są totalnie z tego dumni, że to na zdjęciu widać. I to będziemy starali się uzyskać od tych ludzi, którzy przyjdą na wystawę. Boję się, że to będzie trudne.

Aby jego pomocnicy poradzili sobie z tym zadanie, Jimmy zorganizował dla nich warsztaty. To było przede wszystkim gadanie. Jimmy opowiadał historie z wyprawy, z życia, mówił o ważnych dla niego wartościach. Opowiadał też, jak sobie wyobraża współpracę z młodymi ludźmi, czego będzie spodziewał się po współpracy z nimi, czego będzie wymagał.

- Nie pokazywał swoich zdjęć. Nie pytał nas o nasze zdjęcia. Na tym etapie nie miało to już żadnego znaczenia - mówi Marcel. - Bo bardziej chciał nam uzmysłowić, na czym mu zależy, czego wymaga ten projekt od nas, czego my powinniśmy wymagać od tych ludzi. A właściwie nie wymagać, a co powinniśmy w nich znaleźć, żeby to wyglądało tak, a nie inaczej. Podkreślał, że jemu na technice, na technologii, w ogóle nie zależy. Najważniejsze teraz są emocje. Jimmy to mega inspirujący człowiek.

To będzie przygoda życia

Marcel podkreśla cały czas, że brytyjski fotograf jest świetnym mówcą.

- Pomyślałem sobie, że to jest człowiek, który będzie potrafił mnie dużo nauczyć. Będzie mnie potrafił nauczyć tego, jak pracować z człowiekiem, tak bezpośrednio. To dla mnie bardzo ważne, bo ja te swoje fotografie zawsze robiłem trochę ukryty - z tzw. przyczajki. Nie zawsze mój obiekt fotografowany miał świadomość tego, że jest na zdjęciu. A tutaj - on musi mieć świadomość bycia na zdjęciu, bo jest głównym jego punktem.

Marcel do Amsterdamu jedzie w pod koniec lata. Będzie pracował od 10 do 23 sierpnia - w sumie przez sześć dni. Ale planuje tam zostać przez cały miesiąc.

- Ja może i tak dopowiadam to trochę od siebie, ale mam wrażenie, że Jimmy też chciałby wśród tych 20 osób znaleźć kogoś, kto zaangażuje się naprawdę poważnie w ten projekt i dzięki temu dołączy do jego takiej osobistej drużyny i może pojedzie z nim na następny projekt. Bardzo mi zależy, bo to jest szansa pojechać na koniec świata. To jest dla mnie niesamowite.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny