Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MOSP. Odszkodowanie za opóźnienia w budowie stadionu przy ulicy Słonecznej

(nys)
Francuska firma rozpoczęła w czerwcu 2010 roku budowę stadionu przy ulic Słonecznej. Jednak z uwagi na zbyt długie przestoje, władze miasta rozwiązały umowę. Teraz w sądzie toczy się proces. Gmina chce uzyskać 15 mln zł odszkodowania, Eiffage – dwa razy tyle.
Francuska firma rozpoczęła w czerwcu 2010 roku budowę stadionu przy ulic Słonecznej. Jednak z uwagi na zbyt długie przestoje, władze miasta rozwiązały umowę. Teraz w sądzie toczy się proces. Gmina chce uzyskać 15 mln zł odszkodowania, Eiffage – dwa razy tyle. Anatol Chomicz
Przed sądem wygrywa nie ten, kto ma rację, a ten, kto przekona Temidę do swoich racji. Do końca meczu o milionowe odszkodowanie za poślizg w pracach przy budowie stadionu przy ul. Słonecznej jest wystarczająco dużo czasu, by ze stanu 0:1 doprowadzić do zwycięstwa.

Trwa seria porażek białostockiego magistratu przed wymiarem sprawiedliwości z piłką nożną w tle. W ubiegły piątek sąd uznał, że prezydent Białegostoku niesłusznie wypowiedział w trybie natychmiastowym umowę bezpłatnego użyczenia boisk Miejskiemu Ośrodkowi Szkolenia Piłkarskiego przy ul. Świętokrzyskiej. Tym samym zapadł nieprawomocny wyrok w kilkumiesięcznym sporze. W lipcu 2013 roku władze Białegostoku uznały, że ośrodek zarabiał na wynajmowaniu boisk. Zdaniem urzędników - niezgodne z kontraktem. Prezes stowarzyszenia Stanisław Bańkowski twierdził natomiast, że urząd miejski doskonale wiedział o wynajmie, chociażby ze składanych przez ośrodek sprawozdań finansowych.

Grunt to ziemia

Teren przy ul. Świętokrzyskiej to własność miasta. W latach 2000-2001, za pieniądze Unii Europejskiej i sponsorów, powstały boiska piłkarskie. Łącznie to ok. czterech hektarów powierzchni: dwa pełnowymiarowe boiska, w tym jedno ze sztuczną murawą, mniejsze boiska treningowe oraz kilka placów do gier i zabaw.

Po wypowiedzeniu umowy MOSP magistrat planował, by tym terenem zarządzał podmiot gminny np. Białostocki Ośrodek Sportu i Rekreacji lub spółka Stadion Miejski. Plany te spaliły jak na razie na panewce. Sąd uznał, że miasto bezpodstawnie wypowiedziało umowę w trybie natychmiastowym. Co więcej, w uzasadnieniu sędzia Małgorzata Głos zwróciła uwagę na to, że nie wiadomo dlaczego gmina nie skorzystała z możliwości wypowiedzenia umowy z trzymiesięcznym wypowiedzeniem.

- W umowie jest zapisane, że przy natychmiastowym rozwiązaniu kontraktu miasto musiałoby zwrócić poniesione przez nas nakłady na budowę boisk. A to parę milionów złotych - mówił po wyroku Stanisław Bańkowski.

Piątkowy wyrok sądu dał także argumenty opozycyjnym radnym. Już wcześniej przyjęli zasadną skargę stowarzyszenia na prezydenta, który odmówił przyznania ośrodkowi dotacji. Powód: brak boisk, a to wyklucza podmiot ze starań o miejskie pieniądze.

- Tymczasem okazuje się, że stowarzyszenie je miało, bo umowa wypowiedzenia była nieważna - mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej radny Jacek Chańko z klubu Białostoczanie 2014. Z kolei jego kolega klubowy Piotr Jankowski podkreślił, że to kolejna sprawa z pogranicza prawa i piłki nożnej, w której magistrat strzela sobie gola do własnej bramki.

Powtórka z jesiennej porażki

W październiku 2012 roku prezydent Białegostoku, jako organ nadzorujący stowarzyszenia, prosił sąd o unieważnienie uchwał podjętych podczas walnego zgromadzenia Podlaskiego Związku Piłki Nożnej, na którym wybrano prezesa. Zachodziła bowiem obawa, że podczas głosowania doszło do nieprawidłowości.
Prezydent skierował wniosek do sądu po sygnale, jaki otrzymał od klubu Jagiellonia. Jego prezes, Cezary Kulesza, miał startować we wspomnianych wyborach, ale nie został dopuszczony z przyczyn formalnych. Wybory wygrał natomiast Witold Dawidowski, który był prezesem PZPN w poprzedniej kadencji.
Najpoważniejszym zarzutem było to, że rękę z mandatem podnosiły pracownice związku. Według prezydenta nie miały do tego prawa, bo nie były delegatami klubów. Sąd uznał, że istotnie, doszło do głosowania, w ramach którego głosy oddały osoby nieuprawnione. Jednak uznał, że nie rzutowało to na ostateczny wynik.

Drugi zarzut zawarty we wniosku władz miasta dotyczył tego, że skład delegatów był sprzeczny z treścią statutu. Także ten powód nie został uwzględniony, choć sąd dał do zrozumienia, że statut wymaga zmian.

Od tamtego wyroku miasto się nie odwołało. Nie wiadomo też, czy w sprawie boisk MOSP-u będzie apelacja. Decyzja - jak informowało w ubiegły piątek Biuro Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku - zapadnie po tym, jak magistrat zapozna się z pisemnym uzasadnieniem. Jednak już teraz klub Białostoczanie 2014 - mimo podkreślania nieprawomocności wyroku - domaga się zakopania topora wojennego przeciwko stowarzyszeniu zasłużonemu w szkoleniu młodych piłkarzy. Tak, jakby radni byli 100 proc. pewni, że w drugiej instancji wyrok zostanie podtrzymany.

- Jesteśmy przekonani, że były uchybienia ze strony władz miasta. Nie można postępować w ten sposób - tłumaczył w poniedziałek Jacek Chańko.
Bardziej dosadny był w piątek Stanisław Bańkowski, szef MOSP-u. Po wyroku mówił dziennikarzom, że w całej sprawie chodziło o to, by sporne tereny przekazać Jagiellonii Białystok, która potrzebuje takiej bazy.

Co zrobi miasto?

Ma kilka alternatyw. Może odwołać się od wyroku licząc, że sąd drugiej instancji zupełnie inaczej podejdzie do sprawy. I że wyrok zapadnie w miarę szybko. Jeśli jednak sąd apelacyjny podzieli zdanie sądu rejonowego, to magistrat praktycznie zamknie sobie drogę w innej sprawie przeciwko MOSP. Żąda od stowarzyszenia wydania boisk, z których - według urzędników - ośrodek korzysta bezprawnie. Jeśli sąd prawomocnie uzna, że wypowiedzenie umowy w trybie natychmiastowym było nieważne, to władzom miasta nie pozostanie nic innego jak rozwiązanie kontraktu z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Przy założeniu, że pewne są swoich racji. Co więcej z tej samej ścieżki nadal mogą - zamiast składać apelację - skorzystać już teraz. Tylko, że jeśli jest tak, jak twierdzi prezes Bańkowski, to gmina musiałaby wypłacić stowarzyszeniu odszkodowanie. Dobrowolnie lub w wyniku sprawy sądowej. W obu tych przypadkach nie obeszłoby się bez ingerencji radnych, chociażby z racji tego, że gra toczyć się będzie o miejskie pieniądze. I to w środku kampanii wyborczej. Stąd prosta droga do tego, by spór prawny bardzo łatwo przekształcił się w partyjny. Mimo to magistrat może pokusić się o tę ryzykowną grę licząc, że sprawa nie zakończy się do jesiennej elekcji samorządowej, a wyłoniony z niej układ sił będzie bardziej przychylny sprawującemu dziś władzę. Na razie jednak ten wariant obarczony jest większym rykiem niż gra na opcjach walutowych.

Wzorem sprawy z PZPN magistrat może nie podjąć żadnych działań. Cokolwiek by jednak nie zrobił, to abstrahując od uwarunkowań natury politycznej, towarzyskiej czy też osądów rodem ze spiskowych teorii, pada jeden z mitów ostatnich ośmiu lat. Do tej pory sprawne poruszanie się w przepisach był mocną stronę władz Białegostoku. Wielokrotnie prezydent powtarzał, choćby na ostatnim spotkaniu z młodymi przedsiębiorcami, że działa na podstawie prawa i w granicach prawa. Ten legalizm, w niektórych przypadkach wręcz został wyniesiony do granic absolutu, a niekiedy nawet paraliżował w podejmowaniu decyzji. Tymczasem teraz sprawa MOSP-u, a wcześniej zjazdu PZPN, pokazuje, że w materii sportowej władze miasta nie mają monopolu na rację prawną. Zła to wróżba w kontekście sporu z konsorcjum Eiffage.

Ekspertyza pod strzechę

Francuska firma rozpoczęła w czerwcu 2010 roku budowę stadionu przy ulic Słonecznej. Jednak z uwagi na zbyt długie przestoje, władze miasta rozwiązały umowę. Teraz w sądzie toczy się proces. Gmina chce uzyskać 15 mln zł odszkodowania, Eiffage - dwa razy tyle.

W ubiegłym miesiącu Polskę obiegła lotem błyskawicy wiadomość, że dach budowanego stadionu może się zawalić. Tak miało wynikać z opinii biegłych, o którą poprosił sąd. Z ekspertyzy udostępnionej przez francuską firmę wynikało, że naukowcy z Politechniki Gdańskiej twierdzą, że bezpieczeństwo konstrukcji jest zagrożone, bo nie poradzono sobie z problemem zmian temperatur, na które narażony jest dach.

Według urzędników miejskich firma Eiffage udostępniła wyrwany z kontekstu fragment opinii biegłych po to, by mieć więcej szans na wygranie procesu. W gruncie rzeczy trudno nie zgodzić się z tą opinia, w końcu wybudowana połowa stadionu uzyskała pozwolenie na budowę i została dopuszczona do użytkowania. Zresztą kontrole potwierdziły, że nic złego z dachem się nie dzieje.

Zupełnie inaczej sprawę widział prawnik reprezentujący spółkę Eiffage. - Nasze zgłoszenie nie ma żadnego przełożenia na toczący się proces. Spór jest bardzo złożony, a sprawa konstrukcji dachu jest tylko jednym małym wycinkiem - zapewniał w lutym mecenas Krzysztof Rastawicki, reprezentujący spółkę Eiffage.

Niewątpliwie po ujawnieniu opinii biegłych przygotowanej na zlecenie sądu, nawet jeśli jej fragment został wyrwany z kontekstu, to w batalii Białystok kontra Eiffage stan meczu jest na razie 0:1. W końcu przed sądem wygrywa nie ten, kto ma rację, a ten, kto przekona Temidę do swoich racji. Oby do wyroku obraz gry się zmienił diametralnie. Jednak porażki miasta w sporze o zjazd PZPN i boiska MOSP-u pokazują, że finał gry nie tylko wizerunkowej (stawką jest 45 mln zł) z Francuzami wcale nie jest taki oczywisty. Zupełnie jak w anegdocie z jednej z niższych lig piłkarskich Europy.

Gospodarze przegrali 0:3. Wszystkie gole padły po strzałach samobójczych, na dodatek tego samego zawodnika. Na konferencji dziennikarze pytają trenera gospodarzy, dlaczego po pierwszym samobóju nie zdjął pechowego strzelca.

- Miałem nadzieję, że się zrehabilituje. Często tak się zdarza na boisku.

- To dlaczego po drugim samobójczym golu był pan dla niego nadal łaskawy? - dociekali dziennikarze.

Szkoleniowiec szczerze wyznał: - Myślałem, że już nic gorszego nam się nie przydarzy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny